PIERWSZA JAZDA: Skoda Enyaq Coupe RS iV. Niech zzielenieją z zazdrości!
Z zazdrości czy ze złości? Albo zażenowania? Przyznam, że Skoda Enyaq Coupe RS iV wzbudza bardzo mieszane emocje. Od zachwytu, po zażenowanie właśnie. Od szacunku i uznania, po lekką pogardę i ironię. Jak jest naprawdę? Jak jest z moimi uczuciami po pierwszej jeździe najmocniejszą elektryczną Skodą w historii?

Przyznam, że do dziś biję się z myślami, a od pierwszych jazd minęło już sporo czasu. Gdy pierwszy raz zasiadłem za kierownicę tej wściekle zielonej Skody w pięknych i malowniczych okolicach Grosseto i Porto Ercole, wiedziałem, że to udane auto. Wiedziałem, bo już jeździłem Skodą Enyaq w „zwykłej” odmianie nadwoziowej i w wersji Sportline 80x, a więc oczko przed topowym RS-em. Mocy nie brakowało (265 KM), komfortu również, a i sportu było odrobinę, bo auto prowadziło się pewnie i stabilnie. Czy po przejażdżce topową odmianę RS z nadwoziem Coupe dostałem olśnienia? Nie. Wpadłem raczej w zadumę nad tym, gdzie kończy się rozsądek a zaczyn szaleństwo, a w odniesieniu do Skody to dość abstrakcyjne – jak do tej pory – uczucia.

Skoda i szaleństwo? Czasy się zmieniają!
Do niedawna Skoda była kojarzona z rozsądkiem, zimną kalkulacją, oszczędnością, niekiedy nawet z nudą. Akurat ja uważam, że to nie nuda, tylko spokój, którego każdemu brakuje i często podczas testów aut tej marki, czułem właśnie taki spokój i komfort. Podobało mi się to i nadal podoba, bo to nie jest tak, że Skoda nagle stała się marką premium, ale… „wiedz, że coś się dzieje” – jak mawiał „klasyk”.
Już kilkukrotnie powtarzałem, że rynek się zmienia. Marki, które do tej pory uznawane były za popularne i raczej nie wyróżniające się, zaczęły oferować modele oraz wersje wyposażenia, mające skusić tych najbardziej wymagających. Marki premium z kolei lekko spuściły z tonu i starają się zainteresować swoją ofertą nieco bardziej wymagających odbiorców, którzy do tej pory przeglądali oferty właśnie popularnych marek. Ot, takie wyrównanie rynku. Do czego zmierzam?
Ano do tego, że ktoś, kto interesuje się topową odmianą testowanej Skody Enyaq Coupe RS iV, może zainteresować się ofertą modeli takich marek, jak BMW, Audi czy Mercedes… no i to działa w drugą stronę, ale jak wielu dotychczasowych klientów Mercedesa sięgnie po Skodę? A jak często wieloletni użytkownicy Skód czy Volkswagenów, widząc ceny aut tych marek, sięgnie po konkurencję z segmentu premium? Zdaje mi się, że ta druga grupa będzie liczniejsza, ale mogę się mylić.

Ile kosztuje odrobina szaleństwa w wydaniu Skoda?
I tak oto dochodzimy do konkluzji, jaką jest cena. Otóż topowa odmiana czeskiego elektryka to koszt około 300 000 złotych. Nie ma jeszcze oficjalnego cennika polskiego, ale na innych rynkach, po przeliczeniu, cena za Coupe RS iV startuje właśnie od około 300 000 złotych. Jasne, to świetne auto (o czym za chwilę), dynamiczne, bardzo dobrze wykonane, ze świetnymi systemami wsparcia i bezpieczeństwa, z bogatym wyposażeniem (również opcjonalnym), ale magia znaczka na wielu rynkach jest jeszcze silna, a gdy spojrzymy na ewentualne alternatyw jak np. BMW i4 M50 (544 KM) czy Mercedes EQC (408 KM) w podobnych cenach, to wyobraźnia zaczyna pracować, prawda?
Finanse na bok, sprawdźmy jak to jeździ!
A jeździ świetnie! Napęd o mocy 299 KM z momentem obrotowym 460 Nm sprawdza się rewelacyjnie. Oczywiście nie jest to żadna nowość, bowiem ten sam napęd jest w kilku innych modelach z grupy tj. Audi Q4 e-tron w wersji 50 czy w Volkswagenie ID.5 GTX. Oprócz naprawdę niezłych osiągów – od 0 do 100 km/h w 6,5 sekundy - napęd ten charakteryzuje się naprawdę świetnym wyważeniem oraz skutecznością. Na dość zróżnicowanej trasie testowej trudno było dokładnie ocenić zużycie energii, ale średnia z trasy (głównie drogi podmiejskie, trochę dróg ekspresowych, sporo miasteczek), średnie zużycie nie przekroczyło 20 kWh/100km, a często sprawdzałem dynamikę. Czy udałoby się zejść niżej? Bez problemu. Szacuję, że w normalnym użytkowaniu byłoby to 17-18 kWh/100km. Naprawdę nieźle, jak na oferowane osiągi oraz spore gabaryty.
Zielona. Bardzo!
Zielona, a skromna? No niekoniecznie! To auto w takiej konfiguracji rzuca się w oczy bardziej, niż Porsche czy Audi w topowej wersji. Lakier o nazwie Mamba Green, zarezerwowany dla odmiany RS, świetnie pasuje do tego samochodu. Jeszcze w parze z podświetlanym grillem (w standardzie), naprawdę ładnym nadwoziem (choć tył wydaje się odrobinkę ociężały) oraz nawet 21-calowymi felgami (testowany model miał 20-tki) naprawdę „robi robotę”. No kto by się spodziewał takich atrakcji po Skodzie! Szok!

We wnętrzu też jest naprawdę świetnie. Oczywiście Enyaqa już znam, ale w odmianie RS jest sporo ciekawych dodatków jak np. sportowe fotele z modeli RS (np. z Octavii) ze zintegrowanymi zagłówkami czy też wstawki udające włókno węglowe. Jest również sporo miłych w dotyku materiałów jak np. Alcantara na fotelach i desce rozdzielczej. Na deser dostajemy akcenty i przeszycia w kolorze zielonym oraz podświetlenie ambientowe (może być zielone, a jak!). Całość sprawia naprawdę niezłe wrażenie, choć oczywiście, nie każdemu może się podobać. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybrać srebrny lakier i inną tapicerkę we wnętrzu. Co kto lubi!

Pod względem przestrzeni, niewiele zmieniło się w porównaniu do konwencjonalnego nadwozia. W bagażniku ubyło 15 litrów (drobiazg), a na kanapie nad głową jest tyle samo miejsca. Wygospodarowano je poprzez usunięcie mechanizmu zasłaniającego wielkie okno dachowe. Aby je zasłonić, trzeba z bagażnika wyjąć zwykłą składaną zasłonkę i samemu ją umieścić w odpowiednim miejscu. No jakoś mnie to nie przekonuje, ale cóż, albo miejsce, albo komfort. Chyba wybrałby wersję bez szklanego dachu, choć jego wielkość naprawdę imponuje.
Podsumowanie
Dokładnych cen jeszcze nie znamy i z tego co się dowiedziałem, nie bardzo wiadomo, kiedy poznamy. Produkcja Enyaqa chwilo stanęła, więc publikacja cennika (sytuacja na połowę marca) wydaje się na chwilę obecną bezsensowna. Ale nie jest tajemnicą, że podstawa wystartuje od poziomu około 300 000 złotych. Czy więcej? Czy mniej? Mniej raczej nie, a pamiętajmy, że co nieco można jeszcze dokupić. Pewnie niewiele, bo w standardzie jest już sporo dodatków, ale 320 000 złotych powinno być do osiągnięcia. Sam już nie wiem, czy to dużo, czy mało. Ten rynek tak wariuje, że i mnie udziela się ten pokręcony nastrój…