PIERWSZA JAZDA: Volkswagen Taigo 1.0 TSI 110 KM. Z ziemi brazylijskiej do Polski
Jeszcze jakiś czas temu na nowy model z terenowymi dodatkami reagowałem alergicznym krztuszeniem, ale dziś kompletnie mnie to nie rusza. Do wszystkiego można się przyzwyczaić i przejść do porządku dziennego. Czy polubić? Może… Tak czy inaczej na rynku pojawił się nowy gracz, a na imię mu Taigo. Volkswagen Taigo.

Nie jest to bynajmniej nowość, bowiem Volkswagen Taigo istnieje na brazylijskim rynku od przeszło dwóch lat pod nazwą Nivus. Europejska odmiana praktycznie niczym się nie różni, ale Volkswagen dostosował ofertę i wyposażenie do europejskiego, wybrednego klienta. Na tyle wybrednego, aby za przedstawiciela segmentu B+ zapłacić sporo powyżej 120 000 złotych z dodatkami. Mój egzemplarz kosztował jeszcze więcej, a do topowej wersji sporo mu brakuje. Gdzie sens i logika? Starałem się to odkryć podczas krótkiej przejażdżki po Warszawskich ulicach.
Jest coupe? Jest styl i splendor!
Zdążyłem się przyzwyczaić do niektórych pokrak… to znaczy SUV-ów z linią dachu a’la coupe. W pewnych wersjach wyposażenia (czyt. tych na bogato) podoba mi się między innymi Mercedes GLC Coupe (w wersji AMG chętnie bym przytulił), ale już GLE Coupe przypomina mi kucającego mastodonta. Jak dla mnie – za dużo. Więc może w drugą stronę? Małe Taigo?
Przyznam, że spoglądam na to auto z zaciekawieniem i nutką sympatii. Na pewno mnie nie odrzuca, a w odpowiedniej konfiguracji (tak, słowo klucz!), nawet mnie przyciąga. Widziałem egzemplarz w odmianie Style z zielonym lakierem i wnętrzem ze wstawkami w kolorze nadwozia i jasną tapicerką. Przepysznie to wygląda! W moim egzemplarzu trochę wiało nudą, szczególnie w środku, ale i tak trudno mi sprawiedliwie i z czystym sumieniem powiedzieć, że Taigo mi się nie podoba.

Teoretycznie alternatywą powinien być model T-Cross, w którym mamy już tradycyjną linię nadwozia, ale Taigo jest od niego zdecydowanie dłuższe, mimo zastosowania tej samej płyty podłogowej o identycznych parametrach. Taigo vel. Nivus ma jednak ostatnio bardzo modną, opadającą linię dachu, która mogłaby negatywnie wpłynąć na przestrzeń w środku, ale… tak nie jest! Nad głową jest sporo miejsca, bagażnik również zadowala pojemnością – 440/1222 litry – miejsca na szerokość i na nogi także nie brakuje. Jeszcze do niedawna modele z segmentu B były ciasne i mało kto rozważał ich zakup do celów rodzinnych, a teraz – czemu nie?!


Czym chata bogata!
Spory bagażnik, wystarczająco miejsca, niezły komfort, a materiały? No tu jest już na poziomie segmentu B, bowiem z tyłu jest twardo i surowo jak w Bieszczadach. Nawet podłokietnik na boczku drzwi nie ma choćby umilającej podróż pończochy. Z przodu jest niewiele lepiej, ale podłokietnik w drzwiach ma 2-3 milimetry budżetowej pianki. Poza tym jest po prostu w porządku i jeśli ktoś nie oczekuje od auta pluszowej miękkości i wykończenia premium, nie będzie miał żadnych zastrzeżeń.
Trudno mieć również zastrzeżenia do wyposażenia, bo ono jest przyzwoite nawet w bazowej odmianie Life. Co w niej znajdziemy?

- Reflektory LED Basic,
- Digital Cockpit - cyfrowy zestaw wskaźników z komputerem pokładowym,
- System radiowy Composition z kolorowym i wielofunkcyjnym ekranem dotykowym 6,5 cala,
- Asystenta utrzymania toru jazdy Lane Assist,
- 16-calowe obręcze ze stopu metali lekkich Belmopan,
- Kierownicę, dźwignię hamulca ręcznego i gałkę zmiany biegów obszyte skórą,
- Manualną klimatyzację itp.
Nie jest źle i już w tej odmianie mamy tzw. minimum socjalne. Do tego wystarczy dorzucić pakiet Komfort (automatyczna klimatyzacja dwustrefowa, podgrzewane fotele przednie, czujniki parkowania przód/tył) za 4220 złotych i mamy naprawdę przyjemne auto. Możemy jeszcze dorzucić pakiet Stylistyczny za 4030 złotych z 17-calowymi felgami, przyciemnianymi szybami i systemem radiowym Ready2Discover i czego chcieć więcej?

Volkswagen Taigo cena
Nie jest tanio, to fakt. Wspomniana wersja Life z silnikiem 1.0 TSI o mocy 95 KM i 5-biegową skrzynią manualną to koszt 89 690 złotych. Za tą samą odmianę wyposażenia, ale z silnikiem o mocy 110 KM i 6-biegowym manualem trzeba zapłacić już 93 290 złotych. Wspomniane dwa pakiety dodatków i „pęka stówka”. Jeśli komuś marzy się model z automatem, musi wyłożyć co najmniej 101 590 złotych. Jest także odmiana z silnikiem 1.5 TSI o mocy 150 KM i skrzynią DSG, która naprawdę daje sporo przyjemności z dynamicznej jazdy, ale tutaj trzeba wyłożyć co najmniej 120 390 złotych za wersję Style lub 122 390 złotych za R-Line. Do tego zabawa w konfiguratorze i zaznaczanie wszystkiego po kolei i mamy cenę 150 000 złotych. No przepraszam, ale za tyle mam Volkswagena T-Roc’a z silnikiem 2.0 TSI o mocy 190 KM, napędem na cztery koła i skrzynią DSG w wersji Style. Albo Golfa z silnikiem 1.5 eTSI Evo 150 KM z DSG i odmianie R-Line. I tak dalej, i tak dalej…
Podsumowanie
To straszne, co się stało z cenami oraz jak wiele można stracić, gdy ktoś zafiksuje się na jeden model lub segment. Wiadomo, że kupowanie topowo wyspecyfikowanego Taigo to szaleństwo, ale naprawdę chciałbym poznać motywację takiej osoby oraz argument, który przekonałby mnie, że to był lepszy wybór, niż dobrze wyposażony Golf czy Octavia. Taigo to naprawdę ciekawy model, ale powyżej 100-110 tys. złotych staje się trochę bezsensowny.