TEST: Mercedes EQE SUV 500 4MATIC. Na skraju bezsensowności
Mercedes EQE SUV 500 4Matic - olbrzymi, elektryczny SUV. Czy to ma sens?

Już od dłuższego czasu uparcie twierdzę, że jeśli samochód elektryczny, to tylko miejski, mały, zwinny i stosunkowo niedrogi. Jak więc w moim mniemaniu wygląda olbrzymi SUV o ogromnej mocy, sporym zużyciu energii i w cenie ponad pół miliona złotych? Być może nie przekracza jeszcze granic absurdu, ale niebezpiecznie się do nich zbliża. Jak w codziennym użytkowaniu spisuje się Mercedes EQE SUV w wersji 500 4MATIC?

Specyficzna, ale całkiem ładna stylistyka Mercedesa EQE SUV
Nie jestem wielkim fanem stylistyki modeli EQE i EQS – zarówno w wersji tradycyjnej, jak i SUV. Muszę jednak przyznać, że mniejsze odmiany mają nieco ładniejsze proporcje i nie są aż tak ociężałe wizualnie. Styliści postawili bowiem na maksymalne wygładzenie linii, co prowadzi do zaburzenia linii i proporcji. Nie ma w tych modelach wyraźnego odcięcia maska-kabina, kabina-klapa bagażnika etc. Jednym taka płynność linii się podoba (korzysta na tym również aerodynamika), inni uznają to za przesadę i złośliwie nazwą „bułą”. Co kto lubi. Mimo to mniejsze nadwozie EQE – zarówno w wersji tradycyjnej, jak i SUV – prezentuje się lepiej i tak nie przytłacza swoim majestatem. Ale jak już mówiłem – to kwestia gustu.


Mówiąc nieco banalnie, ale Mercedes EQE SUV to samochód, który zgrabnie łączy elegancję z nowoczesnością, tworząc harmonijną całość. Co prawda w konfiguratorze wybrałbym linię AMG z dodatkami dodającymi odrobinę sportowego klimatu, ale testowana wersja, z ciemnoniebieskim lakierem z nutami szarości, bardzo ładnym wzorem felg i licznymi wstawkami z chromowanym wykończeniem, prezentowała się wyśmienicie. Jak wspomniałem, mocno opływowe kształty nadwozia, typowe dla elektrycznych modeli Mercedesa, nie tylko nadają mu aerodynamiczny i nowoczesny wygląd, ale również przyczyniają się do zmniejszenia oporu powietrza, co przekłada się na większy zasięg i niższe zużycie energii. Akurat to jest kwestią sporną, ale o tym napiszę za chwilę.
Przód samochodu zdobi charakterystyczny dla modeli EQ "black panel" grill, płynnie zintegrowany z reflektorami DIGITAL LIGHT, wyposażonymi w funkcję projekcji. Co prawda większość funkcji tj. rysowanie pasów na drodze podczas jazdy czy ostrzeganie o zagrożeniach w naszym kraju nie działa, ale podczas uruchamiania pojazdu wyświetlane są przykuwające wzrok animacje. Kilkukrotnie, gdy otwierałem auto na ścianie budynku odgrywany był kilkusekundowy świetlny spektakl, wprawiający w osłupienie większość osób w pobliżu.
Ale atrakcyjne wizualizacje to nie wszystko, bowiem te zaawansowane technologicznie reflektory po prostu fantastycznie oświetlają drogę, bardzo skutecznie i niemal bezbłędnie „wycinając” wszystkie inne auta, by nie oślepiać kierowców. Pokonałem autem kilkaset kilometrów po zmroku i nie przypominam sobie, aby ktokolwiek „mrugał” światłami jadąc z przeciwka. Nie jest to jednak odosobnione, bowiem w wielu autach z reflektorami matrycowymi zdarzało się, że niektórzy dawali znać o tym, że ich oślepiam. Na koniec jeszcze warto rzucić okiem na tylną listwę LED, która również wygląda imponująco, tworząc rozpoznawalny, świetlny „podpis”. A co znajdziemy w środku?
We wnętrzu salon z kinem domowym… dosłownie!


Wystarczy rzut oka do wnętrza, aby dojść do jednego wniosku – jak w salonie z dobrym kinem domowym. Wielkie ekrany, niezliczona ilość głośników, jasna tapicerka, wielka „szafa” zamiast deski rozdzielczej, trochę drewna i ładnych akcentów. To w skrócie, bowiem o tym wnętrzu naprawdę wypada napisać nieco więcej. Ja wiem, że dla wielu osób będzie to szczyt kiczu i niepotrzebnego blichtru, ale trzeba przyznać, że Mercedes postarał się, aby było imponująco.


Z jednej strony minimalistyczny design, zdominowany przez duże ekrany, tworzy wrażenie przestronności i elegancji, ale z drugiej połacie szkła i aż trzy wyświetlacze sprawiają, że na usta ciśnie się jedno słowo: „Kosmos!” Opcjonalny MBUX Hyperscreen składa się z trzech ekranów - wyświetlacza kierowcy, centralnego wyświetlacza multimedialnego i wyświetlacza dla pasażera. O ile ekran wirtualnych zegarów znamy z większości nowszych modeli Mercedesa i wyświetlane tam animacje, grafiki czy informacje nie robią większego wrażenia, tak ekran główny czasami wręcz przytłacza wielkością i jakością obrazu. Trochę szkoda, że nie można na ekranie wyświetlać kilku okien np. z radiem, pogodą, nawigacją itp. Można wyświetlić na głównym ekranie „belkę” z multimediami, ale nie da się tego dowolnie przenosić itp. Być może są to wygórowane wymagania, ale skoro mamy do dyspozycji aż tak wielki ekran, fajnie byłoby go jakoś wykorzystać.


A można go wykorzystać by np. podczas postoju (na ładowarce, w oczekiwaniu, aż żona zrobi zakupy w drogerii itp.) pooglądać sobie… telewizję. Testowany egzemplarz posiadał tuner telewizyjny i bez problemu odbierał podstawowe kanały (np. kilka programów TVP itp.). Być może można ustawić więcej, ale w moim przypadku nie mogłem ustawić nic ponad to, co już było zapisane.

Kolejna zaleta - mnóstwo miejsca. Dzięki długiemu rozstawowi osi i płaskiej podłodze, oferuje on dużo miejsca dla pasażerów zarówno z przodu, jak i z tyłu. Tak, odbija się to na wspomnianych proporcjach (krótkie zwisy, długi rozstaw osi i brak widocznego podziału segmentów nadwozia), ale w końcu większość czasu i tak spędzamy we wnętrzu, a z zewnątrz auto również zwraca na siebie uwagę i może dobrze wyglądać. Dodajmy do tego pojemny bagażnik, którego gabaryty można zwiększyć poprzez złożenie tylnych siedzeń, dzięki czemu pomieści wszystko, czego potrzebujemy podczas podróży. W sumie nie tak dalekich podróży, bo zasięg wprowadza “pewne” ograniczenia, ale o tym za chwilę.


Reasumując, wnętrze bardzo przypadło mi do gustu. Ja wiem, że ta płaska tafla szkła z trzema ekranami wielu odstraszy, podobnie jak podświetlenie ambientowe, ale przy odpowiednich ustawieniach, nic nie razi, nie denerwuje, choć wymaga przyzwyczajenia. Wsiadając do EQE SUV-a z mocno analogowego auta można początkowo dostać prawdziwego oczopląsu.
Mocy pod dostatkiem, ale… w zasadzie po co?
W przypadku dużych elektrycznych SUV-ów, które same w sobie wydają się balansować na granicy absurdu, powinno być tyle mocy, aby auto było w miarę dynamiczne, sprawne i bezproblemowe podczas jazdy w każdych warunkach. Wszystko ponad to wydaje się po prostu przesadą. Mercedes EQE SUV w wersji 500 4MATIC to idealny przykład, że to już chyba nieco za dużo. Układ napędowy dostarcza 408 KM oraz 858 Nm momentu obrotowego, co w połączeniu z napędem 4MATIC daje naprawdę niezłe przyspieszenie. Od 0 do 100 km/h katapultujemy się w czasie 5 sekund. Prędkość maksymalna to 210 km/h, co jak na elektryka tej wielkości jest wartością bardzo przyzwoitą, tylko… po co? Podróżowanie z taką prędkością bardzo szybko skończy się na ładowarce, więc wydaje mi się, że to wartość tylko do użytku chwilowego na niemieckiej autostradzie. Z tym przyspieszeniem to też drobna przesada, bowiem nawet 6-7 sekund byłoby w zupełności wystarczające, a takie czasy zapewnia 292-konna odmiana EQE 350 4MATIC. Ale czy słabsza wersja oferuje lepszy zasięg?
Otóż nie, bo w słabszej wersji jest odrobinę mniejsza bateria. W mocniejszej zastosowano olbrzyma o pojemności 105 kWh brutto, co teoretycznie przekłada się na około 600 kilometrów zasięgu. Czy to osiągalne? Moim zdaniem - nie. Co prawda testowałem auto w temperaturach oscylujących w przedziale od 0 do 10 stopni i nawet gdy bardzo się starałem, trudno mi było zejść poniżej 20 kWh/100 km. W trasie przy 120 km/h było to około 27 kWh/100km, podobne wyniki osiągałem w mieście, a podczas spokojnej jazdy drogami podmiejskimi udawało się zejść w okolice 20-22 kWh/100 km. Nie trzeba być laureatem matematycznego kangura, aby obliczyć, że do 600 kilometrów raczej się nie zbliżymy. Może przy optymalnych warunkach późną wiosną, gdy temperatura wzrośnie do ok. 20 stopni Celsjusza, nie będzie wiatru, a kąt padania promieni słonecznych…
I to jest właśnie bezsensowne w tak dużych autach elektrycznych - wpływ warunków drogowych i atmosferycznych na zasięg i zużycie energii jest bardzo odczuwalny. Duża masa, temperatura baterii, konieczność jej podgrzania, chęć korzystania z funkcji komfortowych (w sumie po to się wydaje ponad pół miliona na luksusowego SUV-a…) - nie wiem, czy chciałoby mi się to wszystko kalkulować przed podróżą. Co innego, gdyby EQE SUV był moim 2, 3 albo i 4 autem, wtedy mógłbym się skusić nawet na odmianę AMG, która wielkim susem przekroczyła płotek z granicą absurdu.
Tyle narzekania, a i tak mnie na EQE SUV-a nie stać!
Tak krytykuję, a i tak mnie nie stać - prawda? Idąc tym tropem myślenia, to nawet starego Golfa nie mógłbym krytykować, bo teraz nie mam kilkunastu tysięcy, by sobie od ręki takiego kupić. Tak czy inaczej EQE SUV w wersji 500 4MATIC kosztuje co najmniej 424 800 złotych. Ale - o zgrozo - to chyba najbardziej opłacalna w tej chwili odmiana! Znacznie słabsza (292 KM) wersja 350 4MATIC kosztuje 402 000 złotych, a więc w zasadzie niewiele mniej (przy takiej cenie - faktycznie różnica niewielka). Za odmianę 245-konną EQE 300 (bez napędu na cztery koła) zapłacimy 411 200 złotych, a więc jeszcze mniej opłacalna oferta. Można jedynie rozważyć wersję EQE 350+, która co prawda również ma 292 KM, ale napęd na jedną oś i teoretycznie nieco większy zasięg (613 zamiast 593 kilometrów w testowanej wersji), ale kosztuje 427 400 złotych, a więc nieco więcej. No cóż, trzeba usiąść z kalkulatorem przed salonem i obliczyć, czy 20 kilometrów zasięgu, mniejsza moc i brak napędu na cztery koła jest godna dopłaty.
No ale jak to w Mercedesie bywa, gdy zanurzymy się w odmęty konfiguratora, kalkulator rzuci bateriami i odmówi posłuszeństwa. Dorzucamy pakiet wizualny AMG, pakiet dodatków AMG Premium Plus, jakiś ładny lakier i felgi, skórzaną tapicerkę i kilka dodatków, a cena końcowa po chwili ląduje na poziomie ponad 580 000 złotych. Witajcie w świecie Mercedesa.
Czy mógłbym takiego mieć?
Tak, mógłbym, ale nie jako jedyne auto w rodzinie. Jako 2 lub 3 - jak najbardziej. Mercedes EQE SUV 500 4MATIC jest niezwykle wygodny, niesamowicie zwrotny (skrętna tylna oś to mistrzostwo!), przyjemny w codziennym użytkowaniu, nawet ładny i ma niezwykle bogate wyposażenie. Patrząc z perspektywy kogoś, kto szuka jedynego auta do wszystkiego - ten samochód jest bez sensu. Ale jeśli ktoś ma już w garażu auto na każdą okazję i szuka czegoś do miasta i niekoniecznie długich podróży, ale w pełnym komforcie i w otoczce prestiżu, to jedna z lepszych propozycji na rynku.