TEST: DS 4 1.6 E-Tense 225 KM. Nie tylko dla snobów!
Gdy pierwszy raz zobaczyłem to auto w zeszłym roku, na międzynarodowej prezentacji pod Paryżem, byłem mocno zmieszany. To najładniejszy przedstawiciel segmentu C, ale ma swoje wady...
Jak to mawiają, czasami trzeba się „odchamić” i spróbować czegoś nietuzinkowego, wykwintnego. Jeśli z premedytacją i pełną świadomością idziemy do ekskluzywnej restauracji, nie wypada marudzić, że nie podają steka z frytkami. Podobnie jest z DS 4, który jest autem oryginalnym, trochę ekscentrycznym, więc jego dziwności trzeba akceptować lub polubić. W innym przypadku trzeba iść na kiełbaskę do Volkswagena.
Tego typu auta są dla kierowców świadomych. Nie chodzi o ponadprzeciętne osiągi czy trudności w opanowaniu samochodu, ale o niekonwencjonalne rozwiązania, niekiedy zakrawające o absurd, ale to wszystko ma swój cel i zasadność. Tym celem jest forma, a forma – dla stylistów z DS-a – była w tym przypadku ważniejsza od treści. Jednym to pasuje, inni potrafią się dostosować, a jeszcze inni wieszają na tym aucie psy. A gdzie ja się odnalazłem podczas testu?
Podziwiaj formę i zapomnij o treści?
Gdy pierwszy raz zobaczyłem to auto w zeszłym roku, na międzynarodowej prezentacji pod Paryżem, byłem mocno zmieszany. Nie, nie chodziło o to, że auto mi się nie podoba. Wręcz przeciwnie – było i jest przepiękne. Pokuszę się o stwierdzenie, że to najładniejszy przedstawiciel segmentu C na rynku, zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Ale właśnie ta stylistyka zaczęła zasiewać w głowie wątpliwości – czy to nie przesada. Podczas krótkich jazd trudno było wszystko sprawdzić, bo wtedy skupiam się na jeździe i podstawowych aspektach auta.
Teraz, gdy mogłem z tym autem obcować przez kilka dni, bez pośpiechu, spojrzeń i restrykcyjnego planu, odkryłem wszystkie niuanse i rzeczy, które na początku wydały mi się genialne, stały się irytujące i odwrotnie. O czym mówię? Przykładowo – panel dotykowy na konsoli centralnej. Gdy zobaczyłem go na zdjęciach i pierwszych jazdach, wydał mi się genialny, bo wiem, jak to może działać w innych autach np. w BMW. Sterowanie wszystkim za pomocą gładzika i szybkie docieranie do wybranych funkcji bez konieczności sięgania do ekranu dotykowego – wydawało się genialne! No właśnie, wydawało się…
Rola gładzika, bardzo ładnego i z efektowną animacją, sprowadza się przede wszystkim do wyboru głównego elementu w menu. Tyle. Tak, to w zasadzie wszystko. Dotykamy palcem gładzik w odpowiednim miejscu, a na ekranie wyskakuje proste menu z kilkoma pozycjami. Przesuwamy palcem na daną pozycję i gotowe, np. nawigacja lub media włączone. Super, ale czemu to nie działa na całym menu? Czemu nie możemy wybierać stacji radiowych, wpisywać adresu, wybierać opcji w menu klimatyzacji itp.? Może ja tego nie odkryłem lub te funkcje są ukryte, ale nie zadziałało intuicyjnie, więc to wszystko mija się z celem.
Ergonomiczny układ w kabinie? Lepiej zapomnieć, bowiem wiele elementów sterujących jest tam, gdzie nikt się nie spodziewa. Sterowanie szybami, zamiast pod ręką w okolicach podłokietnika na drzwiach, jest wysoko, niemal pod szybą. Klamka do otwierania drzwi jest nisko, a uchwyt dość wysoko, a jego forma sprawia, że jest niewidoczny. To oczywiście pierwsze wrażenia i po przyzwyczajeniu, doceniamy stylistykę, a do ergonomii się przekonujemy. Podobnie nawiewy na konsoli środkowej – sterowanie nimi jest dość trudne i ma mały zakres, ale wygląda fantastycznie!
Mógłbym tu zamieszkać…
Te wszystkie elementy, sterowanie, ustawianie funkcji itp. nie należy do najprostszych i najwygodniejszych, ale od tego jest Volkswagen, Skoda czy Ford. W DS 4 jest po prostu pięknie i pierwsze skojarzenia, jakie przyszły mi do głowy po wejściu do wnętrza, to wysokie modele Lexusa. Łagodne linie, przetłoczenia, przejścia, fantastyczne materiały i spasowanie – Lexus jak żyw! Naprawdę nie mogę się doczepić do żadnego elementu, jeśli chodzi o jakość wykonania. Forma też jest przepiękna i naprawdę, gdy już się do wszystkiego przyzwyczaiłem, czułem się w tym aucie fenomenalnie.
Nowy system info-rozrywki również jest w porządku. Nie idealny, również trzeba go poznać i wybaczyć drobne wpadki, ale w porównaniu do dotychczasowego, który nadal obowiązuje w wielu modelach Peugeota, Citroena czy DS-a, jest skokiem w nadprzestrzeń. Poprzedni system był/jest beznadziejny i korzystam z niego tylko raz, gdy konfiguruję auto do testu, a potem w ogóle staram się tam nie zaglądać. Bo i po co? Żeby się zdenerwować i zepsuć sobie mniemanie o danym aucie?
Trzy warianty do wyboru, ale… który wybrać?
Teoretycznie oferta DS 4 podzielona jest na trzy rozdziały. To trochę na wyrost, bowiem chodzi o trzy wersje wykończenia nadwozia tj. konwencjonalna – po prostu – DS 4, usportowiona Performance Line oraz z terenowymi dodatkami o nazwie Cross. Różnice są naprawdę delikatne i sprowadzają się do detali, późniejszych wariantów wyposażenia itp. Nie spodziewajmy się utwardzonego zawieszenia w Performance Line czy podniesionego prześwitu w Cross – to wszystko detale wizualne.
W konwencjonalnym DS 4 i wersji Cross, jest wiele podobieństw i różnice ograniczają się głównie do nakładek na nadwozie z tworzywa sztucznego. W przypadku Performance Line mamy nieco zmienione zderzaki i inne wzory felg, ale we wnętrzu znajdziemy np. tapicerkę z Alcantary o bardzo ładnym, sportowym wzorze. Mimo to, tak jak wspominałem, są to zmiany raczej delikatne, jedynie podkreślające konkretny charakter auta. Ja wybrałbym raczej ten „zwykły”, który testowałem, bo wyciąga z DS 4 kwintesencję elegancji, a właśnie takie ma być to auto – eleganckie i stylowe. Sportowe? A skąd! Ale o tym za chwilę.
Testowałem model w odmianie Rivoli z napędem 1.6 E-Tense o mocy 225 KM (o nim za chwilę). Cena takiej wersji to co najmniej 207 900 złotych, a więc wchodzimy na półkę z najdroższymi przedstawicielami tego segmentu. Oczywiście możemy wybrać model w odmianie bazowe Bastille z silnikiem 1.3 PureTech o mocy 130 KM i automatyczną skrzynią 8-biegową, ale chyba nie po to wchodzimy do salonu DS-a, aby wybrać najtańszy wariant? A co możemy jeszcze dokupić? Całkiem sporo m.in.:
- Opcjonalną skórzaną tapicerkę – 13 000 lub 17 000 PLN
- Opcjonalny lakier – 3000 lub 4000 PLN
- Czarny dach – 1700 PLN
- 20-calowe felgi – 4000 PLN
- DS Night Vision – 8800 PLN
- System wspomagania parkowania z kamerami 360 stopni – 3300 PLN
- Audio HiFi Focal – 4500 PLN
- Elektrycznie otwierany dach z roletą ręczną – 4500 PLN
Jak widać przekroczenie kwoty 250 000 złotych problemem nie jest, ale wtedy pojawia się w głowie myśl o konkurencji. Być może to nie bezpośredni odpowiednik, ale za około 250 000 złotych dostaniemy Mercedesa-AMG 45 4Matic+, topowe BMW Serii 1 w wersji 35i z wieloma dodatkami, czy wiele propozycji z wyższych segmentów. Ale jeśli ktoś ma zachciankę na DS 4, po co z tym dyskutować?
Sportu tu niewiele, ale klasy i komfortu po kokardy!
Do napędu testowanego modelu służył napęd hybrydowy 1.6 E-Tense o mocy 225 KM. Moc silnika benzynowego to 180 KM (250 Nm), natomiast jednostka elektryczna dostarcza 110 KM (320 Nm). Oczywiście moc nie łączy się w stosunku 1:1, więc systemowo cały napęd oferuje wspomniane 225 KM. Wszystko zostało sprzężone z 8-biegową skrzynią automatyczną. Napęd trafiał oczywiście na przednie koła. Jeśli chodzi o pojemność baterii, jest to 12,4 kWh netto, co powinno wystarczyć na przejechanie 55 kilometrów. Mnie udało się pokonać 35 kilometrów na napędzie elektrycznym, ale niemal połowa z tego dystansu została pokonana na drogach z ograniczeniami do 70 i 90 km/h. Całkiem nieźle. Jeśli chodzi o osiągi, testowany zespół napędowy zapewnia przyspieszenie od 0 do 100 km/h w czasie 7,7 sekundy i prędkość maksymalną 233 km/h. Jak to wszystko przekłada się na rzeczywiste wrażenia z jazdy?
Jest komfortowo, dość cicho i niezwykle łagodnie. Te 225 KM wydają się nieco uśpione, sportowych doznań tu raczej nie uświadczymy, ale jest bardzo sprawnie, dość dynamicznie i raczej przeciętnie, jeśli chodzi o spalanie. W mieście, po rozładowaniu baterii, spalanie oscylowało w okolicach 7-8 l/100km przy normalnej jeździe i raczej dużym natężeniu ruchu. Podobne wartości można uzyskać w trasie przy prędkościach 100-120 km/h. Jadąc drogami podmiejskimi z prędkością 70-90 km/h można zejść w okolice 6 l/100km lub niżej, ale tutaj trzeba nauczyć się korzystać z zalet napędu hybrydowego.
Komfort w tym aucie to rzecz najważniejsza i DS 4 spełnia to zadanie fantastycznie. Jedyne zarzuty mógłbym mieć do wyciszenia nadkoli na nierównych i mocno chropowatych nawierzchniach, ale tutaj swoje trzy grosze dokładają 20-calowe felgi z oponami o niskim profilu. Poza tym jest łagodnie, spokojnie, bardzo komfortowo i jak na segment C – przestrzennie. Czułem się w tym samochodzie naprawdę fantastycznie!
Podsumowanie
Gdy mam ochotę na hamburgera, idę do znanej sieciówki lub szukam dobrego baru, który oferuje taką kuchnię. Gdy chcę czegoś wykwintnego, czegoś, w co kucharz włożył więcej serca niż w przerzucanie kotleta na ruszcie, idę do eleganckiej restauracji i wybieram fikuśne danie. Po zjedzeniu nie narzekam, że było mało musztardy czy pikli – byłem na to gotów. Tak samo jest z DS 4. To wykwintne danie, na które trzeba spojrzeć trochę inaczej. Mnie to auto urzekło i bardzo miło spędzałem z nim czas. Czy chciałbym do niego wrócić? Bardzo i mogłaby być to dłuższa przygoda!