TEST: Ford Bronco 2.7 EcoBoost Bi-Turbo 330 KM
Ford Bronco to samochód, o którym marzy wielu, choć tylko kilku odważy się go kupić. Nie jest ani tani, ani ekonomiczny, ani przesadnie wyposażony. Skąd tak wielka popularność tego modelu?

Ford Bronco to jedno z tych aut, których istnienie mnie drażni. W jakim sensie? Gdy testowałem Bronco, gdy wsiadałem do niego i zostawiałem na parkingu (lub gdziekolwiek się zmieścił), uświadamiałem sobie, jak wiele tracę będąc bied… będąc niezamożnym. Gdybym miał dużo pieniędzy, kupiłbym Forda Bronco w wersji Badlands. Bez dwóch zdań!
Czy takie auto jest mi potrzebne? Nie, ale…

…bardzo chciałbym je mieć! Pewnie większość posiadaczy SUV-ów i terenówek o przynajmniej podstawowych właściwościach terenowych, nie wykorzystuje możliwości swojego auta nawet w 10 procentach. No i co z tego? Kto bogatemu zabroni? Bogatemu, bo Ford Bronco nie należy do samochodów tanich. Do oszczędnych zresztą też nie, ale o pieniądzach porozmawiamy za moment. Tymczasem warto wspomnieć o tym, że Bronco jest po prostu fajny! Brzmi banalnie, ale tak jest. Zresztą popatrzcie na niego! Wizualnie bardzo wyraźnie nawiązuje do swojego protoplasty i modeli z początków produkcji tj. kanciasta sylwetka, okrągłe lampy z przodu (tutaj mamy LED-owe ringi), niemal pionowy przód i szyba, możliwość demontażu paneli nadwozia (aż do całkowitego ogołocenia z drzwi, dachu etc.), olbrzymie koła (małe felgi, ale „baloniaste” opony), wysokie zawieszenie… mógłbym tak wymieniać bardzo długo!

Najważniejsze jest to, że to wszystko nie jest tylko na pokaz! No może trochę tak, ale nie ma mowy o „terenowym” SUV-ie z napędem na przednią oś, 20-calowymi felgami, na które naciągnięto niskoprofilowe opony o sportowym bieżniku, z prześwitem mniejszym, niż rodzinne kombi z bagażnikiem pełnym ziemniaków z promocji. Nic z tych rzeczy! Jest surowo, spartańsko, odrobinę plastikowo i przaśnie, ale to wszystko ma sens. Samochód ma rewelacyjne właściwości terenowe (o tym za chwilę), a liczne zaczepy i ogromny rynek akcesoriów pozwala stworzyć z Bronco prawdziwe auto wyprawowe. Dodatkowy bagaż, pojemniki, bagażniki, mocowania, snorkel etc.? Żaden problem, ogranicza nas tylko wyobraźnia oraz co oczywiste – zasobność portfela. Szkoda, że w Europie zabraknie wielu ciekawych odmian, które są w ofercie w USA (np. wyczynowy Raptor), ale dobre i to! Mamy bowiem do wyboru wersję Outer Banks (tą łagodniejszą, dla mniej wymagających) oraz Badlans (która miała się nazywać Bad Ass…).


Przyznam się, że to chyba najlepiej wyglądająca terenówka na rynku i co prawda miłośnicy Wranglera mogą na mnie pomstować, ale Bronco prezentuje się rewelacyjnie i jest powiewem czegoś nowego na rynku. Czy wybrałbym skromniejszą i znacznie łagodniejszą w codziennym użytkowaniu wersję Outer Banks? Zdecydowanie nie! Mógłbym się przemęczyć, zaakceptować gorsze prowadzenie (choć to i tak jest zaskakująco dobre!), wyższe spalanie i trudniejsze wsiadanie, bowiem poziom fajności (choć lepiej pasuje słowo zaje…) jest tak wysoki, że nic mi podczas testu nie przeszkadzało. Byłem tym jeżdżącym klocem zachwycony! No, może wybrałbym jedynie inny kolor – grafitowy nie rzucał się w oczy, a to auto zasługuje na jakikolwiek inny kolor np. błękit, pomarańcz lub zieleń!
Czy w środku jest dobrze wykończony? Nie, ale…

…na co komu szlachetne materiały, drewno, metal czy idealne spasowanie? To nie BMW X5 czy Audi Q8, aby zachwycać fakturą na desce rozdzielczej. Tu ma być surowo, solidnie i znów – nieco przaśnie. Tak po amerykańsku. I czuć ten klimat! Jasne, niemal wszędzie mamy twarde plastiki, trochę gumowanej powierzchni i szorstkiej faktury, ale to pasuje do Bronco i koniec. Poza tym to ma swoje zalety, bowiem łatwiej wyczyścić z błota i kurzu twardy plastik niż rysujący się, pokryty połyskującym lakierem drewniany akcent. Świetnie prezentują się uchwyty po bokach, siatki na drobiazgi czy też specjalna kratka na oparciach foteli, do której można przymocować paskami jakieś akcesoria.

Przed oczami kierowcy jest wielki ekran wirtualnych zegarów (dość czytelny i atrakcyjny wizualnie), w centralnej części mamy ogromny ekran nowego systemu info-rozrywki, a niżej równie wielki panel klimatyzacji z pokrętłami i przyciskami. Ergonomia jest na rewelacyjnym poziomie. Lewarek zmiany biegów jest wielki i solidny, dalej mamy pokrętło do zmiany trybów jazdy oraz do zmiany pracy napędu. Jest oczywiście 2H do jazdy na co dzień, 4H do jazdy w trudniejszych warunkach np. zimą lub podczas deszczu, jest również 4A (napęd uniwersalny przy niższych prędkościach) oraz 4L, czyli coś dla miłośników pełzania z najtrudniejszych warunkach.

Pod podłokietnikiem znajdziemy panel do sterowania szybami i lusterkami. Czemu akurat tutaj, a nie tradycyjnie na drzwiach? To proste – drzwi można zdemontować, więc lepiej zostawić elektronikę na tunelu środkowym, aby zminimalizować ilość połączeń elektrycznych do rozłączania etc. Z tyłu miejsca jest sporo, choć wysocy pasażerowie mogą mieć nieco zbyt mało miejsca nad głową. Siedzi się bowiem wysoko, niemal jak na ławce w parku. Ale co tam – jest frajda nawet podczas jazdy po mieście, gdy na wszystkich patrzymy z góry i równamy się nawet z kierowcą autobusu! Bagażnik jest oczywiście ogromny, ale przypomina bardziej skrzynię ładunkową auta dostawczego. Również klapa bagażnika otwiera się specyficznie – górna część do góry, dolna na bok. Parkując na parkingu podziemnym przy ścianie będziemy mieć problem z zapakowaniem bagaży. Coś za coś.

Czy napęd jest oszczędny? Nie, ale…
…nie może być. To nie miejska hybryda, tylko wielka, ciężka i potężna terenówka z napędem na cztery koła, wielkimi oponami terenowymi i mocą, która wystarczy w każdych warunkach. Do napędu służy bowiem podwójnie doładowana jednostka 2.7 V6 o mocy 330 KM i momencie obrotowym 563 Nm. Napęd trafia na wszystkie koła (lub tylną oś w trybie 2H) za pośrednictwem 10-biegowej przekładni automatycznej. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 7,2 sekundy, a prędkość maksymalna to 161 km/h. Osiągi wydają się niezłe (szczególnie przyspieszenie), ale spoglądając na gabaryty auta i jego wagę (4800 mm długości i blisko 2,4 tony wagi) w pełni docenimy możliwości. Zresztą, samochody terenowe nie muszą popisywać się na asfalcie, bowiem po zjeździe z ubitego szlaku pokazują swoje największe zalety.
Ale zanim opiszę możliwości terenowe, wspomnę o tym, jak auto spisuje się na asfalcie. Nie spodziewałem się za wiele po Fordzie Bronco, ale przyznam, że bardzo się rozczarowałem – pozytywnie! O ile nie podróżujemy z prędkością powyżej 100 km/h, w kabinie jest jako tako cicho, a samo prowadzenie jest całkiem pewne i przyjemne. Komfort również jest niezły, ale nie spodziewajmy się komfortowego SUV-a. Jest dość sztywno, czasami auto przechyla się na zakrętach i nerwowo reaguje na poprzeczne nierówności, ale mówimy tu o wielkiej terenówce! Przy wyższych prędkościach w środku robi się bardzo głośno, a podmuchy wiatru potrafią wyprowadzić auto z równowagi, ale spodziewałem się czegoś o wiele gorszego. Znów podpadnę miłośnikom Wranglera, ale Bronco w zwykłych warunkach prowadzi się lepiej.
Spalanie? Cóż, to już temat tabu, ale znów – to nie miejskie toczydełko, tylko przemieszczająca się kamienica, więc i spalanie jest wysokie. W mieście będzie to co najmniej 15-16 l/100 km, w trasie przy prędkości 70-100 km/h Bronco zadowoli się 10-11 l/100 km. Przy prędkościach 120-140 km/h trzeba dodać 2-3 l/100 km.
Czy wykorzystam jego właściwości terenowe? Nie, ale…
…dobrze jest mieć świadomość, że wjadę wszędzie i co najważniejsze, na pewno stamtąd wyjadę. Nie będę bawił się w specjalistę od jazdy terenowej, bo moja wiedza na ten temat jest niewielka, ale ilość trybów jazdy (tych jest aż siedem) pozwala dostosować parametry do praktycznie każdych warunków. Możemy oczywiście samodzielnie przełączać tryby napędu (od 2H po 4L), choć po wyborze trybu jazdy, większość parametrów jest dobierana automatycznie przez komputer. W wersji Badland znajdziemy również m.in. takie gadżety i terenowe łakocie:
- Stały układ napedu na wszystkie koła z elektromechaniczną skrzynią rozdzielczą
- Terrain Management System z możliwością wyboru trybu jednego z 7 trybów G.O.A.T
- Zawieszenie - HOSS 2.0 (High-Performance Off-Road Stability Suspension) z amortyzatorami Bilstein z funkcją wykrywania położenia
- Zawieszenie - przedni stabilizator przechyłów z funkcją rozłączania
- Ochrona podwozia - stalowe płyty ochronne pod podwoziem
- Blokada przedniego mechanizmu różnicowego
- Blokada tylnego mechanizmu różnicowego
- Przełożenie przekładni głównej 4.46
Czy cokolwiek mi przeszkadzało? Jakbym musiał się do czegokolwiek przyczepić, to chyba tylko do sporej masy i wysoko umieszczonego środka ciężkości, ale to ma znaczenie tylko przy szybkiej jeździe i próbach podjazdu pod wzniesienie (lub tzw. trawers). Prześwit to imponujące 261 mm, a maksymalna głębokość brodzenia to imponujące 800 mm.
Czy oferta cenowa jest atrakcyjna? Nie, ale…
…, gdyby mnie było stać, to bym brał bez wahania! A musiałbym mieć co najmniej 419 300 złotych, bowiem tyle kosztuje skromniejsza i grzeczniejsza wersja Outer Banks, ale jakbym miał blisko 420 000 złotych, to pewnie dorzuciłbym kolejne 20 000 złotych do wersji Badlands, która posiada lepsze zawieszenie, terenowe opony i wygląda po prostu świetnie! Czy coś można dokupić? W zasadzie tylko opcjonalny lakier (od 5700 do 6700 złotych), torby ochronne na drzwi (1574 złotych), osłonę materiałową na koło zapasowe (1064 złotych) czy też namiot dołączany do tylnej części nadwozia (2600 złotych). Jest jeszcze kilka gadżetów, ale po zakupie pewnie poszukałbym akcesoriów na rynku w USA, bo tam jest tego mnóstwo!
Podsumowanie
Być może ten samochód jest trochę bezsensowny, przesadzony, krzykliwy i drogi, ale nie będę owijał w bawełnę – strasznie mi się spodobał! Wcześniej moim faworytem był Ford Ranger Raptor, ale gdybym miał taką możliwość, pewnie wybrałbym Bronco Badlands + przyczepkę zbędnych, ale równie fajnych akcesoriów. To nic, że w większości przypadków używałbym go do jazdy po zakupy czy do odwożenia dziecka do przedszkola, ale pewnie od czas do czasu wybrałbym się gdzieś w nieznane, a wtedy przyjemność i radocha nie miałaby końca! Ah, gdybym był bogaty…