PIERWSZA JAZDA: Porsche Taycan GTS Sport Turismo 93,4 kWh 598 KM. Rodzina jest najważniejsza!
Porsche Taycan GTS ST to idealny samochód dla rodziny, przestronny i komfortowy, ale również pozwalający na bardzo dynamiczną jazdę i sportowe wrażenia.
Piątkowy wieczór, kolacja rodzinna, wszyscy przy stole, koloryzowane. - Kochanie, dziś byłem w salonie samochodowym i zamówiłem oszczędne, ekologiczne i rodzinne kombi – nieśmiało mruczy pod nosem głowa rodziny do swojej małżonki. – Mam nadzieję, że nie puściłeś nas z torbami… Ostatnio jak zamawiałeś samochód, musieliśmy się przeprowadzić do bloku! – odparła żona przeżuwając bułkę z kotletem. I tak zaczyna się opowieść o tym, co jest najważniejsze dla rodziny! Tak, mowa o Porsche Taycan GTS Sport Turismo.
Bezsensowny i cudowny zarazem?
No dobrze, ale co ma piernik do wiatraka? Porsche Taycan GTS Sport Turismo z jednej strony jest totalnie bezsensowny, bowiem jeśli ktoś szuka samochodu praktycznego, pojemnego, szybkiego oraz komfortowego, kupi chociażby Panamerę Sport Turismo w wybranej wersji (niekoniecznie GTS) i dostanie wszystkie wymienione cechy w większej dawce. Poza tym, jeśli ktoś szuka auta szybkiego i dającego mnóstwo emocji, może wybrać 911 lub Caymana. Z drugiej strony zaś jest to samochód genialny, bowiem kosztem pewnych kompromisów, oferuje wszystko w jednym.

Jest piekielnie szybki, bowiem moc 598 KM (w trybie Launch Control, domyślnie 517 KM) oraz moment obrotowy 850 Nm dosłownie lasuje mózg. Przyśpieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 3,7 sekundy, prędkość maksymalna to 250 km/h, a od 80 do 120 km/h przyspieszymy w… 2,1 sekundy. Absurd! Do tego prowadzi się genialnie, nad wszystkim czuwają liczne i fantastyczne systemy stworzone przez genialnych inżynierów z Zuffenhausen, jest niezwykle komfortowy i co oczywiste – przenikliwie cichy podczas normalnej jazdy. Jest także zaskakująco ekonomiczny, bowiem przy normalnej jeździe możemy zbliżyć się do zużycia energii na poziomie poniżej 20 kWh/100 km, a to na tego typu auto, jest wynikiem imponującym. Jeśli ktoś się uprze, w mieście zrobi znacznie poniżej „dwudziestki”, a tym samym osiągnie sugerowany zasięg 490 kilometrów na jednym ładowaniu. Podczas nieco ponad 100-kilometrowej trasy (autostrada, drogi boczne, miasto itp.) osiągnąłem zużycie 21,7 kWh/100 km, a wsiadłem do tego auta z marszu, bez zapoznania się z nim, wyczucia itp.

Taycan Sport Turismo jest również zaskakująco przestronny i wygodny. Bagażnik ma regularne kształty i pojemność 446 litrów. Po złożeniu oparć kanapy (a raczej dwóch foteli) przestrzeń powiększa się do 1212 litrów. Dodatkowo z przodu jest niewielki bagażnik na zakupy, walizkę lub inne drobiazgi o pojemności 81 litrów. Jasne, znajdziemy pojemniejsze auta za ułamek tej ceny, ale nie bijmy się z koniem – niektóre porównania nie mają sensu. Niektórych może również zniechęcać fakt, że z tyłu usiądą wygodnie tylko dwie osoby. Ta trzecia będzie tam raczej za karę i z pewnością szybko się pochoruje, więc niech od razu jedzie autobusem. Nadwozie jest również bardzo szerokie i niskie, prześwit nie polubi się również ze spowalniaczami i nierównymi nawierzchniami. Siedzi się bardzo nisko, i jeśli ktoś ma problemy z kręgosłupem, każde zajmowanie miejsca lub wysiadanie będzie obarczone nie tylko bólem, ale i utratą godności. Tak, to są te kompromisy, o których wspominałem wcześniej. Mało istotne, zgadzam się.
Kupowałbym oczami… gdybym miał furmankę pieniędzy

Porsche Taycan jest ładny. W odpowiednim kolorze robi się imponujący, a po dodaniu ładnych felg (nie wszystkie w ofercie takie są), robi się fantastyczny. Wersja GTS to kwintesencja sportowych cech tego auta, a z nadwoziem Sport Turismo to prawdziwa perełka. Dodajmy do tego czerwony jak szminka lakier i czarne felgi z satynowym wykończeniem, a dostaniemy samochód, który chce się zjeść jak kwaśną żelkę. Kwaśną, bo ma doprowadzić ślinianki do agonii i sprawić, że wszystkie zmysły oszaleją. Zakochałem się w tym aucie i pewnie nie tylko ja, bo gdy jechałem sennymi uliczkami Palmy na Majorce, niemal wszyscy się za mną oglądali.

No dobrze, nie za mną, tylko za samochodem. Ta czerwień prezentuje się świetnie i dodaje uroku tej szerokiej i płaskiej ślicznotce. Nie lubię tego określenia, ale tu pasuje idealnie – „Czuć piniondz!” A ten „piniondz” nie jest byle jaki, bowiem wyjściową kwotą jest 578 000 złotych za wersję GTS Sport Turismo. Oczywiście trzeba być niespełna rozumu, aby wyjechać z salonu bazowym egzemplarzem, bowiem wszystkie opcje mocno kuszą i wystarczy zaznaczyć kilka, aby podnieść cenę. Dość konkretnie. Co ja bym dorzucił? Między innymi to:
- Lakier Carmine Red – 10 323 PLN
- Obręcze 21-calowe RS Spyder Design – 11 407 PLN
- Pakiet wykończenia wnętrza GTS – 17 289 PLN
- Pakiet dodatków SportDesign Carbon – 15 484 PLN
- Porsche Dynamic Chassis Control Sport (PDCC Sport) – 14 193 PLN
- Skrętna tylna oś wraz ze wspomaganiem układu kierowniczego Plus – 10 115 PLN
- Hamulce Porsche Ceramic Composite Brake (PCCB) – 42 321 PLN
Gdy bawiłem się w konfiguratorze, na liczniku wybiła kwota ponad 830 000 złotych. Można? Można, bo kto bogatemu (a raczej marzycielowi) zabroni?

Podsumowanie
Mieszkam w bloku. Nie jest to prestiżowa dzielnica, ale jest dość bezpiecznie – jeszcze nigdy nie zostałem pobity do nieprzytomności. Mam pod blokiem niestrzeżony parking i naturalny monitoring – sąsiadki czuwają. Mógłbym mieć taki samochód i nie obchodzi mnie, że pewnie minimum raz w tygodniu okupowałbym pobliską, wolną (szalone 40 kW) ładowarkę. Ten samochód, jego wygląd, osiągi, charakter i klimat z nawiązką by mi to wynagrodził. Zastanawiam się tylko, czy można żyć bez nerek, z jednym płucem, fragmentem wątroby i bez kilku żeber. W ogóle gdzie można to bezpiecznie sprzedać i za ile? Dla kolegi pytam.