PIERWSZA JAZDA: Ford BlueCruise, czyli pierwszy krok w stronę autonomiczności?
Ford BlueCruise to zaawansowana technologia półautomatycznej jazdy na poziomie 2+, dostępna w Mustangu Mach-e i starszych modelach z pakietem technology i Technology plus. Sprawdziliśmy, jak sprawdza się na drodze.

Do tej pory aktywny tempomat stał się niemal standardowym wyposażeniem większości modeli z segmentu D, a i w niższych segmentach znajdziemy ten dodatek jako wyposażenie opcjonalne. Ford postanowił pójść o krok dalej i zbliżył się do jazdy autonomicznej (poziom 2+) udostępniając funkcję BlueCruise. Miałem okazję ją sprawdzić na drodze. Co to takiego i jak działa w praktyce?
Czym w ogóle jest Ford BlueCruise?
Ford BlueCruise to zaawansowana technologia półautonomicznej jazdy (poziom 2+), która pozwala na poruszanie się bez użycia rąk i nóg na wyznaczonych odcinkach autostrad, zwanych „Blue Zone”. System ten został wprowadzony w modelu Mustang Mach-E. Odpowiadając na najczęstsze pytania – funkcja ta jest obecnie dostępna tylko w Mustangu Mach-E. Nie znajdziemy jej w nowym Fordzie Explorerze, a data wprowadzenia do innych modeli nie jest jeszcze znana. Podczas krótkiej prezentacji poinformowano, że planowane jest wdrożenie BlueCruise do innych pojazdów Forda w kolejnych generacjach lub po liftingu, jednak nie podano szczegółów dotyczących konkretnych modeli ani terminu wprowadzenia tej technologii.

Warto podkreślić, że Ford BlueCruise to pierwsza tego typu technologia oficjalnie zatwierdzona przez Unię Europejską w 15 krajach, obejmująca ponad 133 000 kilometrów autostrad, w tym wybrane odcinki w Polsce. Choć na innych kontynentach funkcjonują podobne lub nawet bardziej zaawansowane systemy, Europa również zaczyna wdrażać tę technologię. Nowe odcinki autostrad będą stopniowo dodawane do listy „Blue Zone”, jednak tempo rozwoju tej sieci nie jest jeszcze jasno określone. Wiadomo natomiast, że wkrótce do systemu zostaną wprowadzone nowe funkcje – o tym opowiemy nieco później.
BlueCruise – na jakiej zasadzie działa ta funkcja?
Funkcja BlueCruise jest dostępna i homologowana we wszystkich nowych modelach Mustanga Mach-E od roku modelowego 2023.75. Co z posiadaczami starszych roczników? Na szczęście nie zostaną pominięci – właściciele wcześniejszych modeli wyposażonych w pakiety Technology lub Technology Plus otrzymają zdalną aktualizację oprogramowania, która aktywuje tę funkcję, bez konieczności wizyty w serwisie.
Jeśli chodzi o działanie BlueCruise, system opiera się na adaptacyjnym tempomacie, który automatycznie dostosowuje prędkość do obowiązujących przepisów. Działa on jednak do prędkości około 130 km/h (dokładnie 134 km/h licznikowych), co stanowi pewne ograniczenie w porównaniu z polskim limitem autostradowym wynoszącym 140 km/h. Oprócz tego, pojazd samodzielnie utrzymuje bezpieczną odległość od poprzedzającego pojazdu, aż do całkowitego zatrzymania – tego typu funkcja obecna już w wielu nowoczesnych samochodach z adaptacyjnym tempomatem.
Nowością w BlueCruise jest możliwość prowadzenia pojazdu bez użycia rąk i nóg na wyznaczonych odcinkach autostrad w strefach „Blue Zone”. Choć inne auta z aktywnym asystentem pasa ruchu teoretycznie oferują podobną funkcję, wymagają trzymania rąk na kierownicy. I to jest właśnie ta największa różnica i tzw. „game changer”. Jeśli kierowca zdejmie ręce, system upomni go, a po chwili uruchomi alarmy, wibrowanie kierownicy czy nagłe hamowanie. W Mustangu Mach-E z funkcją BlueCruise kierowca może zdjąć ręce z kierownicy bez późniejszego upominania, o ile spełnione są pewne warunki.
Podstawowym wymogiem jest skupienie wzroku na drodze. System monitoruje to za pomocą kamer zamontowanych za kierownicą, które śledzą wzrok kierowcy, nawet jeśli ten nosi okulary przeciwsłoneczne. Jeśli system wykryje brak skupienia (np. zasłonięcie kamer lub patrzenie w inną stronę), na ekranie pojawi się ostrzeżenie. Jeśli kierowca nadal nie będzie patrzył na drogę, włączy się alarm dźwiękowy, a układ hamulcowy zacznie szarpać. W ostateczności samochód zwolni, zjedzie na prawą stronę i zatrzyma się, uruchamiając światła awaryjne i wzywając pomoc. Tego rodzaju procedura jest stosowana przez wielu producentów w pojazdach z adaptacyjnym tempomatem.
Aby BlueCruise działał, muszą być spełnione dodatkowe warunki. Pas ruchu na autostradzie musi być dobrze oznakowany, a pomiędzy jezdniami powinna znajdować się fizyczna bariera. Ważne są także warunki atmosferyczne – mgła, intensywny deszcz, śnieg czy zabrudzona nawierzchnia mogą zakłócić pracę kamer i czujników. System sam decyduje, czy funkcja BlueCruise może zostać aktywowana. Jeśli warunki będą odpowiednie, po włączeniu tempomatu na ekranie pojawia się niebieskie podświetlenie i odpowiedni komunikat, co oznacza, że można zdjąć ręce z kierownicy. Tyle teorii, ale jak jest w praktyce?
Ford BlueCruise. Patrz, bez trzymanki!

Powiem wprost – funkcja BlueCruise jest teoretycznie bardzo wygodna i mam nadzieję, że będzie dalej rozwijana (takie obietnice już są). „Teoretycznie”, ponieważ system działa tylko na autostradach, których wciąż mamy stosunkowo niewiele, a jazda po nich nie zawsze jest tak komfortowa, jakbyśmy chcieli. Częste wyprzedzanie się ciężarówek, kierowcy z nadmiernym pośpiechem migający światłami drogowymi i ci, którzy uwielbiają jazdę „na zderzaku”, to częste przeszkody. Jednak patrząc w przyszłość, jeśli system zostanie dopracowany, długie trasy mogą stać się o wiele bardziej relaksujące. Ale do rzeczy.
Podczas naszego testu pokonaliśmy kilkadziesiąt kilometrów Mustangiem Mach-E, a system faktycznie sprawiał wrażenie bardzo stabilnego. Samochód pewnie trzymał się na swoim pasie, bez niepotrzebnego „kołysania”. Gdy warunki na drodze były odpowiednie, system się aktywował, a my mogliśmy niemal poczuć się jak pasażerowie. Pojazd zwalniał za wolniejszymi samochodami i przyspieszał, gdy droga była wolna – podobnie jak w przypadku innych marek z zaawansowanymi tempomatami adaptacyjnymi. Różnica polega na tym, że BlueCruise nie wymaga, by kierowca stale trzymał ręce na kierownicy. Dla osób ceniących spokojną jazdę i regularnie podróżujących autostradami, to rozwiązanie będzie idealnym dodatkiem. Ale nie zawsze jest tak różowo.
Problemy pojawiają się, gdy na autostradzie jest duży ruch i konieczne jest częste wyprzedzanie. Obecnie BlueCruise nie potrafi samodzielnie wyprzedzać – w przeciwieństwie do systemów Mercedesa czy BMW, które mają funkcje wspomagania tego manewru. W Mercedesie wystarczy dotknięcie manetki kierunkowskazu, a auto samo zmienia pas, o ile warunki na to pozwalają. W BMW potwierdzenie manewru może polegać na spojrzeniu w lusterko. W Fordzie, nawet gdy lewy pas jest całkowicie pusty, naciśnięcie manetki kierunkowskazu nie powoduje żadnej reakcji. To szkoda, ponieważ system ogólnie działa dobrze, ale przy ręcznym wyprzedzaniu dezaktywuje się i trzeba chwilę poczekać, aż ponownie „złapie” linie i się aktywuje.
Dobrą wiadomością jest to, że już wkrótce BlueCruise ma zostać rozbudowany o funkcje takie jak automatyczne wyprzedzanie, zmiana pasa oraz jazda z przyczepą, co pokazuje duży potencjał tego rozwiązania.
Czy to w ogóle ma sens?
Nie jestem do końca przekonany do idei autonomicznych samochodów, ponieważ dopóki na drogach będą nieprzewidywalni kierowcy, nawet najbardziej zaawansowany algorytm nie będzie w stanie w pełni wyeliminować potencjalnych zagrożeń. Niemniej jednak, jazda z tak zaawansowanym tempomatem adaptacyjnym, który pozwala na prowadzenie bez konieczności trzymania rąk na kierownicy, to zdecydowany krok naprzód w kwestii komfortu. Z niecierpliwością czekam na moment, gdy system zostanie rozszerzony o funkcje wspomagania zmiany pasa i wyprzedzania. Wtedy naprawdę trudno będzie się do czegokolwiek przyczepić – no, może poza faktem, że to usługa płatna i wymaga subskrypcji. Ale cóż, nic nie jest za darmo.