Monit z banku lub firmy leasingowej – co oznacza i jak na niego zareagować
Otrzymałeś monit z banku lub firmy leasingowej i nie wiesz, co to dokładnie znaczy? Spokojnie – to nie zawsze powód do paniki. W tym artykule wyjaśniamy, czym jest monit, jakie mogą być jego konsekwencje oraz kiedy i za co instytucje finansowe naliczają dodatkowe opłaty.

Nawet najlepiej zaplanowany budżet może się załamać, gdy w życiu pojawią się nieprzewidziane problemy - choroba, utrata pracy czy nagły spadek dochodów. Jeśli raty kredytu lub leasingu są spłacane z opóźnieniem, instytucja finansowa może wysłać monit – czyli wezwanie do zapłaty. Warto wiedzieć, czym jest taki dokument, jakie skutki może wywołać i jak najlepiej na niego odpowiedzieć, aby uniknąć dalszych kosztów.
Czym jest monit?
Monit to inaczej oficjalne ponaglenie, które wierzyciel (bank, firma oferująca najem, firma leasingowa) wysyła do klientów zalegających ze spłatą należności. Pismo zawiera wezwanie do niezwłocznego uregulowania zadłużenia i przypomina o konsekwencjach czekających na niesolidnych dłużników. Czy istnieje określony wzór monitu?
Choć obowiązujące przepisy nie narzucają jednolitego wzoru monitu, dokument ten zazwyczaj posiada dość ustandaryzowaną formę. W treści wezwania do zapłaty zazwyczaj znajdują się następujące elementy:
- dane wierzyciela i dłużnika,
- przypomnienie o istnieniu nieuregulowanego zobowiązania,
- numer umowy (np. kredytowej, leasingowej, najmu) lub niezapłaconej faktury,
- wskazanie kwoty należności (bez naliczonych odsetek za opóźnienie),
- termin, do którego należność powinna zostać uregulowana,
- numer rachunku bankowego wierzyciela,
- informacje o możliwych konsekwencjach dalszego braku spłaty – takich jak naliczenie odsetek karnych, wpis do rejestru dłużników, wszczęcie procedury windykacyjnej, przedsądowe wezwanie do zapłaty lub skierowanie sprawy na drogę sądową.
Monit nie musi mieć formy pisemnej – może zostać przesłany także drogą elektroniczną lub w formie wiadomości SMS, o ile taka forma kontaktu została przewidziana w umowie.
Choć nie ma jednego obowiązującego wzoru, komunikaty te pełnią ważną funkcję - są sygnałem ostrzegawczym i ostatnią szansą na polubowne uregulowanie należności.
W jakim terminie wysyłany jest monit?
W przypadku krótkich opóźnień w spłacie zobowiązania – sięgających zazwyczaj od jednego do trzech dni po upływie terminu płatności – wierzyciel najczęściej przesyła krótką wiadomość przypominającą w formie SMS-a lub e-maila.
Jeżeli taki komunikat zostanie zignorowany, po upływie od kilku dni do trzech tygodni można spodziewać się kontaktu telefonicznego. Początkowo rozmowy mają łagodny, informacyjny charakter, jednak z czasem stają się bardziej stanowcze, a ich częstotliwość rośnie.
W przypadku dalszego braku płatności, po upływie około miesiąca od terminu zapłaty, dłużnik najprawdopodobniej otrzyma oficjalne pismo – zazwyczaj list polecony – zawierające już nie tylko przypomnienie, ale przedsądowe wezwanie do zapłaty.
Jeżeli również ten etap okaże się nieskuteczny, wierzyciel może zdecydować się na zastosowanie tzw. windykacji terenowej. Polega ona na osobistej wizycie przedstawiciela firmy windykacyjnej w miejscu zamieszkania dłużnika, której celem jest bezpośrednia próba odzyskania należności.
Warto zaznaczyć, że liczba oraz forma monitów zależy od polityki konkretnej instytucji. Niektórzy finansujący wysyłają wiele ponagleń, starając się załatwić sprawę polubownie, podczas gdy inni – jak choćby banki – ograniczają się do kilku prób kontaktu, po czym kierują sprawę bezpośrednio do egzekucji komorniczej.
Opłata za monit – czy finansujący ma prawo ją pobierać?
Obecnie obowiązujące przepisy nie przewidują jednolitych regulacji dotyczących wysokości opłat za monity, pozostawiając tę kwestię w gestii stron umowy. W praktyce oznacza to, że wierzyciel może obciążyć dłużnika kosztami wezwań do zapłaty, o ile odpowiedni zapis znalazł się w treści zawartej umowy lub regulaminie świadczenia usług. Dotyczy to zwłaszcza instytucji finansowych, które często zastrzegają możliwość naliczania opłat za monity wysyłane w formie pisemnej, e-mailowej czy SMS-owej.
Banki i niektóre firmy leasingowe wychodzą z założenia, że przygotowanie i wysłanie monitu generuje określone koszty. Wysokość opłaty zależy od rodzaju upomnienia – najtańsze są te w formie sms-a i e-maila, najdroższe – wizyty w domu dłużnika. Czy bank, firma najmu lub leasingowa może dowolnie ustalać koszt monitu?
Na szczęście, nie - opłaty te nie mogą być dowolnie zawyżane. Zgodnie z art. 385¹ Kodeksu cywilnego, postanowienia umowne rażąco naruszające interes konsumenta mogą zostać uznane za niedozwolone, a tym samym – niewiążące. W przypadku zbyt wygórowanych opłat za monity, konsument ma prawo zakwestionować ich zasadność przed sądem lub zwrócić się o interwencję do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK).
Podsumowując – opłata za monit może być naliczana, ale tylko wtedy, gdy:
- została wcześniej przewidziana w umowie lub regulaminie zaakceptowanym przez klienta,
- została jasno określona co do wysokości i rodzaju (np. za list, e-mail, telefon),
- jej wysokość odzwierciedla rzeczywiste koszty poniesione przez wierzyciela.
Warto wiedzieć
Uchwalone w ostatnich latach przepisy miały na celu ochronę interesów dłużników, dla których bardzo wysokie koszty monitu często stanowiły przysłowiowy gwóźdź do trumny. Warto bowiem przypomnieć, że jeszcze kilka lat niektóre pozabankowe firmy pożyczkowe specjalizujące się w udzielaniu chwilówek stosowały tego typu nieuczciwe praktyki. W efekcie list polecony od wierzyciela mógł kosztować nawet 200 zł, zaś wizyta terenowa – nawet ponad tysiąc złotych. Zdarzało się też, że opłaty za upomnienia dopisywane były do kwoty zadłużenia, od której pożyczkodawca naliczał odsetki. W efekcie dług rósł w błyskawicznym tempie, a dłużnik nie był w stanie go spłacić.
Pułapki w umowie - czy finansujący może obciążyć nas opłatą za nieodebrany monit telefoniczny?
W regulaminach niektórych instytucji finansowych może pojawić się zapis mówiący o „kosztach podjęcia czynności windykacyjnych”, a niekoniecznie o skutecznym nawiązaniu kontaktu. W takim ujęciu już sama próba połączenia może być podstawą do naliczenia opłaty.
Jeśli więc znajdziemy w umowie takie sformułowanie, KONIECZNIE poprośmy o jego sprecyzowanie. Dowiedzmy się:
- jakie działania są uznawane za „czynności windykacyjne” (np. monity, wezwania do zapłaty, wizyty terenowe),
- ile kosztują poszczególne czynności i jak będą rozliczane,
- w jakim momencie zostaną naliczone (np. od ilu dni opóźnienia).
Poprośmy również o załącznik z tabelą opłat lub regulaminem windykacyjnym.
Warto wiedzieć
Jeśli zapis dotyczący kosztów windykacyjnych budzi nasze wątpliwości, nie bójmy się negocjować jego treści. Mamy pełne prawo zaproponować ograniczenie kosztów do „rzeczywistych wydatków poniesionych na dochodzenie należności” lub np. do konkretnej kwoty maksymalnej miesięcznie, a nawet wnioskować o całkowite usunięcie takiego punktu z umowy.
Pułapka nr 2 - kiedy finansujący zleca wysłanie monitu firmie windykacyjnej
Niektóre instytucje finansowe zlecają windykację podmiotom zewnętrznym, te zaś wliczają koszt wysłanych monitów do kosztów obsługi zlecenia, dzięki czemu mogą dowolnie kształtować opłaty za upomnienia. W efekcie nadal zdarzają się sytuacje, w której dłużnik za list polecony musi zapłacić od 70 do 150 zł, a za windykację terenową od 200 do 500 zł.
Takie działania wciąż mają miejsce, choć są coraz częściej kwestionowane przez sądy i instytucje nadzorcze – w tym Rzecznika Finansowego oraz UOKiK. Zgodnie z obowiązującym prawem opłaty za czynności windykacyjne, w tym monity czy wizyty terenowe, muszą być uzasadnione, rzeczywiste i nie mogą mieć charakteru sankcyjnego (czyli nie mogą być formą kary za opóźnienie).
Jeśli firma leasingowa, bank lub podmiot oferujący najem korzysta z usług zewnętrznych firm windykacyjnych, nie ma prawa przerzucać na dłużnika dowolnych kosztów wynikających z takiej współpracy – zwłaszcza jeśli są one rażąco zawyżone. Koszty te muszą być:
- Transparentne – jasno określone w umowie.
- Uzasadnione ekonomicznie – odpowiadające rzeczywistym wydatkom poniesionym przez wierzyciela.
- Zgodne z zasadą ekwiwalentności świadczeń – nie mogą stanowić źródła dodatkowego zysku dla firmy.
Jeśli np. list polecony kosztuje w rzeczywistości kilka złotych, a dłużnik ma zapłacić 150 zł, można to skutecznie podważyć jako nadużycie prawa. Wielokrotnie potwierdzały to wyroki sądów, uznając takie zapisy za klauzule abuzywne (niedozwolone postanowienia umowne), które nie wiążą konsumenta.
Przykładowe opłaty za monity stosowane przez instytucje finansowe
Choć wiele banków i firm leasingowych całkowicie rezygnuje z opłat za monity, inne wciąż je stosują – i to w różnej wysokości. Poniżej prezentujemy orientacyjne koszty różnych rodzajów upomnień.
Forma upomnienia | Przykładowa opłata (zł) | Warto wiedzieć |
---|---|---|
SMS / e-mail przypominający | 0–10 zł | Często pierwszy monit jest bezpłatny. Opłaty naliczane są od drugiego. |
Telefoniczne wezwanie do zapłaty | 10–25 zł | W niektórych instytucjach może być naliczane nawet przy nieodebranym połączeniu (zależy od regulaminu). |
List zwykły | 15–30 zł | Najczęściej stosowany po kilkunastu dniach opóźnienia |
List polecony lub przedsądowy | 25–50 zł | Może zawierać dodatkowe ostrzeżenia o wszczęciu windykacji |
Windykacja terenowa | 100–300 zł | Stosowana w ostateczności – zależnie od polityki firmy |
Jak nie dać się zaskoczyć monitom – praktyczne wskazówki
Z monitami bywa różnie – czasem to tylko przypomnienie, innym razem początek większych kłopotów. Dlatego warto co nieco o nich wiedzieć, by nie wpaść w spiralę nieprzewidzianych kosztów.
Czytajmy umowy uważnie – najlepiej dwa razy. Zanim cokolwiek podpiszemy, przyjrzyjmy się szczególnie uważnie zapisom o „czynnościach windykacyjnych”. To właśnie tam mogą kryć się pułapki, które później odbiją się nam czkawką w postaci wysokich opłat.
Nie bójmy się pytać. Jeśli coś jest niejasne – dopytujmy. Mamy pełne prawo wiedzieć, co dokładnie oznaczają takie terminy jak „monit”, „wezwanie do zapłaty” czy „opłata za próbę kontaktu ”. Im więcej wiemy, tym trudniej nas zaskoczyć.
Negocjujmy, jeśli trzeba. Nie każda umowa to świętość – możemy zaproponować zmianę niekorzystnego zapisu albo poprosić o jego wykreślenie. Zwłaszcza gdy dotyczy on kosztów, które mogą pogrążyć nas finansowo.
Nie chowajmy głowy w piasek. Gdy przychodzi pierwszy monit – reagujmy. Nawet jeśli portfel świeci pustkami, warto zadzwonić i porozmawiać z wierzycielem. Pamiętajmy, że na etapie windykacji polubownej mamy dość niewielkie (ale jednak) pole manewru. W przypadku banków możemy skonsolidować nasze zadłużenie, poprosić o wakacje kredytowe lub wydłużenie terminu spłaty. Ta ostatnia opcja jest dostępna także w firmach leasingowych, które dodatkowo mogą nam zaproponować cesję pojazdu.
Zajrzyjmy za kulisy. Dobrze jest dowiedzieć się, kto tak naprawdę będzie nas windykował. Czy to sam bank lub firma leasingowa, czy może zewnętrzna kancelaria. Różnica jest spora – również w kosztach, które mogą z tego wyniknąć.
Nie dajmy się naciągnąć. Gdy za jeden monit każą nam zapłacić 150 zł, a za wizytę windykatora pół tysiąca, to powinna nam zapalić się czerwona lampka. Takie kwoty można i warto podważać – choćby zgłaszając sprawę do UOKiK.
Zbierajmy papiery. Zachowujmy wszystkie pisma, SMS-y i e-maile. W razie czego mogą się przydać jako dowód, że próbowaliśmy działać rozsądnie i uczciwie.