PIERWSZA JAZDA: Opel Grandland. Wreszcie krok w dobrym kierunku!
Nowy Opel Grandland to obiecująca propozycja Stelantisa

Przyznam, że od jakiegoś czasu z pewnym smutkiem obserwuję Opla, który ma coraz mniej argumentów w walce o rynkowe istnienie. Nie mówię oczywiście o dominacji, bo o tym na razie nie ma mowy i mówią o tym kiepskie wyniki sprzedaży, tylko o walce o utrzymanie się w pierwszej dziesiątce. Po dość kiepskiej Fronterze oczekiwania wobec Grandlanda były dość wysokie. Czy oplowska nowość spełni pokładane w niej nadzieje?
Nowy Opel Grandland ma w sobie to „coś”?

Metamorfoza Opla Grandlanda jest widoczna na pierwszy rzut oka. Wcześniej, nawet po liftingu, model ten nie wyróżniał się w tłumie kompaktowych SUV-ów, ustępując wizualnie swojemu kuzynowi – Peugeotowi 3008. Mówiąc mało dyplomatycznie – był nudny. Teraz, dzięki nowym światłom z charakterystyczną sygnaturą LED, podświetlanym elementom identyfikacji wizualnej (logo, grill) i przemyślanej konfiguracji, np. z miedziano-złotym lakierem i 20-calowymi felgami, Grandland prezentuje się znacznie atrakcyjniej, zwłaszcza po zmroku. Fakt, sylwetka jest być może nieco ociężała i mało finezyjna, ale na litość… wreszcie coś się w tej marce zaczęło dziać! Wypada to docenić.
W gamie Opla to Grandland, a nie Astra, wysuwa się na prowadzenie pod względem designu. Po premierze Astry nie działo się praktycznie nic, a debiut Frontery kilka tygodni temu niewiele zmienił.
Przejdź do prezentacji: Opel Frontera - wszystko co musisz o nim wiedzieć
Zaczynało wiać nudą. A teraz, poza estetyką, Grandland zyskał również na gabarytach, co czyni go jeszcze bardziej godnym uwagi przedstawicielem SUV-ów klasy niższej-średniej. W porównaniu do poprzednika jest dłuższy o 173 mm, wyższy o 19 mm i szerszy o 64 mm, co przekłada się na większą przestronność i bardziej dostojny wygląd. Mierzący 4650 mm długości, Grandland aspiruje do miana dużego, rodzinnego SUV-a, dorównując, a nawet przewyższając Toyotę RAV4 (4600 mm). To też trzeba docenić! W sumie można by go zaklasyfikować do segmentu C+, bo wyraźnie przerasta standardy klasy kompaktowej.
Opel z dumą zaprezentował także nowy grill 3D Vizor, światła z technologią Edge Light i innowacyjny system Intelli-Lux Pixel Matrix HD. Ten ostatni, składający się z ponad 50 000 indywidualnych elementów świetlnych, zapewnia oświetlenie w wysokiej rozdzielczości, precyzyjnie "wycinając" z pola widzenia inne pojazdy i minimalizując ryzyko oślepiania. Animacje powitalne i pożegnalne, wyświetlane na nawierzchni przed pojazdem, to dodatkowy atut, który do tej pory kojarzył się raczej z segmentem premium i modelami pokroju Mercedesa czy Audi. Choć testowane modele były przedprodukcyjne, system sprawował się imponująco – snop światła był precyzyjnie kontrolowany, a "oślepiające" sytuacje zdarzały się sporadycznie.
Ja wiem, że to za mało na rewolucję i nową jakość, ale po premierze Frontery nie miałem zbyt wielkich wymagań i w sumie spisałem już Opla na pożarcie nawet przez debiutujące chińskie marki, a tu mała niespodzianka i wyraźny ruch. Ja to doceniam.
We wnętrzu Grandlanda również sporo nowości!

I znów się doczepię do poprzednich modeli marki, które nie wnosiły niczego nowego do segmentu. Po wspominanej Astrze, która mimo prostoty i momentami nadmiaru twardego plastiku, jakoś wyglądała, nastała kilkuletnia era nijakości. Frontery już nie będę się czepiał. bo już wiadomo, jaki mam do niej stosunek. Ponownie, Grandland stanął na wysokości zadania, bo jego wnętrze to miła niespodzianka. Producent postawił na jakość materiałów, co jest szczególnie odczuwalne w miękkich panelach pokrywających górną część boczków drzwi. Takie rozwiązanie rzadko spotyka się w autach tej klasy, a nawet w wyższych segmentach. Naprawdę świetna jakość i niezwykle przyjemna w dotyku struktura.
Subtelne podświetlenie ambientowe buduje przyjemny nastrój, a liczne i pojemne schowki (łącznie aż 38 litrów – to pojemność sporego plecaka!) ułatwiają utrzymanie porządku. Opel od lat słynie z wygodnych foteli i to się nie zmieniło. W Grandlandzie, zwłaszcza w topowej wersji z opcjonalnymi fotelami AGR, komfort siedzenia jest na najwyższym poziomie. Docenią to zwłaszcza osoby spędzające dużo czasu za kierownicą i borykające się z problemami z plecami – siedzisko ma specjalne wycięcie na kość ogonową. Niestety nie miałem możliwości sprawdzić tych siedzisk na dłuższym dystansie, ale z niecierpliwością czekam na dłuższy test by zabrać Grandlanda na wielogodzinną przejażdżkę.
System multimedialny, choć intuicyjny i ergonomiczny, w testowanych wersjach przedprodukcyjnych nie był wolny od drobnych usterek. Zdarzały się przycięcia, błędy i samoczynne przełączanie aplikacji. Miejmy nadzieję, że w finalnej wersji oprogramowanie zostanie dopracowane, bo takie atrakcje w produkcyjnej wersji raczej nie przejdą i spotkają się ze sporym sprzeciwem. To już nie czasy, gdy można było przymykać na takie rzeczy oko. Szczególnie, że auta tanie nie są.

Pewne zastrzeżenia budzi również zbyt skomplikowana obsługa podgrzewania foteli i kierownicy, która wymaga zbyt wielu kliknięć w menu. Niestety wielu producentów komplikuje to, co było do tej pory proste i wygodne. Dziwna mania… Dużym plusem z kolei jest przestronność wnętrza, zwłaszcza w drugim rzędzie siedzeń. Pasażerowie mają do dyspozycji dużo miejsca na nogi i nad głowami, a niemal płaska podłoga ułatwia zajęcie wygodnej pozycji nawet trzem osobom. Szkoda jedynie, że Grandland nie oferuje tak zaawansowanego podłokietnika jak Renault Rafale – z uchwytami na tablety, dodatkowymi portami USB itp. Wtedy byłby ideał.

Bagażnik w wersji elektrycznej (testowanej przeze mnie) imponuje pojemnością – od 550 do 1645 litrów. Jest wyposażony w podwójną podłogę, a po złożeniu oparć kanapy tworzy równą powierzchnię. Funkcjonalność bagażnika jest bez zarzutu, choć jak mam się już czepiać (a robię to od początku), to chciałoby się ergonomii znanej z modeli Skody. Dla mnie to wyznacznik wygody jeśli chodzi o wykończenie bagażnika. Inni producenci powinni się uczyć od czeskiej marki.
Pod maską tylko odświeżenie, a potrzebna jest rewolucja…

Oferta silnikowa Opla Grandlanda została odkurzona i odrobinę odświeżona, ale moim zdaniem tutaj potrzebna jest rewolucja. Panowie z koncernu Stellantis kurczowo trzymają się silników 1.2, które nawet po gruntownych zmianach, nie mają zbyt dobrej opinie. Nie oszukujmy się, wybór silnika 1.2 Hybrid o mocy 136 KM do Opla Grandlanda może budzić wątpliwości. O ile w mniejszych autach, takich jak Opel Astra w wersji hatchback, ten silnik sprawdza się całkiem dobrze, o tyle w większym i cięższym SUV-ie, jakim jest bez wątpienia Grandland (szczególnie też, gdy wyraźnie urósł), może okazać się niewystarczający. Nawet w Astrze w wersji z nadwoziem kombi miałem problem z dynamiką, gdy podróżowałem z kompletem pasażerów i bagażem, a co dopiero w większym i pojemniejszym Grandlandzie.
Tutaj też problem pojawia się zwłaszcza wtedy, gdy auto jest załadowane pasażerami i bagażem. Podczas jazd testowych na pokładzie były dwie osoby i niewielki bagaż, a problem był momentami odczuwalny. Wówczas dynamika spada, wyprzedzanie staje się uciążliwe, a spalanie rośnie w zastraszającym tempie. Jeśli więc planujesz częste podróże z rodziną i pełnym bagażnikiem, warto rozważyć mocniejszy silnik lub wersję elektryczną czy hybrydową.

Zastanawiający jest również fakt, że Grandland nie jest wyposażony w relingi dachowe nawet w opcji. To ogranicza możliwości przewożenia dodatkowego bagażu, na przykład na rower czy narty. Czyżby producent wyczuł, że w wersji z silnikiem 1.2 Hybrid byłoby to zbyt ryzykowne?
Podczas testów miałem okazję jeździć wersją elektryczną Grandlanda z baterią o pojemności 82,2 kWh i silnikiem o mocy 213 KM. Moje wrażenia są pozytywne, choć nie pozbawione pewnych zastrzeżeń. Dynamika jest dobra, ale bez charakterystycznego dla aut elektrycznych "kopnięcia". Auto sprawnie przyspiesza, ale nie wciska w fotel. Zużycie energii kształtuje się na przeciętnym poziomie – w trakcie testu osiągnąłem średnio około 20 kWh/100 km w cyklu mieszanym. W komputerze pokładowym znalazłem informację o średnim zużyciu 22,5 kWh/100 km na dystansie ponad 1200 km.
Grandland w wersji elektrycznej oferuje trzy tryby jazdy: Eco, Normal i Sport. W trybie Eco moc silnika jest ograniczona do około 160 KM, co pozwala na oszczędniejszą jazdę. Pełną moc 213 KM można uzyskać w trybie Sport. Prowadzenie jest pewne i stabilne, ale przy dynamicznym pokonywaniu zakrętów Grandland ma tendencję do podsterowności. Jest to zrozumiałe, biorąc pod uwagę sporą masę auta – ponad 2,1 tony. Dla porównania, wersja z silnikiem benzynowym 1.2 Hybrid waży 1600 kg. Oprócz testowanej przeze mnie wersji elektrycznej i silnika benzynowego 1.2 Turbo, Opel Grandland jest dostępny również z hybrydowym napędem plug-in 1.6 Hybrid o mocy 194 KM. W przyszłości gama silników elektrycznych ma zostać rozszerzona o wersję z większą baterią.
Widzicie jeszcze jeden problem? Ja tak i tyczy się on praktycznie wszystkich modeli w gamie. Chodzi o brak półśrodka pomiędzy słabym dla większych aut silnikiem 1.2 Hybrid 136 KM a podstawową hybrydą plug-in na bazie jednostki 1.6. Nie dość, że skok mocy jest nieco za duży, to na dodatek dopłata do hybrydy plug-in zbyt wysoka. Jeśli ktoś rozważa silnik bazowy 1.2 Hybrid 136 KM, ale wolałby nieco więcej mocy, chętnie wybrałby silnik 1.6 Hybrid (nie plug-in, tylko np. MHEV) o mocy np. 160 KM. Wtedy dopłata byłaby akceptowalna, a nie każdy potrzebuje plug-in’a. Niestety takiej jednostki nie ma w ofercie Stellantis, a więc potencjalny klient, który chce silnik o mocy ok. 150-160 KM idzie do konkurencji. Kurtyna!
A jak kształtują się ceny nowego Grandlanda?
Nowy Opel Grandland oferuje szeroki wybór jednostek napędowych, zaspokajając różne (ale nie wszystkie) potrzeby i preferencje. Ceny zaczynają się od akceptowalnego poziomu, ale szybko rosną wraz z wyborem mocniejszych silników i bogatszych wersji wyposażenia. Jeśli ktoś celuje w chińskie odpowiedniki, alternatywą może być tylko bazowy Grandland.
Oszczędni kierowcy mogą wybrać wspominaną już hybrydę 48V (1.2 Hybrid 136 KM) dostępną od 144 900 zł. Dla tych, którzy oczekują lepszych osiągów i możliwości jazdy w trybie elektrycznym, przeznaczona jest hybryda plug-in (1.6 Hybrid 194 KM) w cenie od 187 400 zł. Jak widać skok w postaci aż 42 500 złotych daje do myślenia. Zwolennicy ekologicznych rozwiązań mogą zdecydować się na w pełni elektrycznego Grandlanda Electric. Wersja z akumulatorem 73 kWh oferuje zasięg do 523 km i kosztuje od 198 900 zł, a bogatsza wersja GS z akumulatorem 82 kWh zapewnia zasięg do 582 km, ale jej cena wzrasta do 218 900 zł. W 2025 roku do gamy dołączy Grandland Electric z akumulatorem 97 kWh i zasięgiem około 700 km, ale wtedy cena może być już naprawdę zaporowa.
Konfigurując hybrydę plug-in w wersji GS z dodatkowymi opcjami, łatwo osiągnąć cenę 230 000 zł. Widać więc jasno, że choć cena bazowa Grandlanda jest atrakcyjna, to wybór bogatszych wersji i dodatkowego wyposażenia znacząco podnosi koszt zakupu i stawia pod sporym znakiem zapytania opłacalność takiej inwestycji. W podobnej kwocie znajdziemy już większe i ciekawsze modele tj. Kia Sorento, Hyundai Santa Fe, Mazdę CX-60 czy nawet Volvo XC60. Jeśli zrezygnujemy z hybrydy plug-in, wybór jest jeszcze szerszy.
Obiecująca propozycja, ale niedopracowana oferta
Nowy Opel Grandland robi dobre wrażenie. Choć nie jest pozbawiony wad, głównie w zakresie dostępnych silników i cen, to stanowi znaczący krok naprzód w porównaniu do poprzednika. Widać, że konstruktorzy dołożyli starań, aby stworzyć samochód nowoczesny, wyróżniający się i oferujący ciekawe rozwiązania. Niestety, gama silników pozostawia wiele do życzenia. Trzy wersje elektryczne nie zaspokajają potrzeb wszystkich klientów, a pomiędzy bazową hybrydą MHEV a drogą wersją plug-in brakuje rozsądnej alternatywy. Idealnym rozwiązaniem byłaby wersja 1.6 MHEV o mocy około 160-170 KM, która jest popularna u konkurencji. Pozostaje mieć nadzieję, że Stellantis wkrótce zauważy tę lukę w ofercie i poszerzy gamę silników o bardziej zrównoważoną propozycję. Oby nie było za późno, bo konkurencja, nawet do tej pory potencjalnie niegroźna, zaczyna dystansować markę z Russelsheim.