TEST: Volkswagen California 2.0 TDI DSG Ocean - w klimacie lata
Z czym kojarzy się lato? Z pewnością z kabrioletem, wakacjami i podróżami. Do tej listy warto dodać kampera, którego od lat uosabia Volkswagen California. Czy w najnowszej odsłonie nadal trzyma wysoki poziom?

Z testu dowiesz się o:
Wielu z nas już w dzieciństwie marzyło o wyprawie kamperem. Te mobilne domy od lat mają swoje stałe miejsce w popkulturze, a prawdziwą legendą wśród nich pozostaje Volkswagen California. Najnowsza odsłona niemieckiego kampervana, zaprezentowana wiosną 2024 roku, to całkowicie nowy projekt. Oparto go na platformie MQB znanej z Multivana i modeli osobowych, takich jak Golf, co znacząco poprawiło wrażenia z prowadzenia. Producent zaznacza też, że zadbał o wyższy komfort użytkowania w roli kampera. Postanowiłem odwiedzić kilka malowniczych miejsc w Polsce, by sprawdzić te deklaracje. W wielu aspektach nowa California faktycznie przewyższa swojego poprzednika.
Volkswagen California 2025 – parametry techniczne
Zacznijmy od kilku faktów. Najnowsza California powstała na bazie wydłużonej wersji Multivana L2, mierzy 5,17 m długości, a rozstaw osi wynosi 3,12 m. Dzięki wysokości nadwozia równej 1,97 m bez problemu wjedzie na większość parkingów podziemnych. W porównaniu do poprzedniej generacji jest niemal o 20 cm dłuższa i ma o 12 cm większy rozstaw osi, a przy tym jest o niespełna 2 cm niższa. Auto może holować przyczepę o masie do 2 ton, a jego maksymalna ładowność to 478 kg.
Rozpoznasz ją po szczegółach
Z zewnątrz nowa California niemal nie różni się od Multivana. Wyróżniają ją głównie emblematy California na przednich błotnikach, charakterystyczny dach z rozkładanym namiotem, roleta po prawej stronie skrywająca markizę, naklejka OCEAN na tylnych błotnikach oraz napis California na klapie bagażnika. Reszta to dobrze znany od 2021 roku Multivan – przedni pas z reflektorami Matrix LED w topowej wersji Ocean, połączonymi świetlną listwą, dużymi wlotami powietrza w zderzaku, mocno pochyloną, wysuniętą szybą czołową i obszernymi przeszkleniami. Testowany egzemplarz wyposażono w eleganckie, 18-calowe felgi aluminiowe Toshima w odcieniu antracytowym (6540 zł) z wielosezonowymi oponami 235/50 (1370 zł). Szkoda jedynie, że nie miał dwukolorowego lakieru, który w mojej opinii jest obowiązkowym wyborem dla tego modelu – zamiast tego otrzymałem dość ponury granatowy metalik Starlight (4950 zł).

Kokpit prosto z Multivana. To oznacza niemal same korzyści
Wnętrze nowej Californii to w zasadzie kopia kokpitu z Multivana. Znajdziemy tu solidnie wykonany, przejrzysty układ z 10,25-calowym cyfrowym zestawem wskaźników oraz centralnym, 10-calowym ekranem systemu infotainment z opcjonalną nawigacją Discover Pro (5480 zł), funkcją Streaming&Internet, bezprzewodowym Apple CarPlay i Android Auto. Przewidziano sporo schowków – podwójny przed pasażerem, dodatkowy pod szybą oraz w centralnej części deski rozdzielczej, gdzie umieszczono również dwa porty USB-C, indukcyjną ładowarkę (1230 zł) i uchwyty na napoje. W drzwiach znalazły się pojemne półki i kieszenie.
Dominują co prawda twarde plastiki, ale są one dobrze spasowane i sprawiają solidne wrażenie. Przed pasażerem zamontowano listwę imitującą aluminium (kryje ona schowek), a podłokietniki na drzwiach są miękkie, choć nieco zbyt wysoko umieszczone. Obsługa systemu multimedialnego jest intuicyjna – ekran reaguje szybko, a menu jest logicznie rozmieszczone. Łączność z telefonem działa bezproblemowo, jednak brakuje podświetlenia suwaków do regulacji głośności i temperatury, które znajdziemy choćby w poliftingowym Golfie. Minusem jest też konieczność bardzo precyzyjnego ułożenia smartfona na półce, aby ładowarka indukcyjna rozpoczęła ładowanie. Na plus – fizyczne przyciski na kierownicy, wygodna obsługa komputera pokładowego i czytelny wyświetlacz head-up prezentujący dane bezpośrednio na szybie (6010 zł).

Nowa California to również zmiany i udogodnienia zwiększające funkcjonalność
Jak wcześniejsze dane techniczne przekładają się na codzienne korzystanie z nowej Californii? Najbardziej zauważalną nowością są przesuwne drzwi po obu stronach pojazdu (wcześniej była tylko jedna para), co po ich otwarciu daje większe poczucie przestrzeni i ułatwia dostęp do wnętrza. Kolejna zmiana to dwa osobne, regulowane i wyjmowane fotele w drugim rzędzie, zastępujące dotychczasową kanapę – rozwiązanie znane już z Multivana. Przednie siedzenia można obrócić tyłem do kierunku jazdy, tworząc przyjemną strefę wypoczynkową. Po uniesieniu elektrohydraulicznie sterowanego namiotu dachowego (3410 zł) i podniesieniu jego podstawy zyskujemy naprawdę sporo dodatkowej przestrzeni. Wersja Ocean oferuje obszerne, komfortowe fotele z podgrzewaniem, regulowanymi zagłówkami i tapicerką z mikrofibry ArtVelours (5980 zł). Wnętrze uzupełnia stylowa podłoga imitująca drewno (2000 zł).

Od wersji Beach Tour wszystkie nowe Californiie otrzymały całkowicie nową jednostkę sterującą funkcjami kampera, zamontowaną w słupku C po stronie pasażera. Z jej poziomu można monitorować i kontrolować wszystkie systemy, a dodatkowo obsługa jest możliwa przez aplikację w systemie infotainment lub na smartfonie (California on Tour). Ciekawostką jest możliwość wyłączenia całego oświetlenia LED w kabinie poprzez szybkie, podwójne dotknięcie dowolnego przełącznika światła. Rozwiązanie to jest bardzo praktyczne – podobne miał już model Grand California. W całym wnętrzu znajdziemy liczne porty USB-C o mocy 45 W, a po obu stronach zabudowy kuchennej umieszczono gniazda 230 V. W wersji Ocean zbiornik świeżej wody mieści 33 litry, a zbiornik na tzw. szarą wodę – około 20 litrów.
Kompaktowe wymiary nowej Californii to także pewne ustępstwa
Niestety "osobowa" baza nowej Californii wymusiła kompromisy. Choć na pierwszy rzut oka schowków i szafek wydaje się sporo, jest ich mniej niż w poprzedniku, a do tego mają mniejszą pojemność. Zamiast jednej dużej półki pod kanapą są teraz dwie osobne szuflady, a kuchnia została przeprojektowana i zmniejszona – lodówka jest mniejsza, a kuchenka ma tylko jeden palnik. Auto zaprojektowano z myślą o czterech osobach, jednak przy dłuższym wyjeździe w pełnym składzie może zabraknąć miejsca na bagaże. Dolne łóżko, o wymiarach 1980x1060 mm, jest wygodne i pomieści dwie dorosłe osoby, ale jego rozłożenie jest mniej wygodne niż wcześniej – trzeba położyć oba fotele na płasko, wyjąć zagłówki i wykonać kilka dodatkowych manewrów. Brakuje też wbudowanego stołu we wnętrzu, choć jest przynajmniej składany blat kuchenny.

Dostanie się na górne łóżko wymaga odrobiny gimnastyki – trzeba stanąć na siedzeniach przednich foteli i podciągnąć się. Sama górna przestrzeń jest jednak przestronna, z łóżkiem 2054x1137 mm, LED-owym oświetleniem, dwoma bocznymi oknami wentylacyjnymi, otwieranym oknem frontowym oraz portem USB-C i gniazdkiem 12 V. Rozkładanie i składanie dachu również nie jest w pełni bezproblemowe – przednią ścianę trzeba ręcznie układać w "harmonijkę" i dociskać pod plastikową osłonę. Obawiam się, że to rozwiązanie może być nietrwałe, tym bardziej że w testowanym egzemplarzu, mimo przebiegu niespełna 30 tys. km, widoczne były już pierwsze ślady zużycia.
Krzesełka, stolik i markiza – obowiązkowe elementy kampera
W Californii nie może zabraknąć zestawu turystycznego, czyli krzesełek i stolika, i tak też było w testowanym egzemplarzu. Składane krzesła umieszczono w specjalnym pokrowcu w klapie bagażnika – co wyklucza jej elektryczne sterowanie i sprawia, że jest dość ciężka. Stolik ukryto w sprytnie zaprojektowanych szynach pod dolnym łóżkiem, a pod nim znalazło się miejsce na bagaż – wystarczające dla dwóch osób, lecz dość ciasne dla czterech. Na wyposażeniu znalazł się także elektrycznie wysuwany hak holowniczy z asystentem jazdy z przyczepą, kamerą cofania i systemem parkowania z czujnikami z przodu i z tyłu (3250 zł). Jedna z szuflad mieści niewielką butlę gazową zasilającą kuchenkę, a druga – przyłącze do słuchawki prysznicowej. W różnych schowkach i organizerach umieszczono praktyczne zasłony na wszystkie okna, w tym na przednią szybę (mocowaną do lusterka wstecznego), a także moskitiery. Wersja Ocean oferuje też uchylne szyby w drzwiach przesuwnych z elektrycznym domykaniem.

Kompaktowe wymiary Multivana wymusiły maksymalne zagospodarowanie przestrzeni – dotyczy to również markizy. Korbę do jej obsługi schowano pod plastikową osłoną, do której dostęp możliwy jest tylko po otwarciu specjalnym kluczem. Samo rozkładanie przebiega sprawnie, choć w pojedynkę może być nieco kłopotliwe z powodu konieczności regulacji długości stelaża – w przeciwnym razie można uszkodzić konstrukcję lub wysunąć markizę jedynie na 0,5 m bez rozstawienia nóg podporowych. Czego zabrakło? Porządnego oświetlenia zewnętrznego – o ile wnętrze jest świetnie doświetlone, to na zewnątrz światła jest już zdecydowanie mniej.
Volkswagen California 2025 Ocean – wyposażenie
Najbogatsza wersja Ocean oferuje naprawdę obfite wyposażenie. W standardzie znajdziemy m.in. dwa dodatkowe akumulatory LiFePo (2×40 Ah), ogrzewanie postojowe, podgrzewane przednie siedzenia, reflektory IQ Matrix LED, bezprzewodowy App-Connect, cyfrowe zegary, maty termiczne do zaciemniania przednich szyb, rolety w części pasażerskiej, obrotowe fotele z przodu, dywaniki w przedniej części kabiny, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, tylne światła LED oraz 3-strefową automatyczną klimatyzację. Lista opcji obejmuje m.in. aktywny tempomat z funkcją Travel Assist i asystentem pasa ruchu (5720 zł), adaptacyjne zawieszenie DCC (6550 zł), alarm antywłamaniowy (1760 zł), podgrzewaną kierownicę z łopatkami (770 zł) oraz podgrzewaną przednią szybę (1230 zł).

Volkswagen California 2025 2.0 TDI DSG – osiągi i zużycie paliwa
Pod maską testowanej wersji pracował najlepszy dostępny silnik – 2-litrowy diesel o mocy 150 KM i momencie obrotowym 360 Nm. Współpracuje on z 7-biegową przekładnią DSG i napędem na przednią oś. Jednostka cechuje się wysoką kulturą pracy, dobrą elastycznością i w pełni wystarczającymi osiągami do napędzania ważącej prawie 2,4 t Californii. Prędkość maksymalna wynosi 188 km/h. Skrzynia DSG działa płynnie i precyzyjnie, choć czasem reaguje z lekkim opóźnieniem – nie jest to jednak uciążliwe przy spokojnym stylu jazdy, do którego ten kamper wręcz zachęca. Muszę też pochwalić bardzo dobre wyciszenie wnętrza.
Producent podaje średnie spalanie na poziomie 6,9 l/100 km, lecz w moim teście, po przejechaniu ponad 1000 km w cyklu mieszanym, uzyskałem wynik 6,6 l/100 km. Przy spokojnej jeździe łatwo zejść do ok. 5,5 l/100 km, a na autostradzie trzeba liczyć się z zużyciem w granicach 7–7,5 l/100 km. Oznacza to, że na jednym baku można pokonać blisko 1000 km – rezultat naprawdę imponujący.
Prowadzenie niemal jak w aucie osobowym, choć fizyki nie da się pokonać
Zastosowanie platformy z Multivana wyraźnie poprawiło właściwości jezdne. Nowa California prowadzi się zdecydowanie pewniej niż poprzednik bazujący na dostawczym Transporterze – adaptacyjne zawieszenie DCC skutecznie tłumi nierówności, a jednocześnie stabilizuje nadwozie, a układ kierowniczy jest całkiem precyzyjny. Hamulce również działają bez zarzutu. W zakrętach czuć jednak sporą masę własną pojazdu – tego ograniczenia nie da się wyeliminować. W trasie dużym atutem okazał się system Travel Assist, umożliwiający częściowo autonomiczną jazdę, oraz sprawny asystent utrzymania pasa ruchu. Wygodne fotele zapewniają komfort nawet po wielu godzinach za kierownicą.

Volkswagen California 2025 2.0 TDI DSG Ocean – cena i gwarancja
Kampery nazywa się mobilnymi domami nie tylko ze względu na ich funkcjonalność – potwierdza to również cennik nowej Californii. Wersja bazowa Beach startuje od 243 130 zł netto, natomiast topowa Ocean od 320 200 zł netto. Testowany egzemplarz, z uwzględnieniem opcji, kosztował 352 200 zł netto, czyli 433 207 zł brutto – kwota, za którą można już kupić całkiem przyzwoite mieszkanie. Mobilność jednak sporo kosztuje. Na plus – Volkswagen oferuje 5-letnią gwarancję.
Volkswagen California 2025 vs Ford Transit Custom Nugget 2025
Interesującą propozycją jest również najnowszy Ford Transit Custom Nugget. W wersji Titanium z 2-litrowym dieslem, napędem na przód i 8-biegową automatyczną skrzynią kosztuje od 279 695 zł netto za wariant L1 lub 281 695 zł netto za odmianę L2. Model ten nie jest oferowany z innymi silnikami niż 2.0 diesel o mocy 170 KM, ale za to można zamówić go z napędem na obie osie – w Californii dostępny jedynie w wersji PHEV.
Volkswagen California 2025 vs Mercedes Klasa V Marco Polo 2025
Alternatywą może być Mercedes Klasa V Marco Polo. W wersji 220 d Horizon z 2-litrowym dieslem o mocy 163 KM, napędem na tylną oś i 9-biegową automatyczną skrzynią startuje od 325 928 zł brutto. W konfiguracji porównywalnej do Californii jego cena sięga 389 033 zł. Mercedes ma podobne wymiary co Volkswagen, oferuje szerszy zakres opcji poprawiających komfort i mocniejsze jednostki wysokoprężne, ale w przeciwieństwie do Californii nie jest dostępny w wariancie hybrydowym plug-in.
Volkswagen California 2025 vs Volkswagen Grand California 2025
Za 318 000 zł netto można już kupić znacznie większą Grand Californię opartą na modelu Crafter, która oferuje własną łazienkę, więcej schowków i znacznie większą przestrzeń mieszkalną. Jednak w konfiguracji zbliżonej do testowanej Californii cena rośnie do 364 100 zł netto (447 883 zł brutto). Trzeba przy tym pamiętać, że Grand California, ze względu na swoje rozmiary, nie jest autem dla każdego – nie wjedzie też na większość parkingów podziemnych.
Jak wypadł Volkswagen Grand California w teście: VW Grand California test na Superauto.pl
Podsumowanie
Nowy Volkswagen California, podobnie jak Multivan, znacznie zbliżył się charakterem do aut osobowych – prowadzi się przyjemniej, oferuje nowoczesne udogodnienia, takie jak system Travel Assist, ulepszony infotainment oraz centralny panel sterowania funkcjami kempingowymi. Na plus zasługują dwa oddzielne, wygodne fotele w drugim rzędzie, które dają większą swobodę aranżacji wnętrza, a także dodatkowa para drzwi ułatwiająca dostęp. Atutem jest też sprawdzony silnik diesla – dynamiczny, cichy i oszczędny, bez większych wad. Nie da się jednak ukryć, że bardziej kompaktowe, łatwiejsze w manewrowaniu nadwozie wymusiło pewne ustępstwa – mniej szafek, ograniczona przestrzeń i mniejsza część kuchenna to główne minusy. Mimo to bilans zdecydowanie przemawia na korzyść nowej Californii. Szkoda jedynie, że jej cena jest tak wysoka w stosunku do oferowanych możliwości.