TEST: Hyundai Kona Electric 204 KM 64 kWh. Jak ona to robi?!
Hyundai Kona EV to nie pełnoprawny elektryk, a zaadaptowany na samochód elektryczny klasyczny model spalinowej Kony. Pomimo to, bije na głowę elektryczną konkurencję!

Jeździłem wieloma elektrykami – od Dacii Spring po topowego Taycana czy BMW iX M60. Teoretycznie Hyundai Kona Electric nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ba! To nie jest pełnoprawny elektryk stworzony od podstaw jak wyżej wymienione przykłady, tylko auto adaptowane na elektryczne, więc powinno być przeciętne. Tak się jednak składa, że nie jest!
Na pierwszy rzut oka – normalna Kona

Konę znamy już od dawna, a niedawny lifting zdecydowanie poprawił wygląd, choć zachował dość specyficzne elementy tj. dzielone klosze lamp, nietypowe światła tylne i linia typowego crossovera segmentu B. Wersja elektryczna, tak samo teraz, jak i przed liftingiem, niewiele różni się od wersji spalinowej. Ot nieco inne felgi, zabudowany grill z przodu i kilka plakietek. Reasumując – nic rzucającego się w oczy. Swoją drogą, moim skromnym zdaniem, takie powinny być auta elektryczne od A do Z. Niewielkie, praktyczne, typowo miejskie i wizualnie nie wyróżniające się z tłumu. Taka jest Kona Electric.

Przy okazji zaznaczmy, że jest to elektryk adaptowany na bazie platformy, która pierwotnie była stworzona do aut z napędem konwencjonalnym. Co to oznacza?
Otóż to, że paczkę baterii trzeba było upchnąć w podłodze (stąd mniejszy prześwit i bagażnik), więc nie było mowy o optymalizacji przepływów powietrza, napędu, wagi itp. W teorii powinno to sprawić, że Kona będzie raczej przeciętnym autem elektrycznym o kiepskim zasięgu, dużym zużyciu energii i w ogóle do kitu. Czy tak jest? Rozczaruję Was, ale nie!
Oferta Hyundai Kona 2023 z silnikiem konwencjonalnym.
Hyundai Kona EV. Takie powinny być auta elektryczne!

Wygląda normalnie, w środku jest nawet odrobinę staroświecka – biorąc pod uwagę dzisiejszą modę na ograniczanie przycisków do minimum. Jest spory ekran systemu info-rozrywki, ale oprócz tego sporo przycisków, pokręteł, schowków i w ogóle wszechobecne poczucie normalności. Dla porównania spójrzcie, jak w środku wygląda Tesla czy choćby Volkswagen ID.3.

Dlaczego jest więc tak, że niektóre auta tworzone od podstaw jako elektryczne tj. z odpowiednią platformą, zmienionymi proporcjami, dopasowanym miejscem na baterie itp. są gorsze od Kony? Oczywiście oceniam to auto pod kątem napędu tj. jego pracy i co najważniejsze, zużycia energii. A to jest fenomenalne! Wracałem Koną Electric z Warszawy do Radomia i jechałem cały czas tak, jakbym jechał autem spalinowym, czyli dość dynamicznie, ale pod linijkę jeśli chodzi o przepisy. Zresztą zawsze tak robię, aby mieć porównanie pomiędzy różnymi samochodami, dzięki czemu mogę je potem dość rzetelnie porównać. Warunki pogodowe dla elektryka były w porządku, choć temperatura oscylowała w okolicach +5 stopni Celsjusza. Nie było źle, ale wiadomo, że elektryki czują się lepiej w temperaturach od 15 do 20 stopni na plusie tj. gdy bateria ma odpowiednią temperaturę, nie trzeba ogrzewać ani chłodzić wnętrza itp.

Średnie zużycie energii na odcinku 100 kilometrów, z czego około 60 kilometrów to droga ekspresowa, trochę miasta i dróg podmiejskich, wyniosło 16 kWh/100km. Moim zdaniem – rewelacyjny wynik! Zrobiłem już tym autem również około 100 kilometrów po mieście, głównie w dobrych warunkach i w temperaturze od 5 do 15 stopni na plusie (taki mamy koniec grudnia…) i średnie zużycie energii, jakie pokazuje mi komputer to 13 kWh/100 km! Nie pamiętam, aby jakiekolwiek inne auto pokazywało mi takie wartości. Odkopałem właśnie pomiary Fiata 500 BEV i Hondy e i tam wyszło odpowiednio 16 i 15 kWh/100 km, z czego pomiar Hondy e robiłem latem.
Jeśli chodzi o suche dane, Hyundai Kona Electric posiada 204-konny napęd elektryczny (395 Nm) oraz akumulator trakcyjny o pojemności 64 kWh. Jeśli chodzi o osiągi, auto przyśpiesza od 0 do 100 km/h w 7,9 sekundy i osiąga 167 km/h prędkości maksymalnej. Nie są to wartości imponujące na papierze, ale jak to w elektryku, przyśpieszenie do prędkości miejskich jest genialne i niemal zawsze zostawiam wszystkich na światłach. Co do zasięgu, deklarowany przez producenta na poziomie 484 kilometrów, biorąc pod uwagę zużycie energii w mieście, jest osiągalny. Jeśli bym się postarał, jeździł w trybie Eco i nie korzystał z ogrzewania, pewnie udałoby mi się zejść do 12 kWh, a wtedy można uzyskać w mieście ponad 500 kilometrów. Słyszałem, że niektórym udaje się znacząco przekroczyć 500 kilometrów, ale ja nie jestem fanem jazdy o kropelce. A raczej o elektronie.
Szkoda, że tak drogo…

No tak, to elektryk, więc musimy liczyć się z tym, że cennik zaczyna się tam, gdzie kończy topowa wersja spalinowa. Najtańszą elektryczną Konę kupimy za 159 900 złotych, ale będzie to wersja bazowa Modern ze słabszym 136-konnym napędem i mniejszą baterią o pojemności 39 kWh (zasięg około 300 kilometrów). Za testowany napęd trzeba zapłacić co najmniej 178 900 złotych (wersja Modern), a za testowaną odmianę Executive trzeba zapłacić już 205 900 złotych. Cóż, sporo. W wyposażeniu standardowym tej wersji dostajemy m.in.:
- Pompę ciepła
- Wyświetlacz head-up
- Inteligentny tempomat z funkcją Stop&Go
- Asystent jazdy autostradą
- Ładowarka pokładowa 11 kW
- Elektryczne fotele przednie
- Audio Krell
- Podgrzewane fotele i kierownicę
Jest naprawdę nieźle, a dokupić możemy w zasadzie tylko kilka dodatków tj.:
- Dach w kontrastowym kolorze – 2600 złotych
- Pakiet Luxury (wentylowane fotele, podgrzewane miejsca na kanapie itp.) – 6000 złotych
- Opcjonalny lakier – 2600 złotych
Za tak skonfigurowany model zapłacimy 217 100 złotych, ale auto będzie wyposażone praktycznie „pod korek”. Dla porównania, Hyundai Kona N z 280-konnym silnikiem 2.0 T-GDI kosztuje co najmniej 190 900 złotych, a po doposażeniu we wszystko co się ta – 206 400 złotych. Swoją drogą – ciekawy wybór.
Podsumowanie
Pomijając kwestię ceny, która – nie okłamujmy się – jest wysoka, Kona Electric to moim zdaniem jeden z najlepszych przedstawicieli segmentu aut elektrycznych. Po prostu. Świetne właściwości jezdne, dynamika, rewelacyjne zużycie energii, wyposażenie, ciekawy wygląd, ale nie udający na siłę statku kosmicznego. Czemu inne samochody elektryczne nie mogą być tak dobre?