TEST: Suzuki Ignis 1.2 4WD Elegance. Na swój sposób wyjątkowe
Segment A raczej się kurczy, a nieliczni jego przedstawiciele próbują się wyróżniać na różne sposoby. Dość ciekawie zrobiło to Suzuki za pomocą małego SUV-a Ignis, który na swój sposób jest wyjątkowy.

Z testu dowiesz się o:
Znamię Adidasa, bojowy, wręcz "offroadowy" wygląd niczym w Jeepie i do tego krótkie nadwozie z minimalnymi zwisami – co to może być? Cóż, Suzuki Ignis jest na swój sposób wyjątkowe – to taki budżetowy Jeep do miasta, a jednocześnie bardziej cywilizowana alternatywa dla Jimny. Jest to samochód z gatunku tych, co do którego nie masz większych oczekiwań, a które potrafi cię pozytywnie zaskoczyć.
Suzuki Ignis 2023 to ciekawa miniatura Jeepa
Suzuki Ignis w aktualnym wydaniu zadebiutowało w 2016 roku, powracając tym samym na rynek po 8 latach przerwy. Samochód przybrał bardzo niszową, ale jakże ciekawą postać SUV-a segmentu A, który stawia na ciekawy, bojowy wygląd oraz jako jedyny w segmencie oferuje napęd na obie osie 4WD. Z pewnością kanciaste, pudełkowate nadwozie Suzuki wygląda uroczo i prezentuje się bojowo, zwłaszcza z przodu, który poprzez kształt grilla nawiązuje do Jeepa. Spory prześwit, bardzo małe zwisy i ciekawa kolorystyka sprawiają ponadto, że Ignis jest nie do pomylenia z żadnym innym autem.

Suzuki Ignis 2023 - wymiary
Nadwozie mini SUV-a od Suzuki mierzy zaledwie 3700 mm długości, przy szerokości 1690 mm i wysokości aż 1595 mm. To daje doskonały obraz proporcji pojazdu. Dodajmy do tego spory prześwit wersji 4WD, który liczy aż 180 mm, a otrzymamy całkiem ciekawy substytut terenówki. Rozstaw osi liczy 2435 mm. Ciekawostką jest „znamię” Adidasa, czyli trzy paski na słupku C. Co to ma oznaczać?... Do tej pory nie wiem.

Kabina prosta, analogowa, ale niepozbawiona outdoorowego charakteru
Zaglądając do kabiny wita nas bardzo prosty, ale dość oryginalny kokpit, który pasuje do outdoorowego charakteru Ignisa. Centralne miejsce zajmuje 7-calowy dotykowy ekran systemu infotainment, którego znamy m.in. z miejskiego Swifta. Analogowe zegary w kwadratowych obudowach wyglądają dość oryginalnie, są bardzo proste i czytelne. Po prawej stronie umieszczono niewielki wyświetlacz komputera pokładowego pokazujący tylko to co niezbędne. Niestety jego obsługa za pomocą przycisków umieszczonych po lewej stronie, za kierownicą, jest dość niewygodna.

Ciekawostką są przełączniki do obsługi funkcji od jazdy terenowej, trochę użyte na wyrost, ale są. To m.in. hamulec zjazdowy czy funkcja wspomagania kierowcy w trudnym terenie, jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Do obsługi automatycznej klimatyzacji służy prosty, ale dość stylowy panel nad wspomnianymi przełącznikami. Szkoda tylko, że wystaje poza obrys deski rozdzielczej i wbija się w kolana kierowcy i pasażera.

Przestronność i jakość typowa dla segmentu A, choć pudełkowate nadwozie ma swoje plusy
W kabinie Ignisa znajdziemy niemal same czarne plastiki, które są twarde, lecz nie trzeszczą na nierównościach. Z plastiku wykonano praktycznie wszystko – jedynym miękkim elementem w kabinie Ignisa jest skórzana kierownica. Nawet panele drzwi wraz z podłokietnikami wykonano z pojedynczej połaci twardego plastiku. W sumie jest to norma w segmencie A, jednak za kwotę blisko 100 000 zł można oczekiwać czegoś więcej.
Pudełkowate nadwozie z krótkimi zwisami przekłada się za to na całkiem sporą ilość miejsca w kabinie jak na segment A. Dotyczy to obu rzędów siedzeń. Oczywiście fotele nie grzeszą wyprofilowaniem, są po prostu poprawne i miękkie, zaś fotel kierowcy ma regulowaną wysokość. Bagażnik ma 204 litrów bazowej pojemności, jednak Ignisa wyposażono w przesuwaną kanapę, w efekcie czego można go powiększyć do 267 litrów. Nie jest to imponująca wartość, ale do miejskich potrzeb wystarczy.

Suzuki Ignis 2023 Elegance - wyposażenie
Wyposażenie testowanego Ignisa jest całkiem bogate jak na segment A. Obejmuje ono m.in. system keyless, podgrzewane przednie fotele, LED-owe reflektory, skórzaną wielofunkcyjną kierownicę, kamerę cofania, gniazdo USB-A, funkcje AndroidAuto i Apple CarPlay, przyciemniane tylne szyby, przednie lampy przeciwmgielne, elektrycznie sterowane szyby, tempomat, nawigację czy Bluetooth.
Suzuki Ignis 2023 1.2 DualJet mHEV - osiągi i spalanie
Pod maską znalazła się jedyna dostępna w gamie jednostka. Jest nią dobrze znany motor benzynowy 1.2 R4 o mocy 83 KM i maksymalnym momencie obrotowym 107 Nm. Wyposażono go w układ mild hybrid. Napęd trafia na obie osie za pośrednictwem 5-biegowej manualnej skrzyni. Według producenta przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 12,7 s, a prędkość maksymalna to 165 km/h. W mieście autku nie brakuje wigoru, lecz skrzynia nie jest tak precyzyjna jak w Swifcie. Trudne do wyczucia jest też sprzęgło.

Oczywiście w trasie, zwłaszcza na drogach szybkiego ruchu nie ma co liczyć na jakąkolwiek dynamikę, choć do tych 100 km/h rozpędzimy się bez problemu. Powyżej tych wartości już jest słabo z dynamiką. Szkoda tylko, że wyciszenie Ignisa jest wręcz fatalne i jakakolwiek jazda z prędkością powyżej miejskich wartości wiąże się ze sporym hałasem. Ot taki urok budżetowego charakteru samochodu.
Na szczęście Ignis okazuje się oszczędny. Średnie spalanie między 5,2 a 5,5 l/100 km to bardzo dobry wynik, który pozwala na przejechanie ponad 500 km na jednym tankowaniu. Bak liczy zaledwie 30 litrów pojemności.
Zwinny i wszechstronny mieszczuch
Suzuki Ignis jest zwinne i świetnie nadaje się do miasta, zaś wysoka pozycja za kierownicą i krótkie zwisy poprawiają widoczność i zapewniają bardzo łatwe manewrowanie. Oczywiście trudno liczyć na precyzyjne doznania z jazdy. Mimo pudełkowatego nadwozia Ignis pozostaje dość stabilny, co jest w dużej mierze zasługą napędu 4WD, który poprawia trakcję. Układ kierowniczy i hamulce zestrojono z myślą o mieście i spokojnej jeździe.

Suzuki Ignis 2023 - ceny
Teraz dochodzimy do kwestii cen. Cóż, samochód segmentu A, nawet jeśli jest SUV-em z napędem na obie osie, powinien mieć przyzwoitą cenę. Niestety trudno za taką uznać blisko 100 000 zł za testowanego Ignisa (dokładnie 95 190 zł w testowanej topowej odmianie Elegance z lakierem Tough Khaki Perl Metallic). Bazowy Ignis Comfort Plus z napędem na przednią oś kosztuje 73 900 zł.
Dla porównania Fiat Panda Cross z silnikiem 1.0 mHEV o mocy 70 KM kosztuje 74 500 zł i ma napęd na przednią oś, zaś Toyota Aygo X w bazowej wersji Active to koszt 68 900 zł.
Podsumowanie
Podsumowując Suzuki Ignis jest jednym z ciekawszych małych aut i jednocześnie jedynym w swojej klasie SUV-em z napędem na obie osie. Samochód w mieście sprawdza się znakomicie, jest niewielki, zwinny, bardzo łatwy w manewrowaniu, do tego funkcjonalny i wygląda ładnie. Jego silnik w mieście zapewnia wystarczającą dynamikę i jest oszczędny, zaś wysoki prześwit pozwala pokonać niemal każdy krawężnik. Do tego dochodzi bogate wyposażenie i wydawać by się mogło, że nic więcej do szczęścia nie trzeba… Cóż, nie do końca. Może jeszcze przełknąłbym budżetowe wykonanie i słabe wygłuszenie, ale gdy spojrzę w cennik, wówczas uśmiech z twarzy znika. Za kwotę 100 000 zł kupimy już dobrze wyposażone auto miejskie, a nawet kompaktowe w bazowej wersji lub też miejskiego crossovera choćby w postaci Suzuki Vitary. Ignis byłby godny polecenia, jednak przegrywa ceną.