TEST: BMW Seria 3 330e xDrive 292 KM. Z elektrycznym charakterem
Elektrycznym, ale czy elektryzującym? No nie do końca, choć doskonale wiem, że takie wersje w ofertach różnych modeli też są potrzebne. Pytanie tylko – komu? Czy producentowi, który niewielkim kosztem obniża średnią emisję CO2 dla gamy modelowej, czy klientowi, który będzie w stanie wykorzystać potencjał takiego napędu? Przy okazji testu BMW Serii 3 w wersji 330e xDrive miałem spory mętlik w głowie. Do jakiego doszedłem wniosku?

Zdroworozsądkowa konfiguracja?
Do testu dostałem dość ciekawą konfigurację. Nie mówię o wersji silnikowej, bo o tym napiszę szerzej za chwilę, ale o konfiguracji wnętrza, wersji etc. Wizualnie z zewnątrz? Moim zdaniem – petarda! Fantastyczny lakier, felgi z palety M Performance, sportowe nakładki i rewelacyjny, rasowy charakter. Oczywiście do M-ki daleko, ale niejedna osoba obejrzała się za tym autem na ulicy. Nic dziwnego, sam się oglądałem za tym autem na parkingu, bo nie dość, że ta „trójka” ma wciąż fantastyczne linie i proporcje, to na dodatek konfiguracja zewnętrzna strasznie mi pasowała. W sumie nie wiem, czy cokolwiek bym zmienił. A we wnętrzu?

W środku było… zaskakująco skromnie. Brak elektrycznej regulacji foteli, brak oświetlenia ambientowego, bazowa tapicerka dla wersji M, bazowe dekory itp. Ale czy to oznacza, że było biednie i skromnie? Moim zdaniem – nie! Owszem, przyjemniej jeździ się autem „na wypasie”, ale ta wersja pokazała, że to nie jest konieczne, bowiem bazowe wyposażenie jest w pełni wystarczające. Poza tym, jak często zmieniacie ustawienie fotela? Ja ustawiam raz i o tym zapominam, więc elektryczna regulacja nie jest mi niezbędna. Zresztą zakres regulacji manualnej jest w pełni zadowalający. Tapicerka bazowa jest bardzo estetyczna, choć owszem, skórzana np. w jasnobeżowym lub brązowym odcieniu bardzo mi się podoba, ale w pełnej wersji kosztuje aż 21 200 złotych, a to sporo.
Oferta BMW Seria 3 w Superauto.pl
Bardzo trudno jest wybrać rozsądną konfigurację, bo wszystko kosztuje. Jakbym chciał ten model z tym układem napędowym skonfigurować „pod siebie”, musiałbym wydać co najmniej 380 000 złotych. Przypomnę, że bazowa odmiana kosztuje 270 000 złotych. To 110 000 złotych w dodatkach! Czy to ma sens? Czasami tak, ale na pewno nie z tym napędem. Dlaczego? Po kolei.
Mistrzowska gra pozorów

Zacznijmy od suchych faktów. Do napędu testowanego modelu wykorzystano układ hybrydowy plug-in o oznaczeniu 330e xDrive. Oznaczenie xDrive jest wszystkim znane – mamy do czynienia z napędem na cztery koła. Układ napędowy bazuje na 2-litrowym silniku benzynowym o mocy 184 KM i momencie obrotowym 300 Nm. Wspomaga go silnik elektryczny o mocy 109 KM i momencie obrotowym 265 Nm oraz akumulator trakcyjny o pojemności 11,2 kWh netto. Teoretyczny zasięg na silniku elektrycznym to 66 kilometrów, ale w praktyce jest nieco gorzej. Moc systemowa całego układu to 292 KM, a więc całkiem nieźle. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 5,8 sekundy, a prędkość maksymalna to 230 km/h. Wszystko prezentuje się naprawdę nieźle na papierze, ale czy w rzeczywistości też jest tak dobrze? Jest nieźle, ale muszę przyznać, że podczas testu nie poczułem ani razu „tego czegoś”, co zazwyczaj czuję do BMW.


Zacznijmy od zasięgu, abyśmy mieli to z głowy. Producent deklaruje 66 kilometrów, ale ja przejechałem niecałe 40 kilometrów. Jest nieźle, ale bez żadnych rewelacji. Trochę rozczarowująca jest również reakcja na gaz po rozładowaniu akumulatora. Nie ma żadnego wyraźnego, przyjemnego, choćby lekkiego „kopa”, tylko płynne i nieco spóźnione przyspieszanie. Mówię nawet o trybie Sport i ustawieniu skrzyni w „S”. W BMW raczej tego oczekuję, aby od czasu do czasu dało się poczuć trochę sportowego pazura. Z pełną baterią jest o wiele lepiej, ale czy emocje mam czuć tylko wtedy, gdy mam pełną baterię? Chyba nie po to kupuję BMW? Może się czepiam, ale kurczę… jest spory niedosyt! A jak ze spalaniem? Może tutaj jest lepiej? No jakby to powiedzieć…


Podczas spokojnej jazdy po mieście w trybie hybrydowym i z pustą baterią, średnie spalanie oscyluje w okolicach 9 l/100 km. Trasa podmiejska i prędkości od 70 do 100 km/h – około 6,5 l/100 km. Na trasie ekspresowej przy 120 km/h spalanie wyniosło 7,5 l/100 km. Jest nieźle, ale czy dałbym radę osiągnąć takie spalanie w tradycyjnej wersji benzynowej? Tak. Mało tego, niedawno testowałem BMW M340i Touring w dość kiepskich, zimowych warunkach i w mieście spalanie wyniosło około 10 l/100 km, warunkach podmiejskich było to około 7 l/100 km, a w trasie – 8 l/100km. Myślę, że w takich samych warunkach, w jakich testowałem 330e, też byłbym w stanie obniżyć spalanie o te kilka procent, a przypomnę, w M340i mam 374 KM, piękne brzmienie, fantastyczną dynamikę etc. No i tu pojawia się palący problem…
Tyle zachodu o 66 kilometrów zasięgu?
Czy to jest warte poświęceń? A te 66 kilometrów to i tak tylko deklaracje, ale nie będę się już pastwił nad tym aspektem. Naprawdę, nie wiem czy zdecydowałbym się na tą wersję napędową. I wiem, że porównanie do M340i jest trochę na wyrost, bo nie każdy potrzebuje aż takiej mocy, ale sam fakt, że wartości spalania są podobne (no dobrze, odrobinę wyższe, ale czy aż tyle?) mocno podkopuje moją wiarę w sens hybrydy w tym przypadku. Według konfiguratora, wersja 330e xDrive kosztuje co najmniej 270 000 złotych. Za wersję M340i zapłacimy 312 500 złotych i to jest znacznie drożej, ale już na wstępie otrzymujemy pakiet zewnętrzny M, wydajniejszy układ hamulcowy, sportowe zawieszenie etc. Wcześniej pisałem, że doposażenie 330e xDrive pod korek to koszt około 380 000 złotych. Doposażenie M340i w jeszcze ciekawsze dodatki (np. niedostępne dla 330e xDrive aktywne zawieszenie M, sportowe fotele M, sportowy dyferencjał M etc.) to koszt… 390 000 złotych. Wciąż szukam argumentu przeciw takiej zamianie, ale nie mogę znaleźć. Powiecie, że taka moc jest zbędna i nie każdy chce sportowe auto. No to proszę bardzo!


Konfigurujemy wersję 330i xDrive Sedan, która jest zapewne jeszcze bardziej oszczędna od M340i, co prawda ma mniejszą moc – 245 KM i 400 Nm – ale osiągi lepsze! Sprint od 0 do 100 km/h zajmuje 5,7 sekundy, a prędkość maksymalna to 250 km/h. Mniej mocy, a lepsze osiągi i spalanie? Idźmy dalej. Cena wyjściowa tego modelu to 238 000 złotych, więc klikajmy co się da i zobaczymy co wyjdzie. Po dodaniu niemal wszystkiego, cena oscyluje w okolicach 360 000 złotych. Szybciej, oszczędniej i taniej. Czego nie rozumiecie?
Podsumowanie
Ocenę postanowiłem podzielić na dwie strony. Oceniając sam samochód, nie mam większych uwag. To klasyczna, świetnie jeżdżąca i wyglądająca Seria 3 w bardzo rozsądnej, choć ciekawie wyglądającej konfiguracji. Może być oszczędna, w miarę szybka, ale w żadnej kategorii specjalnie nie zaskakuje. Jeśli pod uwagę wezmę cenę oraz porównanie do innych modeli w gamie, wariant 330e xDrive jest całkowicie pozbawiony sensu. Za niewiele więcej mam chyba najlepszą wersję napędową dla tego modelu tj. M340i xDrive. Piekielnie szybką, przyjemną w odbiorze, z porównywalnym spalaniem i bez konieczności kombinowania z ładowaniem, żonglowaniem trybami itp. Za wyraźnie niższą cenę mamy wersję 330i xDrive, która ma nieco mniej mocy, ale jest szybsza, zwinniejsza i oszczędniejsza. Czy realne 40 kilometrów zasięgu jest warte wyższej ceny, nieco rozmytego charakteru, gorszych osiągów i spalania podobnego do wersji tradycyjnych? Odpowiedzcie sobie na to pytanie sami. Auto fantastyczne, ale z tym napędem – pozbawione sensu.