TEST: Abarth 500e - 155 KM i ponad 200 km zasięgu sportowej jazdy
Nie będę ukrywał, że elektryczny Fiat 500 to jedno z moich ulubionych aut miejskich i elektrycznych w ogóle. Chyba tylko Honda e mogłaby z nim rywalizować…gdyby była dostępna na rynku. Jak jest z Abarthem 500e?

Nie będę ukrywał, że elektryczny Fiat 500 to jedno z moich ulubionych aut miejskich i elektrycznych w ogóle. Chyba tylko Honda e mogłaby z nim rywalizować…, gdyby jeszcze była dostępna na rynku. Elektryczna 500-tka jest mała, zwinna, dynamiczna, świetnie wygląda i idealnie wpisuje się w koncepcję elektrycznego auta miejskiego. A co, gdyby tak dodać do tego auta odrobinę chilli? Czy Abarth 500e to jeszcze więcej dobrego, czy przerost formy nad treścią?


Fiat wykonał kawał świetnej roboty tworząc elektryczną wersję 500-tki. Auto wygląda świetnie, jest sympatyczne, dobrze wykonane, wystarczająco praktyczne, ale ma coś, czego brakuje innym elektrykom – sens. Moim zdaniem auta elektryczne świetnie spisują się w mieście, a w tak kompaktowych wymiarach ten sens jest jeszcze bardziej widoczny. Wielkie, ciężki SUV-y w cenie luksusowych domów? Kto bogatemu zabroni, ale sensu bym w tym nie szukał. Poza tym elektryczna -500-tka dostępna jest w aż trzech wersjach nadwoziowych tj. konwencjonalnej 3-drzwiowej, rewelacyjnie wyglądającym kabrio (to już wersja 2-drzwiowa) oraz praktycznej 3+1 z dodatkowymi drzwiami z tyłu po prawej stronie. Do tego sporo wersji i dodatków. Ale czy czegoś brakuje? Tak, odrobiny pazura i wtedy cały na biało (albo niebiesko) wjeżdża Abarth 500e.
Abarth 500e wszystko o modelu
Abarth 500e to nie samochód dla każdego. To idealny przykład motoryzacyjnej zabawki. Czy potrzebny? Jeśli ktoś chce mieć frajdę z jazdy po mieście i do tego chce posiadać autko, które prezentuje się jak z gry, to Abarth 500e jest przepisem idealnym. Wystarczy na niego spojrzeć – wygląda fantastycznie! Mały, ale napompowany, nieco obniżony i bardzo, bardzo zadziornie wyglądający. Wiem, wiem… Wielu miłośników Abartha patrzy na elektryczną wersję spod byka, ale ja miałem tak samo! Uwielbiałem „staromodne” wersje Abartha, z bardzo mocnym silnikiem, zadziornym dźwiękiem (może poza niewygodną pozycją za kierownicą) i ogromną frajdą płynącą z jazdy. Gdy dowiedziałem się o elektrycznej wersji, byłem rozczarowany. Ba! Miałem nadzieję, że do testu dostanę właśnie spalinówkę, a tu… elektryk.
Auto bardzo mi się podoba i muszę uczciwie przyznać, że bardzo mi pasuje ten styl. Pod tym względem Abarth został Abarthem! Zarówno na zewnątrz, jak i w środku! Jasne, spalinowe wersje były może trochę bardziej agresywne i miały zdecydowanie więcej wersji i możliwości konfiguracji, ale hej! To dopiero początek 500e i mam głęboką nadzieję, że pojawi się więcej ciekawych odmian. A tymczasem mamy do czynienia z małym łobuzem, który wyposażono w agresywne zderzaki, nakładki, zamiast górnej brwi świateł LED mamy czarną blendę dodającą tzw. bad look, do tego rewelacyjnie wyglądające felgi 18-calowe i kolory!


Kolory to coś, co robi większość klimatu w tym aucie. Widziałem odmianę kabrio w jaskrawej zieleni, mnie trafiła się wersja 3-drzwiowa w żywym odcieniu niebieskiego. Te kolory nazywają się odpowiednio Zielony Acid i Niebieski Poison, i moim zdaniem na tych kolorach mogłaby się skończyć paleta – czarny, biały i czerwony ujmują Abarthowi 500e sporo uroku.
Abarth 500e - przytulnie, komfortowo i z nutą sportu
Właśnie takie jest wnętrze Abartha 500e. Już konwencjonalna wersja bardzo przypadła mi do gustu choć wiem, że to auto jest po prostu maleńkie i wiele osób nie znajdzie w nim wygodnej pozycji za kierownicą, ale ja mam to „szczęście”, że mierzę zaledwie 176 cm wzrostu, więc dosłownie w każdym aucie mieszczę się bez problemu. Tak samo jest w elektrycznej 500-tce choć przyznam, że fotel mógłby być zamontowany odrobinę niżej. W ogóle autko ma dość pudełkowatą sylwetkę, ale jeśli ktoś nie mierzy więcej niż 185-190 cm wzrostu, odnajdzie się w 500e dość dobrze. Jest regulowany podłokietnik, schowek z roletką, rozkładany uchwyt na kubek pomiędzy konsolą centralną i tunelem środkowym, jest półka na smartfon z ładowarką i portem USB obok, jak również niewielki, ale czytelny ekran systemu info-rozrywki. Jest oczywiście Android Auto i Apple CarPlay, więc jeśli komuś nie pasuje układ systemu, wystarczy chwila, aby mieć usługi Google’a lub Apple’a.

Jest oczywiście sporo twardego plastiku, co w aucie tej klasy nie dziwi, ale Abarth dodał od siebie sporo dobrego. Jest zatem sporo skóry i zamszu, rewelacyjnie wyglądające przeszycia w kolorze niebieskim i zielonym (stąd wybór koloru nadwozia, który nasuwa się sam), fantastyczna kierownica, która świetnie leży w dłoni i wykończony przeszywanym zamszem panel na desce rozdzielczej. Oprócz tego w wyposażeniu odmiany Turismo (jest jeszcze skromniejsza – po prostu – 500e) jest w zasadzie wszystko i możemy jedynie dodać fotele kierowcy oraz pasażera z pamięcią ustawień odchylenia oparcia. Z jednej strony super, bo dostajemy zacnie wyposażone auto bez braków, a z drugiej… smutno. Zakres personalizacji jest niestety marginalny. Inne felgi? Naklejki? Gadżety? Niestety, nie przewidziano.

Miejsca z tyłu jest wystarczająco, aby zabrać dwójkę nastolatków do szkoły lub na zakupy, pod warunkiem, że te będą nieduże, bowiem bagażnik zmieści w sobie 185 litrów bagażu. Po złożeniu oparć zmieścimy tam 550 litrów bagażu. To mało? Mówimy o małej 500-tce, więc zarzuty o niewielki bagażnik byłyby raczej bezsensowne.
Abarth 500e - dane techniczne

No i z tym „szybki” to również tak nie do końca, bowiem prędkość maksymalna została ograniczona do 155 km/h. Poza tym jazda z taką prędkością skończyłaby się bardzo szybko, bowiem bateria o pojemności 42 kWh brutto (38 kWh netto) nie wystarczy na zbyt wiele, ale po kolei. Abarth 500e wyposażono w silnik elektryczny o mocy 155 KM i momencie obrotowym 235 Nm. Dla porównania, Fiat 500 w wersji elektrycznej ma od 95 do 118 KM. Spora różnica, która niestety odbija się na zużyciu energii. O ile wersja 118-konna „zwykłego” Fiata zużywa średnio ok. 14 kWh/100 km i jest w stanie przejechać maksymalnie do 322 kilometrów, tak Abarth 500e pochłania około 18 kWh/100 km, co daje maksymalny zasięg do 253 kilometrów. Coś za coś. Ale podtrzymuję swoje zdanie – do miasta realne 200 kilometrów wystarczy. A co dostajemy w zamian za mniejszy zasięg?

Świetne osiągi i rewelacyjne, jak na tego typu auto właściwości jezdne. Jest sztywno, ale nie twardo, więc jazda po nierównościach nie jest udręką. Owszem, nie ma mowo o komforcie, ale kto kupuje Abartha dla wygody? Wręcz przeciwnie – skorpion na masce oznacza sporo wyrzeczeń i kompromisów, ale w tym przypadku naprawdę nie jest źle. Auto w zakręcie trzyma się świetnie, choć trzeba uważać na wspomniane nierówności, bo bywa nerwowe i wymaga szybkich reakcji. Ze względu na krótki rozstaw osi (zaledwie 2322 mm) powtarzające się nierówności poprzeczne wprawiają auto w nieprzyjemny rezonans. Poza tym na mokrej nawierzchni przyczepność przednich kół jest kiepska (natychmiastowy napływ mocy z silnika elektrycznego), co skutkuje drobnym uślizgiem i mocnym odcięciem mocy przez systemy wspomagania.
Ale czy jazda tym autem daje frajdę? Być może nie tyle, co spalinowy Abarth, ale jeśli spojrzymy na 500e jak na typową zabawkę, jeśli nie mamy wielkich uprzedzeń do aut elektrycznych i/lub w garażu mamy coś innego na dalsze podróże (wtedy zasięg nie będzie miał znaczenia), Abarth 500e stanie się po prostu rewelacyjny! A ile za taką przyjemność trzeba zapłacić?
Abarth 500e - cena
Gdy w konfiguratorze zaznaczymy te nieliczne opcje (w sumie chyba trzy…), to w cenniku zobaczymy kwotę ponad 210 000 złotych. Tak, to cena wysoka, żeby nie powiedzieć – absurdalna. Czy zaporowa? Być może, bowiem konkurencja jest spora i nawet nie wspominam o spalinowych alternatywach, bo tych jest mnóstwo i są o wiele tańsze np. Hyundai i20 N Performance za 140 900 złotych. Problemem mogą być nowości, których na rynku nie brakuje. Pierwszy strzał – nowe MINI w wersji elektrycznej o mocy 218 KM w odmianie John Cooper Works za 209 200 złotych. Więcej przestrzeni, więcej mocy, lepsze osiągi, zdecydowanie większy zasięg i podobny poziom „fajności”. Chyba nie będę pastwił się nad Abarthem 500e w zakresie cen, bo bardzo mi tego auta szkoda… Polubiłem je!
Podsumowanie
Trochę mi smutno, bo muszę to auto jakoś podsumować, a podsumowanie jest oceną ogólną – zawierającą również ceny. Jest na rynku wiele aut, które mają masę atutów, są ładne, ciekawe, fajne, interesujące i naprawdę chciałbym mieć je w swoim garażu, ale gdy w grę wchodzi rozsądek wspierany kalkulatorem, te auta spadają z listy. Czy takim autem jest Abarth 500e? Niestety trochę tak, bowiem w kontrze do całej masy zalet, o których pisałem wyżej, stoi cena i konkurencja. Cena jest wysoka, konkurencja zaś groźna i niekiedy tańsza, mocniejsza, większa. Być może nie tak urocza i fajna, ale nie zawsze serce może sterować portfelem.