PIERWSZA JAZDA: Fiat Grande Panda. Udany powrót do przeszłości?
Zatem, jest. Nowy Fiat. Nazywają go Grande Panda. "Grande" to po włosku "duży", co jest odważnym posunięciem ze strony firmy, której największym wkładem w motoryzację w ostatnich latach było udowodnienie, że można sprzedawać ten sam samochód (500-tkę oczywiście) przez prawie dwie dekady. Jak będzie z Grande Panda? Czy to udany powrót do korzeni?

Z zewnątrz od razu widać, że to Panda! Ale czy Grand?
Z zewnątrz projektanci wykonali kawał… jakiejś roboty. Auto wygląda jak coś, co narysowało ośmioletnie dziecko, któremu pokazano oryginalną Pandę z lat 80-tych i grę Minecraft. Jest pudełkowate. Brutalnie pudełkowate. Z przodu ma światła przypominające piksele z automatu do gier z czasów, gdy na wczasach w Sopocie królowały automaty z colą. I ten gigantyczny, wytłoczony napis "PANDA" na drzwiach – na wypadek, gdyby kierowca cierpiał na chwilową amnezję lub potrzebował pomocy w odnalezieniu wozu na parkingu pod dyskontem spożywczym. Zresztą tych nawiązań do przeszłości, akcentów retro i vintage jest tak dużo, że aż… za dużo? Z kilkoma kolegami z branży spieraliśmy się, czy projektanci przesadzili, balansowali na granicy kiczu, czy to wszystko jest po prostu fajne i jakieś. Wniosków nie wyciągnęliśmy do dziś.

Po wdrapaniu się do środka robi się jeszcze dziwniej i… fajniej? Cała deska rozdzielcza to jeden wielki owal, mający nawiązywać do słynnego toru testowego Lingotto. Uroczy pomysł, ale w praktyce oznacza to morze twardego, taniego plastiku, który rysuje się od samego patrzenia. Najbardziej rozczula mnie duża, płaska powierzchnia tzw. piano black na konsoli centralnej w miejscu, gdzie codziennie sięgamy kilkadziesiąt razy np. by zmienić kierunek jazdy, odłożyć smartfon na ładowarkę itp. Cały ten panel był już okrutnie porysowany, a nasz testowany egzemplarz miał przejechane – uwaga – nieco ponad 900 kilometrów. To nowe auto, a już wygląda jak z trzeciej ręki!
Poza tym gdzieniegdzie rzucono plamy jaskrawego koloru, by odwrócić uwagę od tego nieszczęsnego, połyskującego plastiku oraz faktu, że wszystko sprawia wrażenie zrobionego z przetopionych zabawek z Happy Meala. Fotele? Wygodne, owszem, ale ich wzór przywodzi na myśl sweter otrzymany na gwiazdkę od nielubianej ciotki.

No dobrze, trochę się wyzłośliwiam, a tak naprawdę nie powinienem, bo pomijając te materiałowe wpadki (piano black nie wybaczę!), całość prezentuje się jakoś. Może zbyt fikuśnie i przaśnie, ale nie można odmówić Fiacikowi Grande Panda, że stara się rozweselić smutny i szary świat motoryzacji.
Czy Grande Panda jeździ tak, jak wygląda?
Może lepiej nie, bo cały czas jechałaby na dachu. Bokiem. Ale bądźmy poważni, bo po ciekawej i oryginalnej stylistyce przyszła pora na nieco nudniejszy temat – wrażenia z jazdy i odrobina techniki. Publiczną tajemnicą jest, że ten samochód to w rzeczywistości Citroën. Pod tą włoską, kanciastą skorupą kryje się ta sama platforma, co w nowym Citroënie C3. Oznacza to dzielenie podwozia z autem zaprojektowanym przez ludzi, którzy uważają, że szczytem komfortu jest jazda na dmuchanym zamku. Ja nie podzielam tego poglądu i z entuzjazmem przyjąłem, że Fiat Grande Panda jest sztywniejsza i dająca nieco więcej informacji z drogi.

Po uruchomieniu silnika – w tym przypadku trzycylindrowej, turbodoładowanej jednostki 1.2 litra z systemem miękkiej hybrydy – do uszu dociera charakterystyczny warkot. Moc 110 koni mechanicznych wystarcza, by ruszyć spod świateł i nie zostać staranowanym przez wielkie SUV-y. Ale nic więcej. No dobrze, w mieście jest wystarczająco dynamicznie, bowiem 110 KM oraz 205 Nm w połączeniu z 6-biegowym automatem e-DCT daje poczucie względnej dynamiki przy prędkościach do 60-70 km/h. Potem jest już nieco gorzej, ale nie ma tragedii, bowiem sprint od 0 do 100 km/h na papierze zajmuje 10 sekund, a prędkość maksymalna to 160 km/h. Ot, wystarczy jak na miejskie pudełko.
Automatyczna, dwusprzęgłowa skrzynia biegów, która w teorii powinna być błyskawiczna, w praktyce ma swoje momenty zawahania. Wciśnięcie gazu do dechy skutkuje naradą komitetu sterującego, krótką drzemką, a potem nerwowym szarpnięciem do przodu. To nie jest samochód do dynamicznej jazdy ze sportowym sznytem. Na zakrętach przechyla się jak żaglowiec na wzburzonym Bałtyku, dając jasno do zrozumienia, że jego francuskie korzenie cenią komfort ponad sportowe aspiracje rodem z Włoskich serpentyn. To samochód, który chce, by kierowca zdjął nogę z gazu i podziwiał architekturę, nawet jeśli jest to architektura Radomia. Cóż, korzenie zobowiązują.
Oczywiście jest też wersja elektryczna. Zasięg oficjalny to ponad 300 kilometrów. W realnym świecie, zimą, z włączonym ogrzewaniem, pewnie wystarczy na dojazd z Warszawy do Łodzi. Pod warunkiem bardzo wolnej jazdy i zabrania ze sobą ciepłego koca. Chętnie to sprawdzimy, bo lubimy takie wyzwania i poświęcenia. Żebyście Wy nie musieli!

Pod względem cen, Fiat Grande Panda wypada nieźle!
A ceny? Włosi, jak zwykle, są mistrzami w kuszeniu. Podstawowa wersja hybrydowa startuje na polskim rynku od 79 900 zł. Brzmi jak okazja, dopóki człowiek nie zda sobie sprawy, że za te pieniądze otrzymuje korbki w tylnych drzwiach, miejsce na smartfona zamiast systemu info-rozrywki, stalowe felgi oraz… brak zagłówków z tyłu. Jasne, wciąż mamy pod maską miękką hybrydę i co najważniejsze, automatyczną skrzynię biegów, ale na litość… poskąpili zagłówków? Za wersję Icon zapłacimy już 85 900 złotych, a za testowaną i doposażoną La Prima – co najmniej 96 900 złotych.
Potencjalnie świetny, w praktyce… za późno?
Fiat przez ostatnie lata robił wiele, żeby o nim zapomnieć i pomijać w wyborze potencjalnego auta miejskiego. Świetna 500-tka miała prawo odejść na emeryturę, a nowa 500-tka elektryczna, mimo iż naprawdę sympatyczna i dopracowana, nie ma racji bytu ze względu na wysoką cenę i ogromną konkurencję. Teraz Włosi kombinują, aby elektryczną 500-tkę przerobić na spalinową, ale to wydarzy się – prawdopodobnie – pod koniec roku. Zdecydowanie za późno, bo chińska konkurencja już zagarnia rynek. Grande Panda? Naprawdę ciekawa, może przekombinowana i momentami irytująca, ale z potencjałem. Tylko czy tu też nie jest już za późno? Oferta Fiata już w zasadzie nie istnieje i potrzeba kilku cudów, aby to się jakoś utrzymało.