TEST: Hyundai Kona N 2.0 T-GDI 280 KM. Poproszę zapakować!
Stosunek do crossoverów bywa różny. Jedni traktują je jako alternatywy SUVów, drudzy za zbędne i designersko napompowane hatchbacki, którym daleko do praktyczności. Wśród nich sportowa perła - Hyunai Kona N o mocy 280 KM. Testujemy!

Mówi się, ze tylko krowa zdania nie zmienia, a usilne tkwienie, mimo solidnych argumentów, w swoich przekonaniach to oznaka ograniczonego umysłu. Tym mocnym wstępem chciałbym siebie trochę usprawiedliwić, bowiem o ile kiedyś byłem dość stanowczym przeciwnikiem crossoverów wszelkiej maści, tak dziś zaczynam je mocno doceniać. Kolejnym modelem, który przyczynił się do takiego stanu rzeczy jest Hyundai Kona N.
Nie uważam, aby crossovery czy duże SUV-y były autami do wszystkiego. No nie da się. Nie jestem zwolennikiem płytkiego powiedzenia, że „jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego”, ale nie uważam, aby SUV był zarówno świetnym autem sportowym, jak również idealnym pojazdem rodzinnym. No nie da się! Nawet BMW X5 M czy Porsche Cayenne Turbo S nie będzie tak sportowym wozem, jak BMW M3 Competition czy Porsche 911 Turbo S. Nie da się! Fizyki nie oszukamy! Koniec, kropka! Ale…
Gdy się nie ma, co się lubi…
To się kupuje sportowego SUV-a i ma się po trochę wszystkiego! Uważam, że BMW X5 M czy wspomniane Porsche Cayenne Turbo S to świetne auta w wielu wymiarach. Są szybkie, można się nimi pobawić, choć bez przesady, a na co dzień są wygodnymi, pojemnymi i luksusowymi SUV-ami, które przewiozą dzieci do przedszkola, żonę do kosmetyczki, a kierowcy zapewnią całe tony (dosłownie) przyjemności. Ba! Nie trzeba nawet kupować topowej odmiany, aby było szybko i przyjemnie. A jak ktoś się postara i mu nie szkoda, w lekki teren też wjedzie. Jasne, nie do rozmokłego lasu, ale na pewno pojedzie dalej i pewniej, niż porównywalne kombi, które polecałby szwagier, bo wg. niego SUV-y są „be!”.
No dobrze, ale wspomniane przykłady kosztują tyle, co duży dom za miastem. Niekiedy 500 000 złotych to za mało, a jak ktoś się bardzo postara, to i 700 000 złotych przekroczy. A co, jeśli budżet aż tyle nie przewiduje? Jeśli ktoś ma, powiedzmy, 30 procent tego budżetu? Da radę coś kupić? Oczywiście!
Hyundai Kona N 2022 - cena
Hyundai Kona N startuje od ceny 180 900 złotych i praktycznie na tym poziomie moglibyśmy wyjechać zadowoleni z salonu. Auto już na starcie jest wyposażone niemal pod korek i posiada m.in.
- Zawieszenie regulowane elektronicznie,
- Elektronicznie sterowany mechanizm różnicowy przedniej osi,
- Reflektory LED,
- Aluminiowe felgi 19-calowe,
- Opony Pirelli P Zero,
- Automatyczną klimatyzację,
- Cyfrowe zegary z wyświetlaczem 10,25 cala,
- Wyświetlacz head-up,
- System multimedialny z ekranem 10,25 cala,
- System audio Krell itd.
Jest nieźle, prawda? Jest jeszcze kilka dodatków, które można wybrać, ale nawet „bazowy” model rozpieszcza wyposażeniem. A za dodatkowe złotówki kupimy m.in.
- Pakiet Sport (elektrycznie sterowane sportowe fotele z podgrzewaniem i wentylacją itp.) – 9 900 PLN
- Pakiet Luxury (j.w. plus okno dachowe, podgrzewane miejsca z tyłu itp.) – 12 900 PLN
- Opcjonalny lakier – od 1 000 do 2 600 PLN
I to tyle atrakcji. Nawet po doposażeniu auta nie przekroczymy 200 000 złotych. Wiem, że to dużo, jak na przedstawiciela segmentu B+, ale naprawdę, dostajemy auto o wielu twarzach. Jakich? O tym za chwilę.
Po dzieci do przedszkola w gokarcie?
Gdy odbierałem Hyundaia Konę N miałem pewne oczekiwania. Jeździłem już modelem i30 N, więc wiedziałem, że auto będzie szybkie, twarde i głośne. Wsiadłem, odpaliłem, włączyłem tryb Normal i… kurczę, to zwykła Kona! Jest łagodnie, nawet cicho, trochę sztywno, ale w sumie bez większej różnicy w porównaniu do Kony w wersji N Line. Skrzynia pracuje łagodnie, bez szarpnięć. No szok! Przejechałem tak trasę z Warszawy do Radomia i w sumie momentami zapominałem, że jadę pełnoprawną odmianą N.
W sumie to wypada wspomnieć, że pod maską tej wersji pracuje turbodoładowany silnik 2.0 T-GDI o mocy 280 KM i momencie obrotowym 392 Nm. Napęd trafia na przednie koła za pośrednictwem dwusprzęgłowej 8-biegowej przekładni. To wszystko pozwala na przyspieszenie od 0 do 100 km/h w czasie 5,5 sekundy i osiągnięcie 240 km/h. Gdy pojawiła się informacja o tym, że powstanie Kona N, zastanawiałem się co za dziwadło z tego wyjdzie i wiecie co, to auto jest jak Hulk. Gdy jedziesz spokojnie, niczym się nie wyróżnia i pasażerowie nie mają pojęcia, czym jadą. Jasne, są dodatkowe przyciski itp., ale jakby ktoś się nie znał, za skarby świata nie domyśli się, jakie możliwości ma ten samochód.
Pierwszą próbę, trochę nieśmiałą zrobiłem sobie podczas zjazdu z drogi ekspresowej. Zjazd, który zawsze wybieram ma serię kilku ostrych zakrętów. To, co mnie mocno zaskoczyło, to komunikat pojawiający się na ekranie, gdy kamery „zauważą” znak A-3 lub A-4 (dwa niebezpieczne zakręty – pierwszy w prawo/lewo). Tak, auto sugeruje zmianę trybu jazdy na N, gdy wykryje ostre zakręty i zachęca do sportowej jazdy! Hyundaiu, namówiłeś mnie!
Nie czekając długo, nacisnąłem lewy przycisk z literką N. Auto w ułamku sekundy zmieniło się z potulnego crossovera w ryczącego łobuza, który stał się twardy i na gaz reagował tak, jak tygrys na kopniaka w cztery litery. Pierwszy zakręt i szok! Auto wkręca się do wewnętrznej jak oszalałe! Przez chwilę miałem wrażenie, że tylna oś wręcz odpływa na zewnątrz! Elektronicznie sterowany mechanizm różnicowy przedniej osi działa bajecznie i prowadzenie momentalnie maluje wielki uśmiech na twarzy! Kolejny zakręt w drugą stronę, szybka zmiana kierunku i Kona N prowadzi się jak po sznurku wesoło zarzucając tylną osią. Dodaję mocniej gazu, skrzynia redukuje o dwa biegi, z wydechów dochodzą stłumione strzały i samochód wyrywa do przodu z piskiem opon. Tak, auto zrywa przyczepność bezproblemowo na drugim biegu, a czasami zapiszczy nawet na trzecim, przy czym praktycznie nie czuć podsterowności.
Dojeżdżam do pierwszych świateł tuż po zjeździe z obwodnicy, kierowca obok patrzy się na mnie jak na idiotę, a ja nie mogę przestać się uśmiechać. Tak działa ten samochód po aktywacji trybu N. Zmieniam znów na Normal, a po chwili na Eco i samochód niemal idzie spać, pozwalając na spokojną, relaksującą podróż. A jaki jest koszt takiej zabawy? Ceny już znamy, chodzi mi o zużycie paliwa i tutaj, biorąc pod uwagę możliwości auta, również nie ma dramatu. W mieście, przy spokojnej jeździe uda się zejść poniżej 10 l/100km, ale dynamiczne zabawy spod świateł, a do wyniku trzeba dodać 3-5 l/100km. W trasie, przy 120-140 km/h uda się osiągnąć 8-10 l/100km. Na drogach podmiejskich i przy prędkościach 70-90 km/h udało mi się zejść w okolice 7 l/100km.
Galeria






Podsumowanie
Przed testem tego modelu spodziewałem się wiele. Czy się rozczarowałem? Wręcz przeciwnie! Obawiałem się, że auto będzie jednobiegunowe, nastawione tylko i wyłącznie na radość z jazdy, co po pewnym czasie zacznie męczyć. Tak było w i30 N, które jest świetnym hot hatchem, ale trudno w nim się zrelaksować i odpocząć. Kona N to oferuje i zapewne nie jest tak szybka i agresywna, nie pokona na torze Cupry Leona czy wspomnianego i30 N, ale ma tak wiele twarzy, że trudno oczekiwać od niej czegoś więcej. Dla mnie, to auto ląduje na liście najlepszych aut ostatnich lat.