TEST: BMW iX M60 619 KM. Zjawisko paranormalne!
BMW iX M60 to niepokojący samochód. 2600 kg, 520 km deklarowanego zasięgu i 619 KM mocy pod maską.
Są samochody, po których spodziewasz się ponadprzeciętnych osiągów i to do nich pasuje. Jeśli jesteśmy przy „elektrykach”, niech będzie to Porsche Taycan Turbo S czy Audi RS e-tron GT. Niskie, szerokie, mocne – żadnych zaskoczeń. Są jednak auta, które wprawiają w osłupienie i pod pewnymi względami… przerażają. Takie jest BMW iX M6. Tak, to niepokojące auto.
Jeździłem już BMW iX w „zwykłych” wersjach, które swoją drogą wyglądają praktycznie tak samo, jak topowa M60. Wygodny, szybki, cichy elektryczny SUV, ze świetnym wykończeniem, kontrowersyjną stylistyką i imponującym zasięgiem. Gdy do testu dostałem odmianę M60, mocno się ucieszyłem, a jak przestudiowałem specyfikację techniczną, zrobiłem oczy jak talerzyki deserowe. Że co?!
Mówcie co chcecie, ale to już przesada!
Już mam pewne doświadczenie z samochodami elektrycznymi i wiem, że wielu kierowców wciąż nie ma większego pojęcia, co oferują. Jasne, są problemy z zasięgiem, infrastruktura, ale przeciętny kierowca (wybaczcie określenie) jest przekonany, że samochód elektryczny ma mniej niż 200 kilometrów zasięgu i w ogóle to sokowirówka na kołach. Fakt, jak wsiądziesz do mocniejszego modelu, czujesz się jak w sokowirówce, bo takie auto jest w stanie miotać kierowcą i pasażerami jak pomidorem w blenderze. A BMW iX M60 robi to po mistrzowsku. Ale po kolei.
Zasięg. Jak na to, co oferuje to auto, jego gabaryty, wyposażenie, komfort, osiągi – jestem zdumiony. Pokonałem nim ponad 420 kilometrów bez ładowania. Powiecie – co za wyczyn. Ano wyczyn, bowiem połowa z tego dystansu to trasa ekspresowa i jazda z prędkością przepisową 120 km/h, co dla elektryka zazwyczaj jest mocno uciążliwe. Czytaj – trasa zżera zasięg jak wściekła. Ale tutaj – niekoniecznie. Przejechałem się również kawałek autostradą – około 30 km. Również z prędkością przepisową. Do tego sporo miasta, korków i trochę dróg podmiejskich. To auto naprawdę wie, jak zarządzać energią. A tej energii ma po kokardy!
Bateria ma pojemność 111,5 kWh brutto (105,2 kWh netto), co jest jednym z najlepszych wyników na rynku. Oczywiście ma to swoje odzwierciedlenie w masie – blisko 2,6 tony – ale i w zasięgi deklarowanym przez producenta. Zdaniem BMW jest to około 560 kilometrów. Czy realne? W trasie oczywiście nie, ale w mieście albo podczas jazdy podmiejskiej – jak najbardziej! Trudno zejść poniżej 20 kWh/100km, ale podczas spokojnej jazdy bez wykorzystywania wszystkich gadżetów – da się. A przy baterii ponad 100 kWh, zasięg ponad 500 km jest w zasięgu. Nieźle!
Panie, mocy jak w ciągniku!
Ba! Nawet więcej. Biorąc pod uwagę powyższe tj. zasięg ponad 500 kilometrów w aucie, które waży 2,6 tony (bez kierowcy i pasażerów) i po zestawieniu tego z parametrami tego monstrum, na usta ciśnie się odruchowe: „O ja pi…!” Tak, ten samochód dysponuje mocą 619 KM oraz momentem obrotowym 1100 Nm. Tak – 1100 Nm! Przekłada się to na przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 3,8 sekundy, a prędkość maksymalna to 250 km/h. Nie ma tu dwubiegowej przekładni jak np. w Porsche Taycanie, nie ma kompromisów dot. masy, wyposażenia itp. To naprawdę zbija z tropu i nie trzyma się kupy!
Wsiadasz, wciskasz gaz i dostajesz tępą stroną siekiery prosto w łeb! Kilka razy ewidentnie się przestraszyłem a uwierzcie, jeździłem mocniejszymi i szybszymi autami. Po prostu tutaj co chwilę byłem „znieczulany” komfortem i łagodnością jazdy, by potem dostać kopa w plecy po wciśnięciu gazu. Jedynie w trybie Efficient czułem się w miarę „bezpiecznie”, bo już w trybie Personal robiło się brutalnie, a w trybie Sport auto miało zadatki na mordercę. Aż dziwne, że mówię to o „milusińskim” SUV-ie, ale uwierzcie – taka prawda.
Wielki, z każdej strony, w środku też!
BMW iX M60 wygląda… interesująco. Nie pokuszę się o stwierdzenie, że jest ładne, bo ładne to sa kwiatki na łące. Tu widzę bardziej klimat industrialny, mocno techniczny i surowy, a nie łagodny i wywołujący motylki w brzuchu. Raczej metalową poprzeczkę na plecach. A tak na poważnie, samochód prezentuje się imponująco, ma gigantyczne, 22-calowe felgi, na które obuto opony o wciąż słusznym profilu. Do tego ogromne połacie ładnie wyprofilowanej blachy, stosunkowo wąskie otwory okienne i smukłe, wąskie światła o nieco niepokojącym wyglądzie. Grill? Jego nie ma. Są tylko atrapy z diamentowym wzorem o dość dyskusyjnym kształcie. Nie, nie podobają mi się, ale przestały mnie również denerwować. Taką drogę stylistyczną obrali projektanci BMW i tyle. Poza tym auto ma ciekawe, dość spójne proporcje i w tej wersji może się podobać.
Zresztą wersja M60 wizualnie nie różni się od innych. Oprócz kilka plakietek z literą „M” i pomijając topowe wyposażenie, trudno byłoby odróżnić tą wersję od „zwykłej”. To samo w środku – kilka literek „M” i tyle. Z jednej strony – szkoda. Z drugiej strony – jak jeszcze udziwnić to auto? No nie da się. Zapewne na rynku znajdą się zestawy dodatków do tego modelu i każdy sobie go „zrobi” po swojemu. Tymczasem we wnętrzu czuć lekki przepych. Na drzwiach mamy kryształowe przełączniki do sterowania fotelami, podobnie wyglądają pokrętła na konsoli centralnej, która wydaje się unosić nad podłogą. Wygląda to świetnie, ale na początku denerwuje, bo puszcza „zajączki”, gdy pada na nie słońce.
Ogólnie jakość materiałów jest na wysokim poziomie. Fotele wyglądają fenomenalnie i są niezwykle wygodne. Możemy je regulować w zaskakująco dużym zakresie, wraz z szerokością boczków i poziomem trzymania w zakrętach. Kierownica ma bardzo gruby, przyjemny wieniec o nieoczywistym, pięcioramiennym kształcie. To również wymaga przyzwyczajenia. Zresztą wszystko w tym aucie tego wymaga, od szerokiego ekranu systemu info-rozrywki, sam system jest odrobinę skomplikowany, jego obsługa także. Ustawienia klimatyzacji na początku wprawiają w osłupienie – kilkanaście możliwości. Świetnie wygląda okno dachowe, które po dotknięciu jednego przycisku staje się mleczne i nie przepuszcza promieni słonecznych. Na kanapie jest mnóstwo miejsca, jest wygodnie i klimatycznie. Trochę jak w fajnym klubie – wygodna kanapa, miękka podłoga, przyjemny klimat, oświetlenie ambientowe. Jest rewelacyjnie.
Tanio nie jest, ale z drugiej strony…
Za wersję BMW iX M60 trzeba zapłacić blisko 600 000 złotych. To oczywiście bardzo wysoka kwota, która robi wrażenie na większości kierowców, ale z drugiej strony, dostajemy naprawdę mnóstwo topowego wyposażenia już na starcie np.
- Światła laserowe BMW i diodowe lampy tylne
- BMW Live Cockpit Plus z zakrzywionym wyświetlaczem BMW
- System nagłośnienia Diamond Surround marki Bowers & Wilkins (fenomenalny!)
- Elektrycznie regulowane fotele przednie z aktywną wentylacją i masażem w oparciu fotela kierowcy
- 4-strefowa klimatyzacja automatyczna
- Pakiet ogrzewania komfortowego: ogrzewanie kierownicy, foteli przednich i tylnych, podłokietnika i powierzchni w drzwiach i na desce rozdzielczej
- Zintegrowany aktywny układ kierowniczy ze skrętnymi kołami tylnymi
- Adaptacyjne zawieszenie pneumatyczne obu osi
- Sportowe hamulce M
- Pompa ciepła dla zwiększenia wydajności i wstępnego przygotowania akumulatora i wnętrza
Jakieś uwagi? Moim zdaniem, pachnie luksusowo i naprawdę nie wiem, nad czym mógłbym wybrzydzać. Coś możemy dokupić? Owszem, np.:
- Opcjonalny lakier – od 5 300 do 11 300 PLN
- 22-calowe felgi – od 5 600 do 11 800 PLN
- Izolacja termiczna i akustyczna szyby przedniej – 1 100 PLN
- Uniwersalny pilot np. do bramy – 1 300 PLN
- Niebieskie pasy bezpieczeństwa – 1 500 PLN
- Przyciemniane szyby boczne i tylna – 2 700 PLN
- Elementy zewnętrzne w kolorze Titanium Bronze – 3 000 PLN
- Elementy wewnętrzne Clear&Bold (te błyszczące, puszczające zajączki) – 5 600 PLN
To w sumie wszystko – dużo czy mało? Jak na ten segment, mało, ale jak mówiłem – niemal wszystko jest już w standardzie, a dodatki za kilkadziesiąt tysięcy, przy tej kwocie zakupu, raczej nie robią różnicy.
Podsumowanie
Czy BMW iX M60 mi się podobało? Jako BMW iX – jest genialne. Dopracowane, komfortowe, fenomenalnie wykończone i wyposażone. Jako elektryk też nie mam uwag, bowiem dawno nie miałem tak, że nie czułem obawy o zasięg. W niektórych autach elektrycznych jest tak, że widzę zasięg 200 kilometrów, ale nie jestem pewny, czy zrobię 100 spokojnym tempem w trasie. Tu tego nie czułem. W ogóle. Jako M60 – jak dla mnie za wiele. Aż dziwię się, że to piszę, ale nie wybrałbym najmocniejszej wersji. To ciekawostka i niesamowity pokaz możliwości, ale nie miałem ochoty korzystać z pełnej mocy i pewnie nawet na torze bym nie chciał, bo to nie jest auto stworzone do zabawy w takich warunkach. Całe wyposażenie, dodatki, wygląd, nawet ta konfiguracja – jak najbardziej. Napęd – wersja 50 (523 KM) z tym samym zestawem baterii w zupełności wystarczy, a zapewnia jeszcze lepszy zasięg. No i kosztuje około 60 000 złotych mniej.