TEST: Jeep Gladiator 3.0 V6 264 KM. W błocie mu do twarzy!
Jeśli masz alergię na myjnię, lubisz od czasu do czasu potaplać się w błocie, chcesz denerwować sąsiadów zajmując dwa miejsca parkingowe pod blokiem, a od czasu do czasu chciałbyś mknąć przez las bez dachu i… drzwi, to Jeep Gladiator będzie idealnym, choć pewnie dla wielu bezsensownym wyborem. I to jest w tym aucie najlepsze!
Do wszystkiego i… do niczego?
Wprowadzając Gladiatora, Jeep spełnił prośby i wymagania właścicieli Wranglerów, którzy chcieli frajdy i swobody posiadania terenowego SUV-a z przyczepioną do tylnej części skrzynią typu pickup, a to wszystko w typowym dla tego auta charakterze. Gladiator, podobnie jak Wrangler, na którym jest oparty, ma zdejmowany dach i drzwi, całkiem niezły uciąg (do 2722 kg przyczepy hamowanej), więc jest dość praktyczny, ale… maksymalna ładowność to 522 kilogramy. Jak na pickupa – wynik dość rozczarowujący.


Podobnie jak jego mniejszy brat Wrangler, właściwości jezdne Gladiatora oraz ogólne wrażenia z prowadzenia sprawiają, że zdecydowanie lepiej nadaje się do jazdy po szlakach i nieutwardzonych drogach w porównaniu z konwencjonalnymi pickupami średniej wielkości. Jak typowa terenówka – na leśnej czy polnej drodze jedzie się zdecydowanie przyjemniej, niż na normalnym asfalcie. Każdy Gladiator ma czterodrzwiową kabinę, sporą pakę z tyłu i sprawny napęd na cztery koła. O ile szerokość i wysokość auta nie sprawiają problemów – odpowiednio 1849 i 1843 mm – tak długość sprawia, że autem dość ciężko jeździ się po mieście. Rozstaw osi to 3488 mm a długość… 5591 mm. Nigdy, naprawdę – nigdy nie znajdziecie pasującego miejsca parkingowego pod marketem.


Auto czuje się nieswojo w mieście, męczy się w trasie przy prędkości powyżej 100 km/h, a jazda z jeszcze wyższymi prędkościami jest jak walka z dinozaurem. Jest głośno, auto myszkuje po drodze, układ kierowniczy ma precyzję buldożera, a podmuchy wiatru potrafią zepchnąć auto na inny pas. Reasumując – jeździ się wspaniale! Nie zrozumcie mnie źle – po prostu jazda Gladiatorem sama w sobie jest pewnym wyzwaniem i frajdą. Cóż za wyczynem jest podróżowanie Hyundaiem Bayonem czy Volkswagenem Taigo – prosto, przyjemnie i bezproblemowo. Tutaj jest nieustanna walka! Z drugiej jednak strony, podczas testu miałem nieustające wrażenie, że inni kierowcy się mnie… boją. Nikt nie ma zamiaru zajeżdżać drogi Gladiatorowi. W sumie wcale się im nie dziwię…
Jeep Gladiator powstał po to, by dawać frajdę w terenie. I to nie lekkim szutrze, z którym poradzi sobie każdy miejski crossover. Podróżowanie Gladiatorem po miejskich arteriach może być męczące, ale w tym wypadku to lifestyle będzie grał pierwsze skrzypce. Czy coś w tym złego? Absolutnie! W tym tkwi całe piękno motoryzacji!
W terenie jest sprawny, mocny, ale trochę niemrawy…
Żywioł Gladiatora to bez wątpienia teren, ale tutaj trzeba uważać, bowiem gigantyczny rozstaw osi – 3488 mm – wiąże się ze sporymi ograniczeniami. Prześwit jest słuszny – 253 mm, ale kąt rampowy to raczej skromne 18,4 stopnia. Wjeżdżając np. na groblę lub krótkie wzniesienie trzeba uważać, aby nie zawadzić brzuchem o szczyt. Gladiator jest też bardzo ciężki, bowiem jego masa „na sucho” to aż 2403 kilogramy. Masa dopuszczalna to blisko 3 tony, a to na auto terenowe bardzo dużo. Bez odpowiednich opon możemy się zakopać w głębszej kałuży czy miękkim błocie. Na szczęście jest solidny napęd 4x4 Selec-Trac z reduktorem oraz dość sprawna 8-biegowa skrzynia automatyczna.

Mimo to, gdy po walce z Gladiatorem na drodze asfaltowej zjechałem na mokrą leśną ścieżkę poczułem, jakby samochód odetchnął z ulgą. Zrobiło się zaskakująco cicho, układ kierowniczy z gumowego zrobił się przyjemnie responsywny i łagodny, a moc silnika, a konkretniej jego moment niezwykle sprawnie napędzał to blisko dwuipółtonowe bydle. Wciąż musiałem uważać na uciekający tył oraz na ponadprzeciętną długość, gdy wjeżdżałem w ciasne miejsca, ale kontrola nad autem dawała mnóstwo frajdy i satysfakcji! Co prawda wolałbym w takich warunkach Wranglera, który jest zwinniejszy i bardziej przewidywalny, ale tam nie znajdziemy 3-litrowej wysokoprężnej V6-ki, tylko hybrydę plug-in z elektrycznym napędem na cztery koła. To nie to samo…

Do napędu oddelegowano 3-litrową wysokoprężną jednostkę V6 o mocy 264 KM i momencie obrotowym 600 Nm. Podczas normalnej jazdy można odnieść wrażenie, że samochód jest trochę ospały a skrzynia biegów przeciąga przełożenia, ale to pozory. Jeśli chcemy, możemy wyrwać tym kolosem do przodu i osiągnąć wynik 0-100 km/h w czasie 8,6 sekundy, a to całkiem niezła wartość. Prędkość maksymalna to 177 km/h i pewnie uda się tyle osiągnąć, ale już przy 140 km/h jest we wnętrzu bardzo głośno i nieprzyjemnie. To nie jest autostradowy zwierz. Średnie spalanie to 9,5 l/100 km i to dość realne wartości. W mieście będzie o 1-2 litry więcej, na trasie podmiejskie 1-2 litry mniej.

Jeep Gladiator - Ceny i wyposażenie
Jeep Gladiator jest dostępny tylko z jednym silnikiem 3.0 V6 MultiJet i w dwóch wersjach wyposażenia. Tańsza Sport kosztuje 328 000 złotych, droższa Overland – 376 100 złotych. W droższym wariancie mamy m.in.:
- System ostrzegania o ruchu poprzecznym
- Adaptacyjny tempomat
- Dach lakierowany w kolorze nadwozia hard top
- Felgi 18-calowe
- Grill w kolorze nadwozia
- Czarna tapicerka Premium
- Podłokietnik
- Bezkluczykowy dostęp itp.
Oczywiście sporo możemy dokupić i zapłacimy m.in. za:
- Zestaw dachów Soft Top, lakierowany w kolorze nadwozia Hard Top – 14 500 złotych
- Zestaw drzwi połówkowych – 26 500 złotych
- Twarda i potrójnie składana pokrywa skrzyni – 6300 złotych
- Rurowe stopnie boczne Mopar – 4700 złotych
- Pakiet tapicerki skórzanej – 10 700 złotych
I jeszcze dużo, dużo więcej, więc cena może powędrować dość wysoko…
Podsumowanie
Czy Gladiator jest fajny? Bardzo! Czy chciałbym takiego mieć? Gdyby na rynku nie było Forda Rangera Raptora, to tak, ale… Tuż przed testem Gladiatora miałem właśnie Raptora i w nim się zakochałem - Ford Ranger Raptor test. Brzmienie silnika, osiągi, przyjemność z jazdy i cywilizowany komfort w normalnych warunkach – to lepszy materiał na auto do wszystkiego. Jeep Gladiator jest rewelacyjny i w swojej świetności mocno bezsensowny – niewielka ładowność daje się we znaki. Ale jeśli ktoś może sobie pozwolić na takie auto i jest w stanie wykorzystać jego zalety, to może być ostatnia szansa, aby zakupić tego potwora na naszym rynku.