TEST: BMW M440i xDrive Gran Coupe. Wpół do M-ki!
Nie ukrywam, od czasu do czasu lubię pojeździć ostentacyjnymi samochodami, które są jak złota kropla w morzu przeciętności (ale frazes…). Dają trochę radości. Nieco prymitywnej, ale zawsze! Mimo to na co dzień wolałbym jeździć takim BMW M440i xDrive Gran Coupe, w którym zatopiono zarówno szaleństwo modeli z rodziny M, jak również zdrową przeciętność, która sprawdza się na co dzień.

Jeździłem zarówno BMW M3, jak i M4 – obie w wersji topowej Competition – i to naprawdę wspaniałe auta, ale po kilkudniowym teście i codziennych podróżach, oddawałem je z pewną ulgą. Nie zrozumcie mnie źle, to rewelacyjne zabawki, dające hurtowe ilości endorfin i czystej przyjemności, ale ja tą przyjemność chciałbym sobie dawkować, bo w przesadzonych dawkach, zaczyna męczyć. Da się tymi autami jeździć w miarę normalnie, ale 510 KM na tylnym napędzie mimo wszystko wymaga sporej dozy ostrożności i każda przejażdżka, nawet do Lidla po mleko w promocji, jest mimo wszystko angażująca. Auto jest sztywne, spięte i nawet w najbardziej „eko” trybie jazdy nie oferuje zbyt dużego komfortu. A jeśli w dodatku wybraliśmy te piękne, ale twarde jak szpadel fotele z włókna węglowego… No nie jest to materiał na daily.
Co jest do wszystkiego…
Bla bla… bzdura! Jakbym miał taczkę pieniędzy, zapewne kupiłbym sobie maksymalnie wyspecyfikowaną M4-kę, bo w garażu miałbym jeszcze 2-3 inne auta na różne okazje. Jakbym się na siłę trzymał marki z Monachium, na długie wycieczki wybrałbym pewnie X5 z mocnym silnikiem Diesla, do miasta i3s (jakbym jeszcze znalazł), a do zabawy wspomnianą M4-kę. Tak się jednak składa, że nie mam nawet kubka drobnych, więc hipotetycznie, jakbym miał wybrać jedno auto, być może byłaby to właśnie Seria 4 Gran Coupe w odmianie M440i xDrive, czyli najmocniejsza ze „zwykłych” odmian, ale wystarczająco mocna i szybka, aby zasłużyć na literkę M w nazwie.
To auto oferuje naprawdę cały arsenał możliwości zmiany nastroju. W trybie Eco Pro jest potulne jak baranek. Skrzynia biegów (swoją drogą fantastyczny 8-biegowy automat jednosprzęgłowy ZF-a) pracuje z ogromnym opóźnieniem, jest senna i imponująco płynna. Nie zrozumcie mnie źle – to opóźnienie nie jest wadą w tym trybie, ale pomocą w naprawdę płynnej i komfortowej jeździe. Aby z silnika wydusić więcej mocy i zmusić skrzynię do redukcji, trzeba mocniej wbić pedał gazu. W trybie Adaptive i Comfort skrzynia nadal bywa niechętna do gwałtownych reakcji, ale przepustnica reaguje zdecydowanie szybciej i czuć, że moc jest praktycznie w każdej chwili dostępna – wystarczy wyraźny sygnał prawą stopą.
W trybie Sport i Sport Plus zaczyna się zabawa. Układ wydechowy (aktywny) otwiera klapkę i z dwóch końcówek (w sumie to jednej, prawej) wydobywa się naprawdę przyjemny dla ucha, soczysty pomruk, charakterystyczny dla rzędowych silników sześciocylindrowych BWM. Nie jest to przeraźliwe wycie, strzelanie i straszenie dzieci mieszkających nawet kilka ulic dalej. Nie, jest głośno, sugestywnie, ale nie odpustowo. Reakcja na gaz jest błyskawiczna, a skrzynia biegów nawet w zwykłym trybie D nie potrzebuje zbyt wielu argumentów, aby natychmiast redukować biegi. Jak przełączymy skrzynię w tryb S, podczas przyspieszania z pedałem gazu w podłodze, niezwykle przyjemnie kopie w plecy przy każdej zmianie biegów. Aż trudno uwierzyć, jak ogromna różnica jest w zachowaniu całego auta pomiędzy tymi skrajnymi trybami. Coś fantastycznego!
Fantastyczne osiągi i rozsądne spalanie
Tak, da się to połączyć. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Silnik w BMW M440i to 3-litrowa rzędowa jednostka sześciocylindrowa o mocy 374 KM i momencie obrotowym 500 Nm. Napęd kierowany jest na wszystkie koła za pośrednictwem wspomnianej 8-biegowej przekładni ZF. Co do napędu, nie dość, że zdecydowanie preferuje on tylną oś, to na dodatek mamy na tyle „szperę”. Co to oznacza? Fantastyczną zabawę. Auto prowadzi się rewelacyjnie. Układ kierowniczy jest bezpośredni, błyskawiczny, ale nie męczący zbytnią natarczywością. W trybie Sport wystarczy w zakręcie mocniej „puknąć” pedał gazu, aby auto lekko zarzuciło tyłem. To wszystko jest w pełni kontrolowane i trzeba się mocno postarać albo w ogóle nie reagować na podpowiedzi auta, aby wywinąć orła na zakręcie. Jasne, niedoświadczony kierowca na bardzo śliskiej nawierzchni może się przestraszyć, bo w pierwszej fazie uślizgu auto zachowuje się jak tylnonapędowe. Dopiero po chwili ingerują systemu i napęd „dociąga” przód. Ale jak wspomniałem – mamy tu wyraźną dominację tylnej osi. To mi się podoba!
Podobają mi się również osiągi, bowiem katalogowo BMW M440i xDrive od 0 do 100 km/h przyspiesza w 4,7 sekundy. Udało mi się osiągnąć taki wynik… na zimowych oponach i na mokrej nawierzchni przy temperaturze około 0 stopni! Obstawiam, że na letnich oponach i na suchej nawierzchni przy wyższej temperaturze, udałoby się zbić co najmniej pół sekundy. Jasne, nie są to osiągi M3 czy M4, ale mamy tu o wiele bardziej przewidywalne prowadzenie, o wiele więcej komfortu i pewności prowadzenia w codziennej eksploatacji, a gdy kierowca tego zapragnie, osiągi i wrażenia mogą być naprawdę w pełni satysfakcjonujące. A w codziennej eksploatacji liczy się właśnie spokój, komfort i rozsądek. Niewiele jest osób, które codziennie jadąc do pracy, odwożąc dzieci do szkoły czy żonę do koleżanki chcieliby wykorzystywać pełnię możliwości auta. Ja nie. Od czasu do czasu – owszem, ale w większości przypadków chcę relaksu, spokoju i rozsądnego zużycia paliwa. A to auto to potrafi.
Nie jest mistrzem spalania, ale w trasie, przy prędkości 100-120 km/h możemy osiągnąć spalanie w okolicach 7 l/100km. W aucie z sześciocylindrowym silnikiem, mocą 374 KM i napędem na cztery koła! Takie wyniki osiągałem crossoverem z segmentu B z trzycylindrowym silnikiem! W mieście, przy spokojnej jeździe uda się zejść poniżej 10 l/100km, dynamiczna jazda i trzeba dodać 3-4 litry, ale czy to wygórowane wartości? Moim zdaniem – nie.
Nie dla koszykarzy, ale rodzina się pomieści
Ładne nadwozie Gran Coupe ma swoje prawa, przywileje, ale i bolączki. W ogóle w BMW z tego segmentu na tylnej kanapie nie ma zbyt wiele miejsca, zaś tutaj, przez łagodnie opadający dach, nad głową jest go szczególnie niewiele. Pasażerowie o wzroście powyżej 180 centymetrów raczej będą marudzić na długich dystansach. Ale osoby niższe lub dzieci będą miały naprawdę przyjemne warunki. Oczywiście najlepiej jest z przodu. Przepiękne fotele o mocno wyprofilowanej konstrukcji świetnie spisują się na krótkich i średnich dystansach. Na dłuższych zaczyna przeszkadzać specyficzne przeszycie w środkowej części, ale nadal – nie jest źle. Zaskakuje bagażnik. Klapa otwiera się wraz z szybą, bowiem jest to nadwozie – zgodnie z definicją – liftback lub hatchback. Jak zwał tak zwał – jest dość wygodnie, jak na ten segment auta. Jasne, 470 litrów pojemności (do 1290 litrów po złożeniu oparć) to nie jest wynik godny pozazdroszczenia przez konkurencję, ale jak ktoś chce przestrzeni, kupuje kombi. Tutaj mamy połączenie stylu z funkcjonalnością, a jak wiadomo, coś musi na tym połączeniu ucierpieć. A czy cierpi portfel? W sumie – nie.
BMW M440i - cena
Oczywiście chcący kupić wiele za niewiele raczej nie udają się do salonu BMW ani żadnej innej marki premium, ale znów porównując do M3 i M4, model M440i to prawdziwa okazja. Za BMW M3 Competition xDrive zapłacimy co najmniej 457 900 złotych, a za BMW M440i xDrive Gran Coupe 320 000 złotych. Spora różnica, prawda? Jasne, M3 to zupełnie inne auto, które dysponuje mocą (w topowej specyfikacji) 510 KM, ale 374 KM to również nie w kij dmuchał! Oczywiście za zaoszczędzone tysiące możemy dokupić wiele ciekawych dodatków tj.
- Lakier z serii Individual – 9100 PLN
- 20-calowe felgi z serii Individual – 8800 PLN
- Skórzana tapicerka – 7700 PLN
- Drewniane listwy ozdobne – 2500 PLN
- Pakiet M Technology – 1600 PLN
- Pakiet Business Class – 4800 PLN
- Pakiet innowacji – 16 800 PLN
- Panel deski rozdzielczej pokryty skórą BMW Individual – 7000 PLN
I tak cena ostateczna podskoczyła do ponad 380 000 złotych, a jest jeszcze wiele dodatkowych gadżetów, więc przekroczenie 400 000 złotych to żaden problem.
Podsumowanie
BMW M440i xDrive Gran Coupe bardzo przypadło mi do gustu. Gdy tego potrzebowałem, mogłem jechać niemal bezgłośnie, płynnie i komfortowo. Gdy miałem taką ochotę, zmieniałem tryb na Sport Plus i czułem mocne wciskanie w fotel przy akompaniamencie wspaniałej 3-litrowej jednostki R6. Elastyczność tego auta zadziwia i sprawia, że z każdym pokonanym kilometrem zakochujesz się coraz bardziej. Bez dwóch zdań – mógłbym takie mieć!