TEST: Mercedes EQA 250. W oparach prestiżu?
A może absurdu? Ale ten absurd nie tyczy się Mercedesa, ale… konkurentów.

Otóż bazowa odmiana Mercedesa EQA ze 190-konnym silnikiem kosztuje nieco ponad 200 000 złotych. Porównywalne modele konkurencji, które teoretycznie nie należą do segmentu premium, jest tylko nieznacznie tańsza. Kiedyś za poczucie luksusu i prestiżu trzeba było niemało dopłacić, a dziś jest to kwestia kilku procent ceny. Jak w codziennym użytkowaniu spisuje się Mercedes EQA 250 i czy daje poczucie luksusu?

Odpowiedź na to pytanie jest dość złożona, poza tym każdy będzie miał inne odczucia z obcowania z tym autem i porównywania do konkurencji. Moim zdaniem – EQA to bardzo przyjemne auto. Jasne, pod względem przestrzeni, luksusu tu niewiele. Warto pamiętać, że EQA powstało na bazie GLA, a ten z kolei na Klasie A. Klasa A z kolei do przestronnych nie należy, więc nie oczekujmy tutaj miejsca dla 5 dorosłych osób. W porównaniu choćby z Volkswagenem ID.3, miejsca w środku jest zdecydowanie mniej. Pamiętajmy jednak, że ID.3 powstało od razu jako elektryk – odpowiednia płyta podłogowa itp. Tam miejsca jest dużo, bo konstrukcja auta w ogóle nie przewidywała miejsca na tradycyjny silnik. Wystarczy porównać EQA ze wspomnianym GLA – proporcje i kształt w zasadzie te same. Ale jak mierzyć luksus i prestiż? Tylko ceną? Teoretycznie – tak. Praktycznie – nie do końca.
Luksus to sztuka wyboru!
A raczej możliwość wyboru. Zawsze, do znudzenia i jak mantrę powtarzam, że w przypadku aut z segmentu premium dopłacamy nie tyle do znaczka czy „prestiżu” posiadania, bo w dzisiejszych czasach to staje się trochę mniej znaczące. Dopłacamy do możliwości wyboru, a konkretniej do możliwości skonfigurowania auta dokładnie pod siebie. Porównajcie konfigurator wspomnianego Volkswagena ID.3 i opisywanego Mercedesa EQA. W Volkswagenie i tak mamy spory wybór, ale w Mercedesie, po przejściu kilku podstawowych kroków, lista dodatków, możliwości, kolorów lakieru, kombinacji czy pakietów sprawia, że trudno stworzyć dwa identyczne egzemplarze. Ten mój testowany był oczywiście mocno doposażony, choć ja i tak zmieniłbym to i owo – jestem wybredny.


Ale właśnie dla takiej klienteli jest to auto. To i inne tego pokroju. Ja wybrałbym inny lakier i tapicerkę, pewnie inne felgi, choć te 20-calowe z cienkimi szprychami wyglądały imponująco i rzucały się w oczy. Dorzuciłbym pewnie aktywny tempomat, choć z drugiej strony, nie byłby on zbyt często przydatny, bowiem żywiołem EQA jest miasto, a nie trasa. Ale o tym za chwilę. Poza tym w ofercie są trzy wersje napędu. Ta „moja”, najsłabsza ma jeszcze jedną wadę – napęd na przednie koła. Dwie mocniejsze oferują napęd na wszystkie koła i delikatnie większy zasięg – chętnie bym do tego dopłacił. No i wygląd – EQA prezentuje się świetnie i moim zdaniem jest ładniejsze od wymienianego ID.3. To oczywiście kwestia gustu, ale EQA z opcjonalnym pakietem Edition 1 ze złotymi felgami z matowym, ciemnoszarym lakierem – cud miód i orzeszki!
Pośpiech odbiera godność?
Często sobie to wmawiałem podróżując EQA w trasie. Zresztą nie tylko EQA, ale każdym elektrykiem, gdy temperatura wyraźnie spadała poniżej zera. Auto jest bardzo dynamiczne, nieźle wyciszone i komfortowe, ale przy -10 w trasie, po przejechaniu z Warszawy do Radomia (ok. 100 kilometrów) z prędkościami nieco poniżej przepisowych, z baterii ubyło… niemal 50 procent baterii! Postanowiłem „zaszaleć” i nie oszczędzałem na siłę, jechałem z ogrzewaniem, podgrzewaniem fotela i w trybie Comfort. Zużycie energii oscylowało w okolicach 30 kWh/100km. Tak, dużo. Nawet bardzo. W mieście zmieniłem nieco nastawienie i jeździłem spokojniej, klimatyzacja była ustawiona na rozsądne 17-18 stopni, dodatkowe podgrzewanie włączałem tylko sporadycznie. Zużycie energii w podobnej temperaturze – 22-23 kWh/100km. Lepiej. Gdy oddawałem auto do Warszawy, było już 6-7 stopni na plusie. Ta sama trasa, te same prędkości, ale już bez podgrzewania (bo nie było potrzeby) dało zużycie energii na poziomie niecałych 24 kWh/100km. Tak, zima to nie pora roku dla elektryków, więc uznajmy, że wtedy nie warto się spieszyć.


No dobrze, ale poznajmy bliżej parametry tego auta. Jak wspomniałem, jest to bazowa odmiana EQA 250 ze 190-konnym napędem elektrycznym, który generuje 375 Nm momentu obrotowego. Napęd kierowany jest na przednią oś. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 8,9 sekundy, a prędkość maksymalna to 160 km/h. Subiektywne odczucia z przyspieszania, jak to w elektryku, są zdecydowanie bardziej korzystne, niż sugerują to suche dane. Trochę szkoda, że jest to „ośka”, bowiem przyspieszanie na mokrej lub pokrytej śniegiem nawierzchni niemal zawsze kończy się utratą trakcji. Pojemność baterii netto to 66,5 kWh, a to zdaniem producenta powinno przełożyć się na 424 kilometry zasięgu. W zimowych warunkach – nierealne. Nie wiem ile mógłby przejechać latem, nie będę strzelał. Zimą, przy oszczędnym traktowaniu pedału gazu i wszystkich odbiorników energii, dobicie do 300 kilometrów nie powinno być problemem.
Za co płacimy i ile?
W sumie za wszystko i niemało. No ale nikt nie mówił, że będzie tanio. Z drugiej jednak strony, proponowani konkurenci „nie-premium” są niewiele tańsi. Volkswagen ID.3 w topowej wersji z napędem o mocy 204 KM kosztuje 193 890 złotych. Odrobinę droższe, a zapewne bardziej premium Volvo XC40 z 231-konnym napędem kosztuje 199 900 złotych. Czy to producenci premium obniżają ceny, czy marki mainstreamowe równają do góry? Tak czy inaczej bazowe EQA to koszt 204 500 złotych. Co warto dokupić i ile to kosztuje?
- Pakiet Edition 1 (przyciemniane szyby, 20-calowe felgi, skórzana tapicerka, podgrzewane siedzenia itp.) – 25 522 PLN
- Lakier matowy Szarość Gór Magno – 9 443 PLN
- Dach panoramiczny – 5 972 PLN
- Pakiet wyposażenia Premium Plus – 7 204 PLN (dopłata do pakietu Edition 1)
- Adaptacyjne zawieszenie – 5 053 PLN
- Pakiet systemu MBUX – 5 870 PLN
Podsumowanie
Mam pewną słabość do modeli Mercedesa, szczególnie pochodnych Klasy A, ale czasami w EQA dostawałem szewskiej pasji! Ale to nie wina samochodu, tylko ułomnych baterii i charakterystyki elektryków, które zimą stają się po prostu bezużyteczne w trasie. Poza tym to świetne auto. Jasne, wnętrze trochę skrzypi i ma mnóstwo połyskujących plastików, ale w tym wydaniu podoba mi się ten lekki „odpust” tj. podświetlenie, różne faktury itp. Doceniam świetną pozycję za kierownicą i przyjemne prowadzenie, ładną stylistykę i szeroką ofertę wersji i dodatków. A że drogo? No cóż, na to nic nie poradzimy.
Galeria



