Test: Kia ProCeed GT 1.6 T-GDi 204 KM
Rodzinne auto ze sportowym DNA. Tak najkrócej mógłbym opisać Kię ProCeed. Ten samochód zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Świetnie sprawdził się i w mieście, i w trasie, a przyjemności z jazdy nie psuło wysokie spalanie.

Auta z nadwoziem kombi przez długie lata uważane były za samochody rodzinne. Nie było w tym nic dziwnego, zapewniały nie tylko dużą ilość miejsca dla podróżujących nimi pasażerów, ale też pokaźną przestrzeń bagażową. Przyspieszenie czy szybkość maksymalna – te parametry były mniej istotne. Teraz samochody z nadwoziem kombi mogą pełnić rolę nie tylko pojazdu, którego bagażnik pomieści duże zakupy czy rzeczy niezbędne podczas wakacyjnego wyjazdu, ale też takiego, który będzie dawał dużą frajdę z jazdy. Takim właśnie samochodem jest Kia ProCeed, a zwłaszcza w wersji GT, pod której maską pracuje silnik o mocy 204 KM.
Kia ProCeed GT z zewnątrz, czyli smukła linia

Nadwozie Kii ProCeed można opisać jednym słowem: smukłe. Auto ma 4 605 mm długości. W porównaniu do „cywilnego” Ceeda z nadwoziem kombi jest dłuższe zaledwie o… 5 mm, ale „robotę robi” wysokość nadwozia. W przypadku Kii ProCeed wynosi ona 1 422 mm i jest mniejsza o 45 mm od podstawowego modelu. Szerokość nadwozia (1 800 mm) i jest taka sama jak w Kii Ceed. Rozmiary samochodu to tylko jeden element składowy jego „smukłości”. Drugi element to poprowadzenie linii nadwozia. Zaraz za tylnymi drzwiami opada ono dość mocno, przez co samochód zyskuje na smukłości. Nie cierpi przy tym zbytnio pojemność przestrzeni bagażowej (wynosi od 594 do 1 545 litrów), a zyskuje wygląd.

Atrakcyjna i smukła linia nadwozia to nie wszystko. Uwagę przyciągają też jego detale. To czerwone elementy, które można znaleźć w dolnej części przedniego zderzaka, w kratownicy atrapy chłodnicy, na progach i przy końcówkach układu wydechowego (tu trzeba dodać, że przez obie wydobywają się spaliny. Żadna nie jest atrapą). Do tego trzeba jeszcze dodać lakierowane na czerwono zaciski hamulców. Wisienką na torcie jest światło stop. Nie jest ono, jak w innych samochodach, prostokątne. Ma kształt zbliżony do trójkąta (podobnie jak w bolidach F1).
Kia ProCeed GT wewnątrz – sportowa i elegancka

Pierwsze wrażenie po zajęciu miejsca za kierownicą? Że w tym samochodzie nisko się siedzi. To odczucie jest tym silniejsze, kiedy na co dzień, tak jak ja, jeździ się SUV-em. Na szczęście elektrycznie sterowanie, pozwala ustawić fotel kierowcy w optymalnej pozycji.
Tapicerka w wersji GT jest skórzano zamszowa, a przednie fotele, kierownica i boczki drzwi są przeszywane czerwoną nicią. Na oparciach foteli wyhaftowane jest logo GT, które znajduje się też na kierownicy.
A jak jest z miejscem na tylnej kanapie? Rozstaw osi Kii ProCeed wynosi 2 650 mm, a więc całkiem sporo. Z miejscem z tyłu nie jest źle. Mam 182 cm wzrostu i kiedy usiadłem za fotelem kierowcy ustawionym w optymalnej dla mnie odległości od kierownicy, to bez problemu mogłem włożyć stopy pod fotel. Miałem też miejsce nad głową. Jednak z uwagi na opadający dach, osoba, którą wzrost predestynuje do gry w koszykówkę, mogłaby nieco narzekać na brak miejsca nad głową 😉. „Miejsce pracy” kierowcy można określić jednym słowem: funkcjonalne. Na szczęście producent nie zdecydował się na zastosowanie tradycyjnych rozwiązań. Pod ekranem systemu multimedialnego znajdują się fizyczne przyciski i pokrętła. Równie klasycznie wygląda panel klimatyzacji. Generalnie elementy sterowania umieszczone na desce rozdzielczej, przypominały mi te, z jakimi zetknąłem się podczas testu Kii XCeed. Czy to źle? Wręcz przeciwnie. Skoro jakieś rozwiązanie jest dobre i sprawdzone, to dlaczego z niego nie korzystać?
Nie przepadam za czarnymi błyszczącymi tworzywami (szybko się brudzą i łatwo rysują). Na całe szczęście w Kii ProCeed w ten sposób wykończone są tylko okolice panelu środkowego, przy dźwigni zmiany biegów.
Auto, którym jeździłem, było wyposażone w Pakiet Technologiczny. Jego częścią były cyfrowe wskaźniki Supervision Cluster z ekranem o wielkości 12,3 cala. Wygląd wyświetlanych na nim zegarów, zależał od wybranego trybu jazdy, a na przestrzeni znajdującej się między prędkościomierzem i obrotomierzem wyświetlały się m.in. informacje o średnim spalaniu, zasięgu czy czasie jazdy. W skład Pakietu Technologicznego (jego cena to 5 000 zł) wchodzą nie tylko cyfrowe zegary, ale także system rozpoznawania znaków drogowych, system nagłośnienia JBL z ośmioma głośnikami, subwooferem, głośnikiem centralnym i wzmacniaczem o mocy 320 Wat, Bluetooth z możliwością podłączenia dwóch urządzeń i indukcyjną ładowarkę do telefonu.
W porównaniu do innych modeli tej koreańskiej marki, którymi jeździłem wcześniej, zmiana zaszła na ekranie systemu multimedialnego. O ile jego wielkość nie zmieniła się (wynosi 10,25 cala), o tyle po aktualizacji oprogramowania, informacje (np. mapy) dostępne w Android Auto czy Apple CarPlay, wyświetlają się na całym ekranie. Wcześniej część ekranu (mniej więcej 1/3) zajmował kwadrat z logo Android Auto lub Apple CarPlay i informacją o modelu podłączonego telefonu.
Pojemność bagażnika wynosi 594 litry. Kufer nie jest niestety wyposażony w ruchomą podłogę, ale pod podłogą kryje się kilka schowków, w których można trzymać drobne przedmioty, które zajmują miejsce w bagażniku, a nie są często używane.
Kia ProCeed GT - silnik
Testową Kię ProCeed napędzał benzynowy silnik 1.6 T-GDI o mocy 204 KM, który współpracował z dwusprzęgłową automatyczną skrzynią biegów o siedmiu przełożeniach. Maksymalny moment obrotowy tej jednostki napędowej to 265 Nm i jest dostępny od 1 500 do 4 500 obr./min. Sprint do 100 km/h zajmuje autu 7,5 sekundy, a przyspieszenie od 80 do 120 km/h trwa zaledwie 5 sekund (wyprzedzanie nie stanowiło żadnych problemów).
Już po włączeniu silnika słychać, że Kia ProCeed różni się od „cywilnej” wersji tego modelu. Dźwięk dobiegający z wydechów na wolnych obrotach jest bardzo przyjemny. Początkowo myślałem, że za przyjemne dla ucha „burczenie” odpowiada częściowo system audio. Sprawdziłem to i przekonałem się, że nie ma mowy o żadnym „wspomaganiu” dźwiękiem z głośników.
Już jazda w trybie Comfort sprawia, że na twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Pierwsze testowe kilometry pokonałem po mieście. Auto przyspieszało sprawnie, a skrzynia nie szarpała. Kia ProCeed jest dość nisko zawieszona, a jej zawieszenie (jak przystało na auto usportowione) jest twarde. Kiedy chciałem przejechać przez próg zwalniający, musiałem zwalniać do prędkości 15-20 km/h, a i tak czasami słyszałem, jak w bagażniku podskakują zakupy, czuć też, kiedy przejeżdża się przez nierówności na drodze. Na szczęście zawieszenie nie jest aż tak twarde, żeby gubić plomby z zębów. Dodam jeszcze, że testowe auto było „obute” w dość niskoprofilowe opony o rozmiarze 225/40/R18. Zabawa zaczyna się jednak po włączeniu trybu Sport. Strzałka na obrotomierzu wspinała się wyżej, skrzynia wrzucała wyższy bieg przy większych obrotach silnika, a mocniejsze wciśnięcie pedału przyspieszenia przekładało się na redukcję o dwa – trzy przełożenia. W kabinie robiło się też wyraźnie głośniej. Niestety, w tym część dźwięku była generowana elektronicznie i dobiegała z głośników systemu audio. Niemniej jednak tryb Sport powodował, że jazda (zwłaszcza po drogach ekspresowych i autostradach) była jeszcze przyjemniejsza.
Bardzo mile zaskoczyło mnie średnie zużycie paliwa, które nie przekraczało 8 l/100 km. I to nawet kiedy jechałem z prędkością 120 – 140 km/h. Fakt, że kiedy silnik był zimny, wskaźnik pokazywał o wiele wyższe wartości, przekraczające momentami 20 l/100 km, ale im wyższa była temperatura silnika, tym niższe było średnie spalanie.
Wspomnę jeszcze o jednej rzeczy. Jazdy nie psuły żadne „pikacze”, włączające się np. po przekroczeniu dozwolonej prędkości (a całkiem niedawno przekonałem się, że ich działanie potrafi być naprawdę irytujące).
Kia ProCeed GT – cena i wyposażenie


Kia ProCeed GT jest dostępna tylko w jednej, ale za to bogatej, konfiguracji. Nie będę tutaj wymieniał elementów jej wyposażenia standardowego, bo zajęłoby to zbyt dużo miejsca. Napiszę tylko, że cena tej wersji zaczyna się od – uwaga – 148 900 zł (przypominam, pod maską jest 204-konny silnik). Dopłaty 2 500 zł wymaga lakier metalizowany (standardowo wersja GT jest oferowana w lakierze Orange Fusion). Kupujący może wybrać jeden z siedmiu lakierów metalizowanych. Podczas testu jeździłem autem w kolorze Lunar Silver, który, moim zdaniem, bardzo dobrze współgrał z czerwonymi dodatkami.
Testowy egzemplarz miał na pokładzie wszystko, co tylko mógł mieć:
- Pakiet Technologiczny (5 000 zł).
- Pakiet Premium (3 500 zł), w którego skład wchodziła automatycznie otwierana i zamykana pokrywa bagażnika i elektrycznie regulowany fotel kierowcy z 8-kierunkową regulacją oraz funkcją pamięci ustawień.
- Pakiet Bezpieczeństwa (4 000 zł), składający się z systemu monitorowania martwego pola w lusterkach, systemu automatycznie zmieniającego tor jazdy w przypadku braku reakcji kierowcy na możliwość wystąpienia kolizji podczas zmiany pasa, systemu monitorowania ruchu pojazdów podczas cofania, systemu monitorowania ruchu pojazdów podczas cofania z funkcją automatycznego zatrzymania, systemu audiowizualnego ostrzegania w momencie nadjeżdżania z tyłu pojazdu i otwierania drzwi i asystenta jazdy po autostradzie.
- Elektrycznie sterowanego szklanego dachu z elektrycznie regulowaną roletą i oświetleniem wnętrza LED (3 500 zł).
Po dodaniu tych elementów cena samochodu wzrasta do 167 400 zł, co i tak nie jest zbyt wygórowaną kwotą jak na obecne warunki.

Kia ProCeed to samochód „dwa w jednym”. Nadwozie kombi z – co tu dużo mówić – całkiem sporym bagażnikiem, pomieści nie tylko zakupy czteroosobowej rodziny, ale też bagaże na dwutygodniowy wyjazd. Z kolei duet mocnego silnika i sprawnie działającej skrzyni biegów sprawi, że droga nad morze (i to nie tylko nad Bałtyk), jeziora, czy w góry, zostanie pokonana szybko. Ze świecą szukać też u innych producentów samochodu tak dobrze łączącego cenę i to, co za nią dostaniemy.